8.

1K 109 38
                                    

8.

🅜🅐🅒🅚🅔🅝🅩🅘🅔

— Dom jest sprzątany zazwyczaj w niedziele, więc się nie wystrasz. — Darcy wysiadł z auta i zamknął samochód. — Dodatkowo mój ojciec znalazł kolejne samochodowe objawienie, więc większa część mieszkania jest już zapewne zawalona wszelkimi narzędziami i częściami aut. — Spojrzał na mnie przez ramię i obrzucił szybkim spojrzeniem moją czerwoną bluzkę i jasnoniebieskie  najeansy. — Uważaj żebyś się nie pobrudziła.

Pokiwałam głową i spojrzałam z zaciekawieniem na niebieskie drzwi od małego, ale uroczego dwupiętrowego domu Darcy'ego. Chłopak westchnął, ale po otwarciu drzwi, zaprosił mnie gestem do środka. Znaleźliśmy się w dość wąskim korytarzu, w którym do ściany był przytwierdzony zabawny wieszak — zamiast zwyczajowych haków miał podobizny starych aut.

— Czym dokładnie zajmuje się twój tata? — zapytałam, gdy przeszliśmy przez korytarz do zawalonej przeróżnymi rzeczami kuchni.

Darcy spojrzał z niechęcią na leżący na blacie silnik (!) samochodu i skrzywił się.

— Jest samochodowym mechanikiem. Ma swój warsztat na Sunset Lane. — Podrapał się po tyle głowy, przez co jego złotawe włosy zmierzwiły się. Zaśmiałam się na widok jego małego kukuryku. — Ma lekką obsesję na punkcie aut z zeszłego wieku — mruknął.

— Zauważyłam — odparłam ze spokojne, a Davies posłał mi chłodne spojrzenie.

— Jeden jeden, mądralo — sarknął. — Słuchaj, może przejdziemy do mojego pokoju — zawahał się i nagle zaczął interesować się swoimi butami. — Obecnie jest jedynym miejscem w domu, w którym nie ma połowy auta na każdej możliwej powierzchni.

Przełknęłam na jego słowa, a potem skinęłam powoli głową. Zaczęły mi się pocić dłonie na myśl, że zaraz wyląduje sam na sam z Daviesem w jego pokoju. Ciekawe co by powiedział, gdybym mu wyznała, że nigdy wcześniej nie byłam w żadnym pokoju chłopaka, oczywiście nie licząc tego, który należał do mojego brata...

Podążyłam za nim po schodach na górę i próbowałam zająć czymś umysł. Mój wzrok wędrował po rodzinnych fotografiach, które były zawieszone na ścianie w prostych srebrnych ramkach.

Ślubne zdjęcie zapewne rodziców Darcy'ego. Mama chłopaka, naprawdę ładna blondynka uśmiechała się szeroko. Obejmował ją zaokrąglony na twarzy mężczyzna, który miał wypisany wyraz miłości w oczach. Wyglądali na totalnie szczęśliwych. Mały Darcy, któremu wyrosły pierwsze górne jedynki. Trochę starszy Davies siedzący na masce samochodu, przytrzymywany opiekuńczym ramieniem ojca. Ponownie on i ojciec na jakieś wędkarskiej wyprawie.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Kto by pomyślał, że marudny i nadęty Darcy był takim słodkim berbeciem?

— To tu. — Chłopak wskazał na drewniane drzwi, które znajdywały się naprzeciwko schodów.

— Okej.

Stanęłam koło niego czekając, aż je otworzy, ale nie zapowiadało się, by Darcy miał sięgnąć do klamki.

— Ćwiczysz siłę woli? — zapytałam już lekko zirytowana, poddenerwowanie maskowałam sarkazmem.

Davies sapnął, pokręcił głową i nacisnął na klamkę.

— Sorry za bałagan — powiedział i zaczął pospiesznie zbierać z krzesła swoje ubrania.

Pokój Darcy'ego chyba idealnie oddawał jego charakter. Biurko zawalone papierami i zbiorami zadań z chemii oraz matematyki. Stojący na niskiej szafce sprzęt stereo z ogromnymi głośnikami. Xbox, na którym leżały potężne czarne słuchawki z przytwierdzonym mikrofonem. Kilka porozrzucanych ubrań, które znaczyły drewniane panele w kilku miejscach. Pod jedną ze ścian stała potężna komoda wypełniona książkami. Zauważyłam, że połowę kolekcji chłopaka stanowiły podręczniki do chemii i książki naukowe. Było też sporo kryminałów, historii z postapokaliptycznymi klimatami. Uniosłam dłoń i dotknęłam jednej z nich. Na grzbiecie złote litery układały się w nazwę autora: Philip K Dick.

