Dopłynęliśmy do wyspy, a niebo zaczęło się ściemniać.
Zamek, który kiedyś tu zapewne był, aktualnie był jedynie pozostałościami, ruinami. Co nie znaczy, że nie zachował swego uroku, miejsce to było mroczne.
Niedługo później dotarliśmy do pewnego stołu, było na nim mnóstwo jedzenia, jakby ktoś czekał z ucztą na nas.
- To dla nas?- Zapytał minotaur, jednak gdy chciał już siąść przy stole, zatrzymał go Drinian.
- Stój.
Przecież wiadome jest to, że takie rzeczy w takich miejscach nie są od tak.
Momentalnie odwróciłam się, słysząc przerażenie brata. Świecił na coś latarką, dokładnie na... trupy.Wszyscy złapaliśmy za miecze, by być na jakby co gotowi. To miejsce nie wróżyło nic dobrego, a przynajmniej tak nam się zdawało...
- Oni oddychają.- Zauważyłam.
- Tak.- Przytaknął Kaspian.- Rzucono na nich czar... nie dotykać jedzenia!- Krzykną, kiedy załoga chciała dobrać się do wieczerzy.
- I kamienny nuż?- Mruknął Edek.
-... tak. To stół Aslana.
Potem zauważyliśmy miecze lordów, rzeczą jasną było je wszystkie wziąć. Złapaliśmy jeszcze te, które od dawna z nami były i położyliśmy wszystkie, Jedno na drugim na stole... Jednego brakowało... Lecz nic on nie zmieniał, nie minęło dużo czasu, zanim wszystkie zaczęły świecić się na błękitno.
- Przybysze z Narnii.– Przed nami z pyłu pojawiła się postać, kobieta o białych włosach i cerze również bardzo bladej. Była piękna.- Witajcie.- Uśmiechnęła się, od razu pokłoniliśmy jej się.- Powstańcie... Lecz czyż nie jesteście głodni?
-... Jak Cię zwą?- Zapytał Edmund, wpatrzony w nią jak w jakiś siódmy coś świata. Zaśmiałam się cicho i Szturchnęłam go ramieniem.
- Tylko mi się tu nie zakochaj.- Szepnełam.
- Chciałabyś.- Odpowiedział zaczepnie, podszedł bliżej niej.
- Jestem Liladil, Córka Ramuandu. To ja wskazałam wam drogę.
- Więc jesteś gwiazdą?- Dopytywał Kaspian, też nie ukrywał zachwytu wobec kobiety. Ta jedynie Przytaknełam. - Trudno oderwać wzrok.
- Oh. Mogę przybrać inną postać, jeśli wam nie odpowiada.- Powiedziała zmarwtiona, na co chłopcy od razu zaprzeczyli.Wyczuwam nutkę rywalizacji, wydaje mi się, że Łucja także.
Gwiazda zachęciła nas do ugoszczenia się i pożywienia.
Załoga zaczeła z chęcią nakładać sobie jedzenia, lecz ja z rodzeństwem i Kaspianem udaliśmy się nad klif, gdzie dostaliśmy pytanie;
- Czy Czarodziej Koriakin opowiedział wam o Wyspie Mroku?
- Tak.- Odpowiedział Król.
- Oh... jeszcze chwila, a nic nie przeciwstawi się złu.
-... Koriakin mówił, że by je pokonać, trzeba złożyć siedem mieczy na stole Aslana. Mamy tylko sześć.- Przyznałam.- Wiesz może gdzie szukać ostatniego?-
Wskazała na czarną wyspę przed nami. Mrok aż parzył w oczy, kiedy się na nią patrzyło.
- Musicie wykazać się odwagą i męstwem. Ani chwili do stracenia... Dozobaczenia.- Zwróciła się do Kaspiana, kolejno rozpłynęła się w powietrzu...A nam... zostało jedno.
- To wcielenie zła.- Stwierdził mało pociesznie Koriakin, kiedy nasz statek wpływał w mgłę.- Czas przygotować arsenał.
Na jego rozkaz łucznicy rozstawili się przy ściankach.
Potem zapaliliśmy jeszcze latarnie, by choć trochę oświetlić sobie okolice.Całą piatką- łącznie z Geal weszliśmy pod pokład, poczym każdy rozproszył się po swoich kajutach. Jedynie Łucja poszła za Edmundem.
Dziewczynka usiadła na łóżku, a ja zaczęłam szykować swój miecz, a swój róg przywiesiłam w okół pasa.
-... Kiedy będę starsza, chciałabym być jak ty.- Odezwała się po dłuższej ciszy Geal. Spojrzałam od razu w lustro, gdzie postać brunetki była bardzo dobre widoczna.
Uśmiechnęłam się lekko, podchodząc do niej. Kolejno usiadłam obok i objęłam ręką.
-... Kiedy dorośniesz... nie powinnaś być mną.
- Dlaczego?
- Dlaczego? Bo tylko oryginały coś osiągają... nie powinnaś udawać kogoś kim nie jesteś. Jasne? Bądź sobą i wyłącznie sobą...- Jakkolwiek zakończy się nasz rejs.- Zaczą swą przemowę Kaspian.- Każdy z was zasłużył na zaszczytne miano członka załogi Wędrowca do Świtu!
To razem przebyliśmy tak długa drogę, razem pokonaliśmy przeciwności i razem możemy zwyciężyć poraz kolejny.. Dlatego też nie czas ulegać fałszywym podszeptom strachu. Nie poddawajcie się i włączycie do końca... Bo to od nas zależy los nasz i naszych bliskich...
- Za Narnię!- Zaczęli wołać.
- Za Narnię!-... Lizzie?- Szepnął w moją stronę Edek.
- Hm?
-... Może to zabrzmi głupio, ale jeśli nie wrócimy oboje do domu... wspominaj o mnie czasem.
- Co ty mówisz!? Wrócimy oboje.- Zaśmiałam się.- A jeżeli coś, to albo razem albo wcale.- Wystawiłam w jego stronę zgiętą dłoń w piąstkę.
-... Do końca.- Przybił pięść, na co oboje się usmiechneliśmy.Momentalnie zaczęła nas otulać zielona mgła.
Przyprawiała o ciarki, lecz nie dawałam po sobie poznać strachu... do czasu.
Do czasu gdy przed sobą miałam obraz dwunastoletniego Edmunda, leżącego na ziemi i wykrwiawiającego się.
Patrzył na mnie zimnym wzrokiem, już nie żył.
- E-edek?- Mój głos zadrżał.
- Lizzie.-
- W porządku?- Zapytało rodzeństwo.
Z powrotem spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był on, ale... nie było już tam nic, więc jedynie Przytaknełam.Usłyszeliśmy wołanie.
Ktoś stłumionym głosem wolał, byśmy zawrócili.
- Zapomnij!- Krzykną Kaspian, a wtedy złapałam za latarkę bliźniaka i zaswieciłam na głaz.
Stał na nim staruszek z mieczem.
- Kaspian. Spójrz na jego miecz.
-... Lord Rhoop! Weźcie go na pokład.- Rozkazał, wtedy załoga zaczeła wykonywać rozkaz... Szybszy był Eustachy.
Wyłonił się zza mgły, łapiąc Lorda w łapy i spuścił go na pokład.
Od razu zaczą wymachiwać bronią, kiedy król zaczą go uspokajać.
- Nie mamy złych zamiarów. Spokojnie. Jestem Królem Narnii, Kaspian.
-... K-kaspian? Panie. Nie powinieneś był tu przypływać! Stąd niema wyjścia!
- Dobrze. Mamy miecz, Drinnianie, zawrót przez rufę!
- Chwila!- Krzykną Lord.- Nie wyjawcie mu swych leków!- Przestrzegł przerażonym głosem.- Bo się TYM stanie!
-... O nie.
- Edmund?
- Nie, nie, nie.
- O czym ty pomyślałeś!?
- Oh, wybaczcie mi.- Stęknął, kolejno zaczą rozglądać się dookoła po wodzie.
Od razu zrozumiałam, że pomyślał o potworze, który był częstym tematem naszego pobytu w Narnii. Wężu morskim.------------------------------------------------------------
CZYTASZ
,,Bliźniacza miłość"
RandomElizabeth & Edmund. Jeszcze niedawno nie wiedzieli co ich czeka... jakie oddanie i poświęcenie... lecz od zawsze wiedzieli jedno. Że razem przezwyciężą wszystko. ~~~~~~~~~~ Wydaje mi się, że nikt jeszcze nie napisał opowiedania o takiej tematyce zwi...