Śnieg powoli wpadał przez okno na korytarz. Zimno rozprzestrzeniało się szybciej niż złoty znicz latał. Nie ma się co dziwić, w końcu jest już dawno po północy. Nieliczni uczniowie zostali jeszcze w wielkiej sali by tańczyć, ale zdecydowana większość siedzi w dormitoriach i wspomina. A jest co. Takich bali nie było już dawno i zapewne nie będzie w najbliższym czasie. Harry i Ron już dawno spali nie przejmując się swoją przyjaciółką, która nie wróciła na noc. Ale nie ma co się dziwić. Ron obraził ją, a Harry obrał jego stronę. Dlatego teraz Hermiona siedziała na schodach do jakiejś wieży. Kompletnie nie mając pojęcia gdzie jest i nawet o tym nie myśląc. Po usłyszeniu tych okrutnych słów oczy zaszły łzami, a ona pragnęła ukryć się w miejscu gdzie nikt jej nie znajdzie. Lecz czy w zamku pełnym duchów i poruszających się obrazów można się ukryć?
Postacie obserwowały go jakby w tej chwili miał otruć złotą trójce. A on jedyne czego pragnął to uciec przed Pansy i wszystkim co przypominało mu o arystokracji. Dlatego teraz przemierzał korytarze. I może by to robił dalej gdyby nie to, że usłyszał płacz. I choć powinien go zignorować to postanowił iść za hałasem. Puste korytarze roznosiły dźwięk na tyle głośno, że aż zaniepokoiły jego, jakby się wszystkim wydawało, martwe serce. Cienie go goniły choć lepiej by brzmiało że on je wyprzedzał. Za zakrętem na schodach siedziała ona, Hermiona Granger. Jej by się tutaj nie spodziewał, ale plotki o kłótni trio doszły nawet do lochów. Siedziała tam zgarbiona. Trzęsła się z zimna, a może z zbyt silnych emocji. Ale tak odłączona od świata że nie usłyszała jego butów uderzających o kamienne płytki. Niby była to szlama i jego największy wróg. Inteligenta na tyle by rywalizować z nim w nauce z każdego szkolnego przedmiotu. Ale teraz, tutaj była zranioną dziewczyną. A pamiętając nauki matki
Każda kobieta zasługuje na szacunek, nie zapomnij o tym że jesteś dżentelmenem.
Podszedł do niej, wpierw zdjął marynarkę by położyć ją na jej zimnych ramionach, aby później wyciągnąć do niej dłoń z chusteczką z swoimi inicjałami.Zamroczona nie czuła nic. Nic nie widziała. Nic nie słyszała. Myśli były rozsypane jak domek z kart. Czuła smutek i jednocześnie złość. Dlaczego Ron to powiedział? Był zazdrosny? A jak tak to dlaczego pierwszy nie zaprosił jej na bal? Szereg kolejnych pytań i jeszcze gorszych odpowiedzi formujących się w jej głowie przerwała chusteczka. Poczuła coś ciężkiego na ramionach, a przed twarzą miała piękną chusteczkę. Przetarła twarz i przerażona tym kto mógł zauważyć ją w tym złym stanie spojrzała w górę. Zimne szare oczy patrzyły na nią z obojętnością. Platynowe włosy lekko opadały mu na twarz. Aż tak wszechświat jej dziś nienawidzi że musiał przed nią postawić akurat Malfoya? Nie wiedząc co robić cały czas go tylko obserwowała. Ciężar na ramionach jak się zaraz okazuje był jego marynarką. Poczuła rumieńce na twarzy. Dawno nie czuła się tak.. no właśnie jak? Mimo różnych niebezpiecznych przygód jej przyjaciół nigdy nie zostali złapani. A teraz czuje się przyłapana.
-Dalej będziesz mnie obserwować czy wreszcie weźmiesz tą chusteczkę?- jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Nie brzmiał na złego, dziwnie było słyszeć troskę. Nie myśląc już wiele wzięła ją. Przetarła twarz. Dopiero teraz czuła chłód zimy. Światło księżyca opadało na jego twarz. Mimo tego jak jasne miał włosy i cerę to wyglądał.. przystojnie. Nigdy wcześniej tego nie zauważyła. Brown wiele razy tak mówiła w pokoju ale Hermiona nie zwróciła na to uwagi zbyt bardzo przejęta tym jak okrutny był.
-Nie powinnaś się przejmować ich słowami. Wesley nie potrafi panować nad sobą, a Potter jest sierotą. Obaj chcą być gwiazdami tej szkoły i w sumie są. Dlatego będą się zachowywać jak gówniarze.-
-Więc dlaczego jesteś miły? Akurat ty? Niby jesteś od nich lepszy, Malfoy? Powinieneś mnie obrażać lub wyśmiać, a w najgorszym przypadku potwierdzić to wszystko.- usiadł obok mnie. Spojrzał w niebo widoczne za oknem.
