Byłam w trakcie robienia kolacji. Właśnie kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, gdy do kuchni weszła moja siostra. Zawsze miałyśmy dobry kontakt, nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Spytałam ją czy może mi pomóc przy krojeniu marchwi, podczas gdy ja zajmę się wrzuceniem do miski takich składników jak na przykład groszek czy jabłko. Energicznie pokiwała głową i wzięłyśmy się do pracy. W tle słychać było wiosenny deszcz uderzający o parapet zewnętrznej części okna znajdującego się w sąsiednim pomieszczeniu. Lilka podczas krojenia pomarańczowego warzywa cicho podśpiewywała tylko sobie znaną melodię. Razem udało nam się skończyć sałatkę w mniej więcej piętnaście minut. Przygotowywałam herbatę podczas gdy moja siostra nakrywała do stołu. Z szafki wyjęłam jeden talerzyk i nałożyłam na niego solidną porcję sałatki i położyłam kromkę chleba z masłem. Chwyciłam jeszcze sztućce, które po chwili znalazły się na talerzu. Do jednej ręki wzięłam talerz z posiłkiem, natomiast w drugiej trzymałam jeden z kilku kubków z parującą herbatą.
Udałam się do pomieszczenia znajdującego się na końcu korytarza, tuż obok łazienki i delikatnym szturchnięciem nogi otworzyłam drewniane drzwi. Na łóżku pod oknem siedziała spokojnie siwowłosa kobieta będąca moją babcią. Na szafce nocnej położyłam talerz oraz kubek herbaty. Do tego z kredensu stojącego naprzeciwko wyciągnęłam kilka tabletek, które po posiłku powinna zażyć staruszka, ułożyłam je obok kubka, który stał już w połowie pusty. Życzyłam babci smacznego i wyszłam z pokoju. Gdy przekroczyłam próg kuchenny ujrzałam Lilkę z wypchanymi po brzegi policzkami, próbującą połknąć pokarm. Wyglądało to bardzo zabawnie, bynajmniej z mojego punktu widzenia. Z kieszeni bluzy wyciągnęłam telefon i szybko zrobiłam jej zdjęcie po czym się zaśmiałam. Chwilę potem usiadłam do stołu na przeciwko zielonookiej i powoli zabierałam się za jedzenie. Dziewczyna siedząca razem ze mną przy stole upiła łyk herbaty z liliowego kubka i odezwała się.
- Ona nie przyjdzie, prawda? - wyszeptała z ledwo słyszalnym smutkiem w głosie. - Nie wydaje mi się. - odrzekłam - Przecież obiecała, że tym razem zjemy razem posiłek.. - podniosła swój głos - Przecież wiesz, że dużo pracuje i nie ma czasu. - oznajmiłam - Kłamstwo! Ona po prostu nie chce spędzać z nami czasu! Zawsze albo pracuje, ma spotkanie, albo wypadła jej ważna wizyta u jakiegoś lekarza! Nie rozumiesz tego?! - wykrzyczała - ...
Nasza matka zawsze wolała zostać dłużej w pracy, niż jak inne rodzicielki spędzać jak najwięcej czasu ze swoimi dziećmi. Jak byłam młodsza nie rozumiałam tego, ale, im człowiek starszy, tym więcej rozumie. Ja niestety musiałam dorosnąć zbyt szybko, by przejąć opiekę nad młodszą o dziesięć lat siostrą oraz schorowaną babcią. Skończyłam podstawówkę w wieku dwunastu lat, gdyż jak to mówili nauczyciele ,,byłam ponadprzeciętnie inteligentna jak na swój wiek", dlatego po ukończeniu trzeciej klasy przeszłam testy, które były konieczne do zdania pod koniec każdego roku. Sprawdziany z czwartej oraz piątej klasy zdałam bezbłędnie, co spowodowało przeskok do klasy szóstej w wieku zaledwie dziesięciu lat, a maturę pisałam jako najmłodsza osoba w historii mojego liceum w wieku niecałych szesnastu lat. Otrzymałam z niej bardzo wysokie wyniki. Potem zaczęłam pracę w kwiaciarni, by poprawić nieco sytuację finansową w domu. W weekendy natomiast uczęszczałam na studia zaoczne na kierunku związanym z prawem.
