Pięć przyjaciółek postanowiło spełnić marzenie i wyjechać do Meksyku.
Nigdzie nie było mowy o narkobiznesie, podwójnym morderstwie i pościgu.
Pytanie tylko czy wyjdą z tego cało?
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
GDAŃSK, ROK 2029.
— Japierdole. — stęknęła Elena, targając ze sobą walizkę, która jak na złość nie chciała jej jechać po chodniku. — Co za gówno.
Było jeszcze zbyt wcześnie by mogła się wkurzać o byle co ale wszechświat nie chciał z nią współpracować. Akurat dziś gdy miała spełniać swoje marzenie, akurat dziś wszystko musiało się pierdolić.
— Eleeenaaa! — usłyszała znajomy pisk wydobywający się z gardła Mariany, która zaczęła biec w jej kierunku z otwartymi ramionami. — Kochanie Ty moje!
Świetnie. Jeszcze mnie staranuje.
Pochwyciła ją w żelazne sidła swoje.go uścisku, od którego zrobiło jej się niedobrze. Mimo to zaciągnęła się jej zapachem, który przywiódł jej na myśl ich lata w liceum.
— Rosa puszczaj. Widziałyśmy się wczoraj.
— No i co? Wiesz, że za Tobą tęsknie.
Ja za sobą też, chciała powiedzieć ale ugryzła się w język.
— Coś Ty się tak odwaliła jak szczur na otwarcie kanału? — zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, mając na ustach prowokujący uśmieszek.
Elena wzruszyła ramionami. Miniówa i sandałki na obcasie były jedynym co wygrzebała z szafy tamtego ranka, biegając z gorączką po domu w poszukiwaniu żelazka.
— A tak jakoś. — przyznała rozglądając się dookoła. — Gdzie Blanca?
— Mówiła, że schodzi z parkingu. — odparla poprawiając swoje krótkie, brązowe włosy. — Dam głowę, że ubrała się jeszcze lepiej od Ciebie. Stawiam na te obcasy ze studniówki i lateks.
Brunetka wywróciła oczami.
— A ja chyba Wam powiedziałam, że macie ubrać się lekko i wygodnie.