-Uznaj to za prezent bożonarodzeniowy lub jeśli chcesz mogę zrobić to wszystko. Wyśmiać cię.- zapadła cisza. Ona nie widziała co o tym wszystkim myśleć. Miała dość tego dnia. Rozmyślanie o złych rzeczach, które akurat dziś się wydarzyły wykończyły ją. Choć patrzeć na niego to też wyglądał na zmęczonego. Ale co mogło go tak zmęczyć, czyżby bycie dupkiem?
Nagle wstał i podał jej dłoń. Czekał na jej ruch, czy była gotowa na to by przyjąć ją? By zgodzić się na cokolwiek z nim w roli głównej. By ona mogła zapomnieć o przykrym wieczorze, tylko co on z tego będzie miał. Złapała jego dłoń, niech ją licho weźmie. Ścisneli dłonie by czuć obecność i rzeczywistość tej sytuacji. Najdziwniejsza rzecz w jej życiu, ale może akurat odwrotność i odmienność to jest to co ich połączy.
-Więc jaki masz pomysł na tą noc, Malfoy?-
-Zacznij od imion. Jestem Draco i najpierw proponuje włamać się do składzika Snape'a.- eliksiry czy trucizna? Może jednak chciał ją zabić. W sumie dziś by się mogła na to zgodzić.
-Jeśli planujesz zabić szla... Mugolaczkę to wiedz że akurat dziś chętnie zniknę. Bycie duchem może być ciekawe.- zaśmiał się. On się śmieje. Przy mnie. Koniec świata.
-Nie, planuje włamać się pod inna postacią na końcówkę balu i poprosić o twój ostatni taniec.- szczere, szalone i aż poczuła szybsze bicie serca. Choć nie powinna to zaczęła romantyzować tą sytuacje. Gdyby on nie był ślizgonem, a ona gryfonką. Gdyby on nie był czystej krwi, a ona mugolaczką. Może wtedy... Potrząsnęła głową. Nie powinna o tym myśleć. Ale myśli same przychodzą gdy Ron nie zwracał na nią uwagi póki Wiktor nie zaczął z nią rozmawiać. A Krum jest przyjemny lecz nie jest kimś z kim by mogła rozmawiać, śmiać się czy płakać. Ale czy mogła tą kategorią mierzyć Draco?
Zejście do loch troche zajeło, ale cisza między nimi była przyjemna. Marynarka nadal trzymała ciepło, a jego dłoń jej. Chwila moment i już mieli eliksir wielosokowy.
-A włos?- jak mogła nie pomyśleć o tym. Nie mogą tak po prostu ukraść włosów komuś. Tym bardziej, że ona nie zgodzi się być ślizgonką a on gryfonem. A mu też pewnie nie pasowało zostanie gryfonem na jeden wieczór.
-Uwierzysz w to że mam jakieś?-
-Jakieś włosy? Ciebie chyba dziś coś zwaliło z miotły!- czy ona zawsze była taka urocza gdy się denerwowała. Jej burza włosów stawała się huraganem. Oczy, te czekoladowe oczy grzmiały. A może to on dziś po raz pierwszy patrzy na nią jak na czarodzieja? Wyglądem przebiła wszystkie uczennice Beauxbatons. W trzeciej klasie jak go uderzyła była ta sama burza emocji co teraz. Dopiero teraz czuje, że by mógł.. Nie. Nie może zawieść matki i ojca. Co się z nim dzieje?
-Może i nie mam, ale mam najmądrzejszą czarownice od czasów Roweny. Zatem może ruszysz ten uroczy łebek i tez dołączyć do pomysłu?- zaśmiał się, ona jest urocza.
-Więc co ty na to by pójść do łazienki. Na pewno ktoś zgubił tam włosy. A niespodzianką będzie kim się staniemy. Jak w kopciuszku gdzie czary będą trwały tylko do północy.-
-W czym? Co to jest kopciuch?- szok na jego twarzy był tak prawdziwy, poczuła się na tyle swobodnie ze zapomniała o różnicy miedzy nimi.
-Taka bajka mugolska. Kopciuszek chce iść na bal do księcia ale nie ma w czym. Pojawia się wróżka chrzestna i wyczarowywuje jej suknie. Niestety czar działa do północy. Na balu książę od pierwszego wejrzenia się zakochuje w niej, lecz ona o dwunastej w nocy ucieka gubiąc buta. A on poszukuje jej za pomocą tego jednego pantofelka. Znajduje ją i kończą szczęśliwi.-
-Uznajmy że rozumiem. Idźmy poszukać tych włosów. I za 10 minut przy wejściu do wielkiej sali.
CZYTASZ
dramione
FanfictionCo wyniknie z chęci zapomnienia o smutku i sztywnej postawie przez wrogów? Spotkanie Hermiony i Draco po balu, choć może w trakcie?