Wstawiłam brudne naczynia ze stołu oraz zlewu do zmywarki, włożyłam tabletkę i wstawiłam program, który trwał godzinę, a następnie udałam się do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i odpaliłam laptopa. Otworzyłam program do pisania i zaczęłam pisać rozprawkę z jednego z trzech tematów, które mamy oddać przed końcem przyszłego miesiąca. Ja natomiast wolę mieć wszystko wcześniej zrobione i zaplanowanie. Dawało mi to poczucie spokoju, ponieważ mogłam uniknąć późniejszego stresu związanego z małą ilością pozostałego czasu. Po kilkugodzinnej pracy miałam skończone już dwie rozprawki. Spojrzawszy na zegarek skarciłam się w myślach za siedzenie przy komputerze do godziny wskazującej prawie trzecią w nocy, wiedząc, że muszę wstać jutro najpóźniej o godzinie siódmej. Udałam się do łazienki, wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do swojego pokoju. Nastawiłam budzik w telefonie i podłączyłam go do ładowanie, położyłam się i po kilkudziesięciu sekundach zasnęłam.
...
Skrzywiłam się sięgając w stronę szafki, by wyłączyć irytującą melodię grającą w telefonie, która skutecznie mnie wybudziła. Zegar wskazywał godzinę siódmą piętnaście. Wstałam, ubrałam się w ciemne luźne jeansy, szarą koszulkę i na to narzuciłam bluzę. Podeszłam do lustra, pomalowałam rzęsy i nałożyłam troszkę rozświetlacza w kącikach oczu. Rozczesałam włosy i udałam się do kuchni przygotować śniadanie. W zlewie zauważyłam kubek po kawie, co znaczyło, że rodzicielka wstała już dawno temu i zapewne udała się do pracy. Przy stole siedziała Lila i jadła płatki z mlekiem i przeglądała coś w telefonie. W pewnej chwili wstrzymała oddech i zaczęła uważniej przyglądać się jednemu z postów na instagramie. Zapytałam ją o co chodzi na co ona zaczęła wręcz skakać z radości i oznajmiła, iż jej ulubiony piosenkarz wystąpi za miesiąc w naszym mieście i sprzedaż biletów zacznie się w za równy tydzień w środę, o godzinie jedenastej. Zaczęła mnie błagać bym kupiła jej bilet na ten koncert. Wpadłam więc na pomysł i powiedziałam, że jeśli na najbliższych czterech kartkówkach i pracy klasowej dostanie piątki, to wtedy będzie mogła iść. Z determinacją wypisaną na twarzy pokiwała głową i chwyciła ze stołu wcześniej przygotowaną śniadaniówkę i butelkę wody i wrzuciła je do plecaka, po czym założyła go na plecy, schowała telefon do kieszeni, pożegnała się i wyszła z mieszkania, kierując się na przystanek autobusowy, z którego miała odjazd do szkoły kilka minut potem.
Zaniosłam talerz z kanapkami i szklankę wody do pokoju mojej babci, która jeszcze spała. Odsłoniłam rolety, otworzyłam okno, by się wywietrzyło i obudziłam siwowłosą. Podałam jej leki i wyszłam. Z lodówki wyjęłam jogurt pitny i wsadziłam go do torebki, w której chwilę później znalazł się również telefon wraz z kluczami, którymi przed chwilą zamykałam drzwi od mieszkania. Była godzina ósma dwadzieścia dwa, a ja spacerując w stronę kwiaciarni, która otwierała się o dziewiątej rozmyślałam na kilka tematów. Nie minęła minuta, a ja poczułam, jak ktoś we mnie wbiega i przewracam się. Zdezorientowana patrzę na sprawcę mojego upadku, który także upadł przy tym nagłym wypadku.
- Bardzo cię przepraszam! - odrzekł chłopak i pomógł mi wstać - Nic się nie stało - odpowiedziałam - Wiesz może gdzie znajdę najbliższy sklep? - spytał się nieznajomy - Jasne. Za tamtym szarym blokiem musisz skręcić w pierwszą uliczkę po lewej stronie i wyjdziesz przed chyba biedronką. - wskazałam kierunek w którym jasnowłosy powinien się udać - Dopiero co się tu przeprowadziłam i jeszcze nie jestem obeznany. Dziękuję bardzo za pomoc! - uśmiechnął się i odszedł we wskazanym przeze mnie kierunku, a ja udałam się do pracy.
CZYTASZ
Przypadek
FanfictionPoznali się przypadkiem. On jest piosenkarzem. Ona jest studentką i pracuje w kwiaciarni. On ma siedmioro rodzeństwa. Ona ma tylko jedną siostrę. On nie przepada za słodyczami. Ona uwielbia słodycze. Czasem przeciwieństwa się przyciągają. Czy będ...