— Gnojek — szepnęłam pod nosem.

Moje brwi zmarszczyły się, gdy dostrzegłam innego autora.

Duma i uprzedzenie? — zapytałam odwracając się.

Davies uniósł głowę i stanął na środku pokoju trzymając w dłoniach swoje ubrania i jakieś kartki papieru. Jego policzki były zarumienione, a zielone oczy rozszerzyły się w wyrazie szoku.

— To mojej mamy — odparł.

Otworzył szafę, wrzucił do niej trzymane w dłoniach rzeczy i wskazał swoje biurko.

— Siadaj, nie mam całego dnia — powiedział ostro.

Jego twarz ściągnęła się w gniewnym wyrazie. Odłożyłam książkę i objęłam się ramionami, czując, że powiedziałam coś niewłaściwego. Bo raczej nie chodziło o to, że Darcy zaczytywał się w klasycznych romansach. Nie znałam go, ale z wyrazu jego twarzy odgadłam, że musiało chodzić o coś głębszego. Podeszłam do biurka szukając w głowie jakichś informacji o rodzinie Davies i nagle stanęłam w miejscu.

Matka Darcy'ego zmarła, gdy ten był jeszcze niemowlakiem. Słyszałam w zeszłym roku jakieś plotki. Ciężko chorowała przed śmiercią.

— Ruszysz się w końcu? — Głos Darcy'ego ociekał złością i zirytowaniem.

Usiadłam pospiesznie na krześle i zaczęłam bawić się palcami. Darcy zaszeleścił papierami, złapał za swój laptop, a potem usiadł na łóżku, które znajdowało się koło biurka. Jego brwi były ściągnięte, a dłoń która uderzała w touchpada drżała lekko.

Czułam, że nie byłam jedyną osobą w pokoju, która myślała o zmarłej pani Davies.

Zerknęłam na naklejkę na laptopie Darcy'ego i przygryzłam wargę.

They will not force us

They will stop degrading us

They will not control us

We will be victorious

— Fan Muse? — zapytałam.

Chłopak zignorował mnie i otworzył podręcznik z chemii na stronie nieszczęsnych zadań.

— Zobaczmy czy i ty wyjdziesz zwycięsko ze swojej bitwy — odparł i wskazał na pierwsze zadanie. — Rozwiąż je, a ja sprawdzę w czym masz braki.

Kiwnęłam z niechęcią głową. Przełamywanie lodów z Darcym Daviesem szło mi wyjątkowo topornie.

Złapałam za długopis i zmarszczyłam brwi, bo nie podobała mi się treść zadania. Dlaczego musiałam być takim chemicznym beztalenciem? — jęknęłam w duchu. W końcu sięgnęłam po kalkulator i zaczęłam trochę bezmyślnie naciskać czarne klawisze — było mi głupio się przyznać, że nie miałam pojęcia jak rozwiązać równanie.

— Co ty tam naciskasz? — Darcy pochylił się nad moim ramieniem, a ja ponownie poczułam mieszaninę cytryny i mięty. — Tutaj jest napisane: piętnaście gram. Dlaczego wciskasz dwadzieścia pięć?

Przełknęłam i wzruszyłam ramionami.

— Przepraszam, nie zauważyłam — mruknęłam, a Darcy westchnął.

— Może właśnie w tym leży problem. Przeczytanie dokładnie zadania to sześćdziesiąt procent szans na sukces.

Chłopak pochylił się jeszcze mocniej przez co jego ramię otarło się o tył mojego. Oboje sapnęliśmy, a Darcy nagle ode mnie odskoczył. Chrząknął i poprawił okulary, a potem siadł na łóżku.

— Musisz się skupić, gdy czytasz polecenie. Zdziwiłabyś się ile razy uwala się całe obliczenia, bo źle się przeczytało dane — mruknął.

Pokiwałam powoli głową. Moja dłoń była oblepiona warstewką potu, a znajdujące się w piersi serce dudniło, powodując szum w uszach. I to wszystko spowodował Darcy Davies — nadęty kujon, który uważał mnie za głupiutkie zwierzątko.

Chłopak, który powinien powodować u mnie jedynie rozdrażnienie.

Zawstydzona opuściłam głowę i szepnęłam:

— Będę bardziej uważać.

— Oby — odparł, a ja zacisnęłam szczękę. — Może zacznij czytać zadania na głos.

Przetarł twarz dłonią, a potem oparł na niej głowę.

— No, zaczynaj — ponaglił mnie, a ja z miejsca wyparłam jakiekolwiek cieplejsze uczucia względem Daviesa.

(Nie)idealni | YA +14 ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz