ROZDZIAŁ 4: Pożeracz

103 16 5
                                    

PARK JONGSEONG

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

PARK JONGSEONG

Nie czekałem na powrót Heesunga. 

Kiedy wyszedł, natychmiast przytuliłem ucho do powierzchni drzwi, nasłuchując, co działo się po ich drugiej stronie. Czy gdzieś rozlegały się odległe głosy, bądź kroki, jednak nie wychwyciłem nic poza przytłumionym wyciem. 

Z szybko bijącym sercem, zanim straciłem na to odwagę, chwyciłem za klamkę i uchyliłem delikatnie drzwi, bojąc się, że zaskrzypią. Szczerze nie pamiętałem czy wejściu Heesunga towarzyszył jakiś dźwięk. Byłem zbyt przerażony faktem, że ktoś po mnie przyszedł. 

Wyślizgnąłem się, nie otwierając drzwi szerzej. Nie należałem do najlepiej odżywionych, więc bez problemu przecisnąłem się przez wąską szparę. Zerknąłem kilka razy w obie strony, domykając pokój, w którym się obudziłem, aby nikt nie domyślił się, że jakiś idiota postanowił uciec, pozostawiając po sobie tak oczywisty ślad. 

Nie byłem idiotą. Szczerze chciałem w to wierzyć, ale przecież wszystko, co się wydarzyło, było poniekąd moją winą. Gdybym nie poszedł nad rzekę, gdybym nie postanowił rzucić się z mostu, gdybym posłuchał tajemniczego Sunoo i nie odwrócił się, gdybym nie pobiegł w stronę, której nie znałem...

...gdybym się nie urodził. 

Potrząsnąłem głową, jak absurdalne było ostatnie ze stwierdzeń. Wiedziałem, że wtedy, na moście, wierzyłem w nie całym sercem, jednakże teraz wydało mi się to wręcz śmieszne. Nigdy tak naprawdę nie myślałem o śmierci, o samobójstwie. Nigdy nie byłem aż takim tchórzem. 

Mimo to...

Mimo to wspiąłem się na barierki gotów rzucić się w ciemną toń wody, oddać ostatni oddech lodowatym falom i uciec przed wszystkim, co działo się w moim życiu. 

Jak to powiedział mój wybawiciel, nie były to moje myśli. Słowa Sunoo powróciły do mnie tak wyraźne, jakbym usłyszał je dosłownie przed chwilą. Twierdził, że ktoś wsadził mi je do głowy. Że ten ktoś nie odpuści. 

Czyżby mówił o jednym z tych kanibali? Szalonym, białowłosym Rikim, o którym Heesung jakimś cudem wyrażał się z rozczuleniem czy może czarnowłosym o przystojnej twarzy i mrocznym spojrzeniu? Heesung twierdził, że nie byli ludźmi. Może rzeczywiście posiadali zdolność, aby wkładać ludziom myśli do głów. 

Przecież ten Riki zatrzymał ręką jadący samochód! 

Nie mając na czym oprzeć mojej decyzji, posłuchałem intuicji i poszedłem w prawo. Zawsze wybierałem prawą stronę, kiedy nie znałem drogi. Starałem się być czujny, a jednocześnie obserwować otoczenie i nasłuchiwać wszystkich nowych dźwięków. 

Szedłem szarym korytarzem, z którego ścian i sufitu odpadał tynk, tak jak w pokoju, gdzie byłem opatrywany. Wokoło panował nieprzyjemny chłód. Jedyne oświetlenie dawały lampy ledowe, również nie w najlepszej kondycji. Migały co jakiś czas, pobrzękując niczym zrozpaczony owad. 

KANIBAL |Jaywon|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz