Posiadłość stała tam, duża, zimna i dumna, zsyłając gęsią skórkę na plecy Milesa. Jego stary dom nadal potrafił go zastraszyć i wprowadzić w stan paniki. Od momentu przyjechania na podwórko, Miles Edgeworth stopniowo przypominał sobie każde wspomnienie związane z domostwem. Chcąc się trochę uspokoić został w wyłączonym aucie. Nigdy nie zapomni dnia, kiedy wsiadł do samochodu Von Karmy, kiedy pożegnał się z swoim wcześniejszym życiem przy boku swojego biologicznego ojca. Czuł się nie na miejscu, wciągając się w rodzinę Von Karmów w taki sposób, ale przypuszcza, że bez Franziski po boku byłoby jeszcze gorzej. Dziewczynka od początku wspierała go w jakikolwiek sposób mogła, do czasu, kiedy byli wystarczająco dorośli, by sprzeciwić ich według siebie.
Kobieta była już w środku, jej samochód zaparkowany przed zamkniętym garażem. Miles westchnął głęboko, aby uspokoić swoje nerwy. Jego siostra nie mogła przechodzić przez śmierć ich ojca. Nie znowu, i nie sama.
Miles wyszedł z pojazdu. Otworzył frontowe drzwi, czując stary zapach Von Karmy. Przedpokój stał niewzruszony - antyczne gabinety zamknięte na klucz, obrazy nadal w swoich startych z farby, zakurzonych ramach. Wszystko było takie jak wcześniej, nietknięte, pomimo cienkiej warstwy kurzu nieskazitelne. Na schodach siedziała Franziska. Wyglądała inaczej, Miles zauważył. Jej włosy były krótsze niż wcześniej, a uniform, który nosiła zazwyczaj został zastąpiony czerwoną sukienką. Kobieta zauważywszy swojego brata zza ekranu telefonu schowała urządzenie do czarnej torebki.
Kleiner bruder.
Franziska.
Oboje przytaknęli, po czym nastała cisza. Franziska westchnęła i wstała, opierając swoje ręce na biodrach.
Miejmy to już za sobą. - Franziska obróciła się plecami do Milesa i skierowała się w stronę schodów.
Miles zatrzymał się, jednak po chwili zaczął śledzić Franziskę w jej krokach. Skierował głowę w dół, nie chcąc patrzeć na miejsce, w którym spędził swoje dzieciństwo.
Znajdowali się w jego pokoju. Był masywny, tak samo jak wszystko w środku. Franziska otworzyła szafę i zaczęła pakować ubrania jej ojca. Miles podszedł do jego miejsca pracy. Czuł się mały przy wielkim biurku Von Karmy, przy pozłacanej plakietce z jego nazwiskiem. Mimo tego kucnął przy szafkach. W środku znajdowały się różne papiery, dokumenty, foldery związane z jego pracą jako prokurator. Były to głównie sprawy sprzed roku, sprzed czasu, kiedy została odbyta jego egzekucja. Miles skrzywił się. Nie rozmawiał z Franziską o śmierci ich ojca, nawet przed jego rocznym zniknięciem. Był to długi rok bez Franziski i bez Phoenixa i bez jego wcześniejszego życia. I wtedy wyskoczyła sprawa Engarde... Nawet, kiedy wrócił nie miał szansy porozmawiać z swoją siostrą. Franziska...
Miles odłożył dokumenty, które trzymał w ręce i podniósł się z miejsca. Tym gestem zaalarmował Franziskę, która obróciła się natychmiastowo, jakby złapana na złym uczynku. Jej oczy były przeszklone, a w ręce trzymała jeden z garniturów Von Karmy.
Franzy... - powiedział, testując wody. Kobieta spuściła z niego wzrok.
Pamiętasz mój wielki dzień? - zapytała słabym głosem, - Ten był tylko na specjalne okazje, ale...
Przez chwilę zapadła cisza, w której Franziska zbierała swoje słowa.
To chyba był ostatni raz, kiedy był ze mnie szczerze dumny. Potem służyłam mu, tylko, aby być w jego drodze.
Miles zamilkł.
Nigdy nie był dobrym ojcem. - Powiedział w końcu, zbierając oddech. - Jego stanowisko jako prokurator nie wyjaśniało go od naszego prawidłowego wychowania.