Rozdział 10.

6.7K 377 89
                                        

Zaciekawiona zachowaniem Remo, zabrałam swoje rzeczy ze stolika i podeszłam do niego, w tym samym momencie, kiedy ktoś z ochrony również dotarł do mężczyzny.

– Nasz informator potwierdził, że widział ludzi Mangano w pobliżu uczelni panienki Roy. – Ochroniarz poinformował DeLuciano

Zmarszczyłam brwi i przysłuchiwałam się ich rozmowie. Kompletnie nie wiedziałam, kim był wspomniany mężczyzna.

– Mangano również jest w mieście? – zapytał Remo.

– Tego jeszcze nie wiemy – odparł mu ochroniarz.

– Wyślij tam ludzi jeszcze raz – polecił. – Macie się dowiedzieć, czy ta gnida przyjechała do miasta. Powiadomcie Rocco i dajcie mu znać, że Olivia jest już ze mną.

– Remo? – szepnęłam. – Co się dzieje?

– Małe problemy, panienko Roy. – Młodszy DeLuciano zadrwił i zwrócił do mnie w sposób, jaki zrobił to ochroniarz. – Wsiadaj. Jedziemy do domu.

– Nie wsiądę, dopóki nie powiesz, co się dzieje. – Założyłam ręce pod piersiami. – Kim jest Mangano?

– Do auta.

Już nie było mu tak wesoło, kiedy zaczęłam się stawiać.

– O kim mówił ten ochroniarz?

– Jedziemy, Olivia. – Otworzył drzwi od strony pasażera i wskazał dłonią na fotel, patrząc mi w oczy.

– Wsiądę, jak mi powiesz.

Mężczyzna odchylił głowę w tył i westchnął, a następnie spojrzał na mnie z widocznym przejęciem...

– Lubię, kiedy kobieta ma swoje zdanie, ale w tym momencie mnie wkurwiasz.

– Ty mnie też. – Wzruszyłam ramionami.

Podszedł do mnie bliżej.

– Do auta, ostatni raz proszę – warknął i zacisnął zęby, kiedy popatrzył na moje usta.

Poczułam mocny dreszcz, spowodowany adrenaliną. Remo w tamtym momencie zaczął przypominać swojego brata, a mi zachciało się sprawdzić jego granice. Byłam przy nim pewniejsza...

– Nie – powiedziałam. – Pojadę z tobą, dopiero jak się dowiem, o co chodzi.

– Nie? – Zaśmiał się.

Chwycił mnie w pasie i przerzucił przez swoje ramię. Nie zdążyłam zareagować, tylko wciągnęłam powietrze razem z mocnymi perfumami Remo.

– Puść mnie, Remo – powiedziałam głośniej.

I tak zrobił, ale zaraz po tym, usadził mnie na siłę w swoim samochodzie. Zajął miejsce za kierownicą i ruszył z piskiem opon. Nic mi nie dało szarpanie się z nim. Był większy i silniejszy...

– Nigdy więcej tego nie rób – wrzasnęłam.

– Nigdy więcej nie stawiaj oporu – powiedział spokojnie.

– Chciałam się tylko dowiedzieć, a ty kolejny raz dotknąłeś mnie bez pytania!

– Następnym razem zapytam – prychnął. – Dziś nie było czasu.

– Nie będzie następnego razu! – oburzyłam się.

Remo wywrócił oczami.

– To nasi wrogowie – poinformował mnie.

– Wrogowie? – Przestraszyłam się. Zapomniałam nawet na moment, o co byłam na niego zła.

To źle brzmiało. Bardzo źle...

Motyl | zakończona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz