O moim życiu

17 0 0
                                    

Kiedy wróciłam przez tylne okno w naszym pokoju od razu kupione przeze mnie litrowe butelki włożyłam do szafek nocnych które stały obok łóżek. Próbując w ciemności znaleźć i swoje łóżko potknęłam się o wystającą deskę od podłogi, spadłam prosto na twarz co okropnie mnie bolało. Przeklinając siebie samą położyłam się na łóżku i zamykając oczy myślałam nad tym co jutro się stanie.

Jak zawsze zostałam obudzona przez promienie słońca gdyż moje łóżko znajdowało się zaraz obok okna.

~Chcę jeszcze pospać... Proszę niech ktoś zatrzyma noc...~

Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju, nie było nic nowego, te same ściany których nawet nikomu nie chciało się malować, to były tylko zwykłe cegły w odcieni brązu (jeszcze żeby te cegły były w jednej całości), w prawym górnym rogu pokoju zaraz obok drzwi stało łóżko Anny, a na przeciwko łóżko piętrowe gdzie spały Nicola i Sara (oczywiście pominę to że bez kłótni kto śpi na górze się nie obyło), natomiast moje łóżko stało obok lekko zarysowanego okna, a zaraz obok mojego łóżka znajdowały się drzwi od łazienki, a podłoga była koloru białego i tu z kolei pięć lat temu ktoś się ruszył żeby zrobić normalną podłogę w sierocińcu, jednak kiedy ostatnim razem kiedy dziewczyny wracały ze swojej nocnej zabawy, (oczywiście były pijane) zaczepiły o śrubkę jednej z desek na podłodze, a stąd się wzięła przeze mnie znienawidzona deska. Kiedy spojrzałam na sufit od razu spuściłam wzrok, tam również nic się nie zmieniło, ta sama śmierdząca biała farba nie dokładnie nałożona i ten sam grzyb który zrobiły inne dziewczyny nad nami czyli Kasia, Luiza, Sandra i Eliza.

Wstałam i od razu poszłam do łazienki by się ogarnąć. Wiele razy patrzę na inne koleżanki z zazdrością ponieważ, wydają swoje pieniądze na śliczne ubrania by nie chodzić w swoich starych, natomiast ja cały czas chodzę w pomarańczowej bluzce z krótkim rękawem, w spodniach do kolan koloru granatowego oraz w rozpinaną zieloną bluzę wiem że to wszystko nie jest do koloru ale tylko to tutaj było do wzięcia za nic w zamian oczywiście na zimę mam kurtkę, ale tylko kurtkę dlatego nigdy nie wychodzę w zimę na dwór. Włosy które sięgają mi do ramion zawsze wiążę w malarski kok i chyba to nie będzie dla was zagadką, w ogóle nie używam kosmetyków, dzięki temu moja skóra jest ,,olśniewająca" jak to powiedziała Sara.

Biorąc prysznic myślałam o tym jak tu trafiłam, i muszę przyznać że nikt nie wie jak mała piegowata dziewczynka z pluszową pandą znalazła się pod drzwiami restauracji, a potem sierocińca...

*Przeszłość*

- Emiś, Emiś chodź do mamusi i tatusia! - moje pierwsze kroki czyli dzień w którym przyjechał on... Brzydzę się wymówić kim dla mnie jest więc nazywam go po prostu bratem taty. Mała pieguska zrobiła swoje kroczki  i upadła prosto w ramiona swojej matki, na co tata się zaśmiał, a mama go za to skarciła, w pomieszczeniu buzowała radosna atmosfera. Zadzwonił dzwonek do drzwi więc tata poszedł sprawdzić kto to, okazało się że to był jego brat Patryk.

- Siema Leszek, witaj Karolino - ukłonił się mojej matce na co ona zachichotała - no i ty mały brzdącu - uśmiechając się do mnie wziął mnie na ręce na co ja odpowiedziałam wzrokiem mówiącym ,,Serio?" nie będę opowiadać całej rozmowy między dorosłymi gdyż byłam za mała by zapamiętać coś tak nudnego jak to.

Następnego dnia mama mnie obudziła z zadowoloną miną na twarzy i z nowiną że brat taty zamieszka z nami, ja wtedy bardzo się ucieszyłam bo bardzo go lubiłam, no i od teraz ma z nami zamieszać, byłam w siódmym niebie, aż do dnia w którym wszystko miało się rozsypać w drobny mak. Wtedy byłam już trochę starsza bo miałam pięć lat, wracałam wraz z mamą i tatą z przedszkola i opowiadałam im o wszystkim co dzisiaj było, a tego dnia uczyliśmy się nowej piosenki którą cały czas im śpiewałam, później poszliśmy na lody ja oczywiście wzięłam smak truskawka-mango i się cała ubrudziłam, widząc to rodzice zaczęli się śmiać i dla zabawy też się ubrudzili lodami, moja odpowiedź była natychmiastowa, zaczęłam się śmiać na cały głos, a rodzice mi zawtórowali. Wracając do domu rodzice o czymś zaciekle rozmawiali, nagle mama gdzieś wyszła nam machając, odmachaliśmy jej i mieliśmy zamiar wejść do domu, ale tata usłyszał jakieś dźwięki z naszymi drzwiami, kazał mi się schować w krzakach na wszelki wypadek, wykonałam polecenie obserwując zza kryjówki całą akcję.

To była chwila za nim mój ojciec poleciał do tyłu, pocisk trafił prosto w jego serce, a jego brat wyszedł z budynku z zadowoloną miną, pochylił się nad nim i coś wyszeptał mu w ucho.

Właśnie w tej chwili wraz z łzami lecących z moich oczu poleciał mój mały cudowny świat...

Uciekłam stamtąd wołając zrozpaczonym głosem moją mamę lecz nikt nie odpowiadał... Deszcz wyczuł mój smutek i zaczął lać, pobiegłam w stronę kartoniku obok śmietników... Ja naprawdę się bałam... Przespałam całą noc pod moim kartonikiem, a rano obudziło mnie słoneczko które radośnie się mieniło.

~Widocznie cieszy się z mojego nieszczęścia~

Pomaszerowałam w stronę najbliższej restauracji i zapukałam w tylne drzwi w których zaraz się pojawił jakiś mężczyzna w okularach

- Czego chcesz? - zapytał mnie

- J-ja chcę tylko coś do jedzenia... - powiedziałam nie pewnie

- A masz czym zapłacić?

- N-nie...

- To co tu jeszcze robisz!? Jazda mi stąd!

Nie powiem ten mężczyzna była dla mnie bardzo nie miły. Cały czas błąkałam się po pobliskim parku szukając mamy, ale nigdzie jej nie było, co dziwne nawet żadnego plakatu typu ,,Zaginiona moja mała córeczka..." nie było... Patrzyłam na drzewa i wyobrażałam sobie jaką miały historię, albo nad tym że z każdym drzewem jestem związana przez rodziców, każda tutaj znajdująca się roślina widziała mnie codziennie gdy się wygłupiałam z rodzicami, a teraz? Teraz próbowałam zahamować swoje łzy, próbowałam nie myśleć o tym co było, a o tym co będzie.

Patrzyłam po kolei na każde drzewo i wydawało mi się że drzewom też jest bardzo przykro, że one też czują ten sam ból. Wiele razy mówiłam rodzicom że drzewa to więzienia dla wróżek i elfów, więc kiedy nas widziały na pewno im poprawialiśmy humor, ale już nigdy do nich nie będę mogła wrócić nawet jak bardzo bym chciała. Każde z tych drzew miało imiona nadane przeze mnie, Lay był drzewem z białą korą, Kris, Anastazja i Miona gdyż przypominała mi Hermionę Granger, i wiele, wiele innych. Przechodząc tak między drzewami w parku myślałam nad tym jak znaleźć mamę, aż nagle przypomniałam sobie lekcję w przedszkolu z policjantem. Szybko pobiegłam do najbliższego radiowozu.

- Co jest mała?- zapytał zaniepokojony policjant, byłam roztrzęsiona i nie miałam pojęcia co mam powiedzieć policjantowi. Zdecydowałam się na ,, klasyczne szukanie rodziców" (w moim języku znaczyło znalezienie rodzica) (jakby ktoś nie wiedział).

- Szukam mojej mamusi... Ma piękne czarne włosy, szmaragdowe oczy, a zazwyczaj chodzi w czerwonych spodniach i białej koszuli z kołnierzykiem, bardzo często robi sobie kitkę z włosów i ma czerwone usta i... Chyba to wszystko...-wychlipałam

- Dobrze zrobimy wszystko co w naszej mocy by znaleźć twoją mamę, a w ten czas podejdź do swojego taty i go zawołaj...

Biłam się nadzieją że tata nigdy mnie nie opuści... Ale przecież wczoraj widziałam jak mój własny ,,wujek" do niego strzela... No niestety musiałam szybciej stać się odpowiedzialna, stać się jak moja matka...

- Mój tata nie żyje... - wyjąkałam

- O... Bardzo mi przykro, wobec tego musimy cię zapisać do pobliskiego sierocińca. Chodź.

Złapał mnie za malutką rączkę i poprowadził przez park, a potem przez miejsce gdzie wiodłam spokojne życie, aż do teraz...

Nagle moim oczom ukazał się wielki szary budynek. Policjant zapukał dwa razy, a w drzwiach ukazała się (wtedy) nieznajoma mi kobieta. Po przegadaniu o czymś z panią, wreszcie się odezwał.

- No dobrze brzdącu zostawiam cię w rękach tej kobiety do czasu aż znajdziemy twoją mamusię...

*Teraźniejszość*

~I cały czas czekam...~


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz