Burza przetoczyła się nad lasem z furią, gnana na skrzydłach wichury. Nadeszła prędko i niespodziewanie i tak też dobiegła końca. Pozostał tylko wiatr, targający koronami drzew, zrywający liście z gałęzi i zimny, zimniejszy niż zazwyczaj o tej porze roku. Chmury praktycznie zniknęły i księżyc jasno świecił na niebie.
Płaszcz i włosy Frumgara przemokły, chociaż wędrownego kapłana rozgrzewała wola walki i poczucie misji. Zlecono mu odnalezienie i wymordowanie grupy minotaurów która przypałętała się w te okolice kilka tygodni temu, przybywszy od strony Wybrzeża Mieczy. Potwory nie kryły się ze swoją obecnością - pokonały wystarczająco wielu kupieckich strażników by poczuć się pewnie w tych lasach i zdominować szlak.
Frumgar nie podzielał słabości tutejszych najemników - zamiast ufać dowódcy i swojemu wyszkoleniu wierzyli tylko w złoto - mieli pełne kieszenie i byli słabego ducha. Frumgar, dla kontrastu, biedował od dłuższego czasu, szukając wyzwania godnego wyznawcy Tempusa. Przemierzał okolice odwiedzonego przed kilkoma godzinami zajazdu dla kupców z kulą magicznego światła nad głową i z bronią w ręku, gotów stanąć do walki z minotaurami.
Poczuł woń mokrego popiołu, palonego drewna i smród krwi, która nie mogła być ludzka. Przyspieszył kroku, zaciskając dłoń na stylisku kiścienia. Droga rozwidlała się przed nim, z jedną odnogą skierowaną na zachód i głównym traktem prowadzącym na południe. Niemal na samym skrzyżowaniu leżały trzy ciała, w tym dwa mocno poturbowane i należące do minotaurów. Bestie miały rany od cięć mieczem i miejscami spalone futro. Z pysków dwóch masywnych trupów sączyła się piana i unosił się nad nimi smród piżma i niemytej sierści.
Między nimi leżał ktoś, kto wyglądał na człowieka i mógł być odpowiedzialny za śmierć obu minotaurów. W dziwnie delikatnej dłoni ściskał rękojeść smukłego miecza, którego ostrze pasowało do obrażeń zadanych stworom. Frumgar nachylił się nad mężczyzną i uniósł brwi - domniemany pogromca minotaurów był niewysoki, żylasty i szczupły. Tempurańczyk mógł się dobrze przyjrzeć nagiemu ciału mężczyzny i zobaczył mięśnie nieduże, ale mocno zarysowane. Twarz - i ramiona były częściowo ukryte pod pasmami długich, złotych włosów o dziwnym poblasku. Frumgar odgarnął je, chcąc dowiedzieć się więcej o przedziwnym odkryciu.
Nagi nieznajomy wyglądał bardzo pięknie, nawet leżąc między dwoma truchłami potworów. Była w jego urodzie denerwująca i odrzucająca Frumgara delikatność, widoczna doskonale nawet mimo kilkudniowego zarostu. Piersią mężczyzny poruszał płytki oddech i nie odniósł żadnych widocznych ran - wyglądał, jakby spał.
Ciężkie kroki i odgłos sapania dobiegły uszu kapłana. Podniósł się, gotów zmierzyć z pozostałymi potworami. Zmówił modlitwę do Pana Bitew i poczuł jak boska moc wzmacnia jego ciało, wydobywając zeń potencjał wojownika. Któż bowiem uniknie ciosów tego, na kogo spłynęło błogosławieństwo samego Boga Wojny?
Trzy masywne kształty stanęły na skraju oświetlonego przez migotliwą kulę kręgu. Otaczały Frumgara, poruszając się z mordem w oczach i paskudnymi toporami w rękach. Wreszcie ruszyły do ataku, rycząc.
- Tempusie! - Frumgar wezwał imię swego boga, zupełnie jakby miał przekrzyczeć minotaury.Kiścień uderzył celnie i czaszka potwora wraz z zawartością udała się na wycieczkę we wszystkie strony świata jednocześnie. Mieszanina gniewu, instynktu i wreszcie surowego wyszkolenia pozwoliła Frumgarowi na czas zablokować opadający w jego kierunku topór. Czas zwolnił gdy nieludzka siła niemal oderwała ramię kapłana od jego tułowia gdy minotaur uwalniał swoją broń spomiędzy desek tarczy. Kolejny cios napotkał kolejną udaną zasłonę ale uderzył z taką siłą że cisnął Frumgara na najbliższe drzewo i odebrał mu dech. W głowie wojownika huczało, krew polała mu się z ust.
CZYTASZ
Dungeons & Dragons - Pieśń i Pamięć
FantasyFrumgar poświęcił swe życie Tempusowi, Bogu Wojny. Jego pielgrzymka zawiodła go na zachód od Wybrzeża Mieczy, na skraj Mglistego Lasu, którego król wraz z armią przepadł w bitwie z siłami jaszczuroludzi. Niedobitki leśnych elfów gotowe są salwować s...