•zapowiedź•
Wraz z Maddie i Jo idziemy na boisko szkolne, aby odpocząć na czas trwania przerwy i w spokoju pogadać. Od kilku tygodni, odkąd się przeniosłam do North Stone High School, jest to nasz rytuał. Polubiłyśmy taki odpoczynek na świeżym powietrzu, kiedy jeszcze nad North Stone wisiało słońce, a zapowiadało się, że lada chwila nad miastem mają pojawić się ciemne chmury z deszczem.
Usiadłyśmy na samej górze trybun, a następnie wyciągnęłyśmy z naszych toreb przekąski i butelki wody. Ja jak zwykle siedziałam między dziewczynami, po prawej stronie miałam Josephine, a po lewej Madeline. z dziewczynami znałam się od najmłodszych lat, uczęszczałyśmy do tych samych szkół, a nawet klas, dopóki nie stwierdziłam, że pójdę do innej szkoły niż one. Ta decyzja wcale nie była dobra i żałuję jej do teraz.
— Boże, koszykarze na nas patrzą. - odzywa się Jo, wskazując palcem Xaviera Wright, Martina Clarke'a, Tylera Wooda i Alexandra Daviesa, naszych szkolnych koszykarzy, którzy zawsze są w podstawowym składzie drużyny.
— Nie na nas, a na mnie. - odpowiadam i wzdycham ciężko, zerkając w dół trybun, gdzie stali oni przebrani już w swoje stroje do treningu.
— EJ NUDZI WAM SIĘ? MOŻE POKAŻE WAM JAK STRACIĆ WZROK I POŁAMAĆ PALCE? MYŚLĘ, ŻE AKURAT TE FUNKCJE ŻYCIOWE SĄ WAM JEDNAK POTRZEBNE DO UDAWANIA DOBRYCH KOSZYKARZY. - krzyczy do nich Jo. — Nie znoszę tych gnojków.
— Wiesz Harisson, myślę że nigdy nie mieli mordercy w tej szkole.
— Autumn, nie pieprz głupot. Nie jesteś żadną morderczynią. To był wypadek. Poza tym to nie ty byłaś za kierowcą, tylko Josh, a wszyscy dobrze wiemy jaki on jest po alkoholu. Nie idzie mu wytłumaczyć, że nie może prowadzić pod wpływem czegokolwiek. To on jest tutaj mordercą. A jedyny błąd jaki zrobiłaś to to, że za pierwszym razem podczas przesłuchania powiedziałaś, że to byłaś ty za kierownicą i chroniłaś dupę Simpsonowi. Przez to przyklejono do ciebie taką łatkę, a nie inną. - odzywa się Jones. — Poza tym śmieszy mnie to, że ci tam na dole, TE ZJEBY, również byli na tej domówce i to widzieli, a zachowują się jakby ich tam wcale nie było i próbowali ci wtedy pomóc odciągnąć Josha od tego pomysłu! - powiedziała troszkę głośniej żeby nasi "koledzy" z dołu ją usłyszeli.
— Nic z nimi nie zrobisz Mads. Oni wszyscy idą za głosem tłumu. Myślisz, że oni, wielkie gwiazdy koszykówki, wzięliby moją stronę i zaczęli mnie bronić? Proszę cię, musieliby mieć wtedy jakiś ukryty motyw i interes, a bez tego ani rusz. Przecież nikt w tej szkole nie robi nic za darmo, zwłaszcza jeśli chodzi o pomoc drugiemu człowiekowi. - odpowiadam.
— Fakt, w zeszłym roku jak zbieraliśmy pieniądze na schroniska dla zwierząt to osoby organizujące tą imprezę sportową pytały się nauczycieli czy podniosą im oceny za tą "inicjatywę dobroci". I w sumie oni byli na czele tej grupki.- mówi Jo.
Często myślę nad tym co by było gdyby, ale za razem karce się, bo przecież nie mogę cofnąć czasu, choćbym bardzo chciała i postąpić inaczej na tej imprezie, a nawet wolałabym się na niej w ogóle nie pojawić. Wtedy na bank nie byłabym karana za coś czego nie zrobiłam, bo przecież to nie ja spowodowałam ten wypadek i to nie ja byłam osobą, która nic nie zrobiła w sprawie wybicia z głowy Josha tego durnego pomysłu, wręcz przeciwnie. To ja byłam tą osobą, która próbowała zrobić dosłownie wszystko, ale okazało się to niewystarczające.
Nagle poczułam duszność i ciężkość w oddychaniu. Zaczęłam panikować i to bardzo.
Wstałam szybko ze swojego miejsca, otrzepałam instynktownie swoje spodnie materiałowe w kolorze fuksji z wysokim stanem i szybko zbiegłam ze schodów. Dziewczyny wykrzykiwały za mną moje imię, ale ja nie reagowałam. Potrzebowałam odizolować się od wszystkiego i wszystkich, w tym i moich przyjaciółek.
Gdy mam już schodzić z ostatniego schodka trybun, wpadam na kogoś, a w zasadzie na jednego z koszykarzy, bo jakżeby to inaczej. O ironio, dlaczego ja? Spanikowana nie wiedziałam co zrobić. Prawie bym upadła, ale silne dłonie Wrighta uratowały mnie przed upadkiem, ale pomimo tego, że zdążyłam już przywrócić moją równowagę, chłopak dalej mnie nie puścił, wręcz z sekundy na sekundę coraz mocniej ściskał moje ramiona.
— Przepraszam... - ledwie powiedziałam i próbowałam wyrwać się z mocnego uścisku wysokiego bruneta, ale niestety bez skutku. — Proszę, puść mnie to boli... - mówię coraz ciszej.
Xavier jakby się obudził się ze swojej zadumy, rozluźnił uścisk, ale dalej mnie trzymał. Zniżył swoją twarz, tak aby jego usta znalazły się przy moim uchu i szepnął.
— Zapamiętaj sobie jedno, dziewczynko. Może i byliśmy tam na tej imprezie tak samo jak ty i próbowaliśmy ci pomóc, ale to ty tak naprawdę miałaś większe szanse na to, żeby Josh tego nie zrobił. I przekaż swoim psiapsiółkom, żeby przestały nas wyzywać i grozić, bo może się to dla was źle skończyć. - gdy to powiedział, puścił mnie, a ja szybko uciekłam od niego.
Zaczęłam panikować i obwiniać się jeszcze bardziej.
Bo to faktycznie moja wina. Tylko i wyłącznie moja.
CZYTASZ
your heart got teeth
Romanceczasami, jesteś jedyną rzeczą, którą znam czasem jesteś nieznajomą w moim łóżku nie wiem, czy mnie kochasz, czy chcesz, żebym umarł każde małe kłamstwo sprawia, że mam motyle w brzuch walczysz bardzo nieczysto, ale twoja miłość jest tak słodka mówi...