Dom zawsze wydawał mi się zbyt duży, jakby nie był przeznaczony dla dwóch osób. Wysokie sufity, zimne ściany i zapach starego drewna tworzyły atmosferę, której nie potrafiłam nazwać. Nawet w najbardziej słoneczne dni wnętrze było wypełnione półcieniami. Światło wpadało przez wąskie, matowe okna, jakby z oporem, a mrok zdawał się czaić w kątach, nigdy do końca nie rozproszony. Matka zawsze powtarzała, że pewne sekrety nie lubią wychodzić na światło dzienne.Mówiła to przy różnych okazjach. Gdy pytałam o coś z przeszłości, gdy zastanawiałam się nad czymś, co wydawało się dziwne w naszym domu. Było to dla niej jak mantra, zaklęcie, które miało mnie powstrzymać przed zadawaniem pytań.
Często pytałam ją, czy jest ktoś poza nami, czy mamy jakąś rodzinę.
- Nie potrzebujesz nikogo poza mną, Astorio - odpowiadała wtedy, unikając mojego spojrzenia.
Jej głos był spokojny, ale słyszałam w nim coś, czego nie rozumiałam, jakby strach, a może smutek. Nigdy nie rozwijała tego tematu, a ja, choć pełna pytań, bałam się drążyć.
Żyłam w tym domu od zawsze, ale wciąż wydawało mi się, że nie znam go w pełni. Zawsze mama powtarzała, że ten dom to mój azyl. Nie pozwalała mi stąd wychodzić, mówiąc, że na zewnątrz nie ma nic, co powinno było mnie interesować. W domu były zakamarki, do których matka nigdy mnie nie zapraszała, miejsca, które zdawały się należeć do niej, a nie do nas obu. Szczególnie piętro. Zamknięte drzwi na końcu schodów, pomalowane na biało, z łuszczącą się farbą, były częścią domu, o której się nie mówiło.
- Nie zaglądaj tam, Astorio,- powtarzała, kiedy widziała, że patrzę na drzwi zbyt długo. - Niektóre tajemnice są takie, że lepiej, by zostały w ukryciu.
Nigdy nie rozwijała tej myśli, ale jej ton nie zostawiał miejsca na sprzeciw.
Matka była dla mnie zagadką. Surowa, ale nieokrutna. Jej miłość była trudna do uchwycenia, jak światło widziane z daleka, ledwo widoczne, ale wystarczające, by dać mi poczucie, że jestem bezpieczna. Miała w sobie coś niedostępnego, coś, co budziło we mnie zarówno szacunek, jak i niepokój.
Każdego ranka przygotowywała śniadanie z mechaniczną precyzją. Stawiała na stole kromkę chleba i kubek herbaty, nie pytając, czy chciałabym coś innego. A ja nigdy nie mówiłam, że wolałabym coś innego. Żyłyśmy obok siebie, jak dwa tryby w tej samej maszynie, funkcjonujące, ale nie do końca połączone.
Wieczory były inne. Matka zamykała się w sobie jeszcze bardziej, jakby zmrok przynosił ze sobą coś, co ją przerażało. Obserwowałam, jak przechodzi przez pokoje, sprawdzając zamki i zasłony. Jej ruchy były powolne, ale precyzyjne, jakby od tego zależało nasze życie. Gdy docierała do drzwi na piętro, zatrzymywała się na dłużej, jakby coś ją przy nich trzymało. Ale nigdy ich nie otwierała, a klucz zawsze nosiła na szyi.
Raz zapytałam, dlaczego te drzwi są zawsze zamknięte.
- Bo tak musi być - odpowiedziała szybko, nawet na mnie nie patrząc. - Niektóre sekrety mają swoją cenę, Astorio. Lepiej ich nie płacić.
Jej słowa zostały ze mną, choć ich sens był dla mnie nieuchwytny.
Czasami wydawało mi się, że drzwi na piętro żyją własnym życiem. Gdy zostawałam sama, nasłuchiwałam, domu, wiatru, czasem odległego trzasku drewna, i choć wiedziałam, że to tylko moje wyobrażenie, czułam, że coś na górze czeka.
Matka nigdy o tym nie mówiła. Zamiast tego kierowała całą swoją uwagę na mnie, choć nigdy w sposób czuły. Jej troska była praktyczna, niemal mechaniczna. Gdy chorowałam, podawała mi lekarstwa, ale nie trzymała mnie za rękę. Gdy płakałam, mówiła, żebym się uspokoiła, ale nigdy nie pytała, dlaczego.
![](https://img.wattpad.com/cover/354088124-288-k875542.jpg)
CZYTASZ
Lost Sister / korekta poprzedniej wersji „missing sister"
Teen Fiction"Lost Sister" Całe życie Astoria Holloway wierzyła, że jej świat kończy się na matce - samotnej, tajemniczej kobiecie, która nigdy nie mówiła o przeszłości. Ale gdy matka nagle znika bez śladu, Astoria zostaje sama... do czasu, gdy odnajduję papiery...