piwo.

83 10 22
                                    

     House podał swojemu przyjacielowi butelkę niedawno otworzonego piwa, którą ten przyjął z wdzięcznością. Sam następnie zasiadł obok na kanapie, uważając przy okazji, by nie wylać choćby kropli tego jakże cennego trunku.

     Następnie upił pierwszy łyk, czując, jak pierwsze promile zwinnie przedostają się do jego układu krwionośnego, a niesforne bąbelki delikatnie łaskoczą go w nasadzie nosa.

     - Brakowało mi tego – zaczął Wilson, wpatrując się zamyślonym wzrokiem w butelkę. Swoją dłonią powoli pocierał jej szyjkę, ścierając tym samym pozostałości skraplającej się pary wodnej.

     - Hm? – House uniósł do góry lewą brew i przekręcił głowę w kierunku przyjaciela. Wilson już miał powtórzyć swoje poprzednie słowa, gdy drugi mężczyzna momentalnie mu przerwał. – Ach, tak. No. Mnie też.

     James uśmiechnął się co nieco. Nawet jeśli odpowiedź doktora brzmiała na nieco wymuszoną.
     Ostatnio on jak i House mieli po kupę roboty, więc ciężko im było zorganizować jakiś męski wieczór w towarzystwie dobrego piwa i wysłużonej kanapy.

     Pociągając pierwszy i na pewno nieostatni tego wieczoru łyk, nie mógł się powstrzymać od skierowania spojrzenia na swojego kompana.
     Mimo tego, że znał tę perfidną twarz od dobrych paru lat, zawsze przyłapywał się na studiowaniu jej od samego początku; zaczynając od krótkich włosów nieokreślonego koloru, przez wiecznie zmarszczone czoło i przeszywające na wylot duszę niebieskie ślepia, aż po wąskie usta stworzone tylko po to, by obdarowywać je dniem i nocą pocałunkami.

     Nieważne ile razy James by mu się nie przyglądał – i tak za każdym razem miał wrażenie, jakby zakochiwał się w tym draniu na nowo.

     Gregory'emu również ciężko było ukryć fakt, że patrzenie na twarz drugiego doktora wprawiało go w stan co najmniej błogi. W życiu nie poznał nikogo piękniejszego.

Oczy House'a wpierw zatrzymały się na jego miękkich włosach w kolorze gorącej czekolady, powoli przenosząc się w kierunku sarnich oczu mężczyzny, które sprawiały, że jego serce topniało przy każdym, nawet najmniejszym kontakcie wzrokowym. Następny w kolei był idealnie wkomponowany w twarz nos oraz pełne usta, które same prosiły się o to, by wycałować je w całości.

     Nieważne ile razy House by mu się nie przyglądał – i tak za każdym razem miał wrażenie, jakby zakochiwał się w tym idiocie na nowo.









A/N:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA WUJASA!!!!!!!!!!!!!!!!!!

ZDROWIA SZCZĘŚCIA POMARAŃCZY NIECH CI ŻONA NAGO TAŃCZY!!!!!!!

SWEET SIXTEEN AND WE HAD ARRIVED!!!!!!!!!!

z góry przepraszam jeśli charaktery postaci są w jakiś sposób niezgodne z treścią serialu; nigdy go nie oglądałem.

peace and love.

piwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz