Prolog

100 13 1
                                    

"[...] bardzo łatwo jest stracić

wszystko, co uważało się za dane na zawsze".

- Cassandra Clare, Miasto Kości

Nate przeglądał się w lustrze, kiedy mama w kuchni przygotowywała sobie kolejnego drinka. Siedziałam w milczeniu na ostatnim drewnianym stopniu strachy schodów, opierając głowę o chropowatą powierzchnię ściany. Farba od dawna łuszczyła się, a jej odłamki zdobiły rozpadające się schody. Praktycznie każdy kąt w domu wymagał naprawy, ale zdawało się, że tacie nic nie przeszkadzało. Rzadko się pojawiał, a kiedy już to robił, najczęściej nie zwracał na nic uwagi. Wydzierał się na mamę, a mnie kazał iść do siebie. I wcale nie przejmował się tym, że w moim pokoju jest zimno. Zresztą, nie lubiłam być sama. Samotność była dla mnie największą karą. Kiedy człowiek jest pozostawiony sam sobie jego myśli atakują z tak potężną siłą, że niełatwo jest się im oprzeć. Czasami cichy szept skłania do złych uczynków, podpowiada, co powinnam zrobić. I nie zawsze jestem w stanie odróżnić, kiedy powinnam go wysłuchać.

— Gdyby coś się stało, to zaraz do mnie dzwoń — rzucił Nate z przejęciem w głosie. Ukradkiem wychylał się w stronę kuchni, zerkając na roztańczoną sylwetkę mamy. Westchnął cicho i znów spojrzał na mnie. — Dobrze? — dodał, robiąc kilka kroków w moim kierunku.

Wstałam, odpychając się od drewnianej powierzchni schodów i pokiwałam głową.

— Dobrze — odparłam luźno i objęłam brata w pasie.

— Obiecujesz? — upewnił się.

— Tak, Nate, obiecuję.

— Gdyby mama zachowywała się dziwnie... — przeciągnął powoli, jakby bał się dokończyć zdanie. Uniosłam głowę, patrząc na zatroskaną twarz Nathaniela. — Po prostu zadzwoń do mnie — dokończył, ścierając z mojej twarzy resztki łuszczącej się ze ścian farby.

Mama, nucąc coś pod nosem, podeszła do nas i szybkim ruchem objęła syna. Miała dobry humor, śmiała się i nikt nie wiedział nawet dlaczego. Lubiłam, kiedy była szczęśliwa.

Mimo pozytywnego nastawienia kobiety, Nate skrzywił się lekko, kiedy uścisnął jej drobne ciało.

— Baw się dobrze, kochanie! Tylko proszę, uważaj... jestem za młoda na bycie babcią! — Zachichotała cicho i cofnęła się. Objęła mnie za ramię i skinęła w stronę chłopaka.

— Dobrze mamo — odparł, śmiejąc się cicho pod nosem. Pochylił się i ucałował matkę w czoło, a następnie zwrócił się do mnie. — Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy — mruknął i mnie również pocałował. — Wrócę po północy — rzucił i obrócił się na pięcie do wyjścia. Zanim otworzył drzwi, zawahał się i jeszcze raz przypomniał o naszej rozmowie, a potem wyszedł.

— Wygląda na to, że zostałyśmy same — mruknęła mama, uśmiechając się do mnie szeroko. — Co chciałabyś robić?

Wzruszyłam ramionami. Nie obchodziło mnie, co będziemy robić. Liczyło się tylko to, że będziemy razem. Żałowałam, że Nate nie spędzi z nami sylwestra, ale był nastolatkiem i miał wielu znajomych. Ja byłam za mała, żeby gdziekolwiek wyjść, a poza tym nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Moją jedyną kumpelą była Cheryl, ale ona spędzała sylwestra i święta ze swoją rodziną w Oregonie.

— Może obejrzymy jakiś film? — spytałam, a mama, odchyliwszy głowę do tyłu, roześmiała się głośno.

— Głuptasie, powinnyśmy zaszaleć. Mamy dzisiaj ostatni dzień w roku, zróbmy coś szalonego!

Zamrugałam kilkukrotnie, przyglądając się rozpromienionej twarzy mamy. Kobieta nagle upuściła kieliszek z drinkiem na podłogę i chwyciła mnie gwałtownie za rękę. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, biegłyśmy w kierunku drzwi, a potem na zewnątrz, gdzie od razu uderzył we mnie mroźny podmuch zimnego wiatru. Padał śnieg, a jego płatki zatrzymywały się na moich włosach tylko po to, by za moment się rozpuścić.

Przetarłam twarz i spojrzałam na kobietę, która kładła się właśnie na śniegu i zaczęła energicznie machać rękoma i nogami, tworząc pod sobą kształt anioła. Nie byłam przekonana, czy to dobry pomysł, mogłyśmy się przecież przeziębić. W domu i tak było chłodno, a kiedy wrócę cała przemoczona, na pewno będę chora.

Podciągnęła się do góry i szarpnęła mnie za rękę, dając tym znak, bym położyła się obok niej. Niepewnie wykonałam polecenie i zaczęłam powtarzać jej ruchy. Mama śmiała się głośno, zupełnie ignorując mijających nas przechodniów, którzy rzucali pod nosem nieprzyjemne dla ucha komentarze.

Potem przekręciłam się na bok i spojrzałam na jej uśmiechniętą twarz. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że ludzie nas oceniają. Nie zdawała sobie kompletnie sprawy z tego, że ci wszyscy, którzy się niepokoili, robili to słusznie.

— Mamo — zaczęłam, a ona zwróciła się w moją stronę.

— Tak, kochanie?

— Wróćmy do domu — rzuciłam i podniosłam się z miejsca. Chwyciłam ją za nadgarstki i próbowałam podciągnąć jej ciało, ale okazało się zbyt ciężkie. Kobieta śmiała się z tego, że sobie nie radzę. — Chodź, mamo — prosiłam.

W końcu wstała i nagle emocje ją opuściły. Przede mną stała marionetka bez życia. Wpatrywała się przed siebie bez słowa, a ja cicho westchnęłam i pociągnęłam ją do domu.

Kiedy znalazłyśmy się w środku, powędrowałam do swojego pokoju i się przebrałam w suche ciuchy, a potem zeszłam na dół, gdzie mama nalewała sobie kolejny kieliszek wina, zupełnie ignorując fakt, że przed chwilą rozbiła już jeden. Stałam w przejściu i widziałam, jak idzie w stronę salonu, depcząc gołymi stopami po stłuczonym szkle, a następnie zostawia na podłodze krwawe ślady. I nic sobie z tego nie robiła.

— Pójdę wziąć ciepłą kąpiel, zrobiło mi się zimno. Poczekasz tu na mnie?

Pokiwałam głową, a ona uśmiechnęła się i pochyliła, żeby pocałować mnie w czoło.

Zaraz zniknęła za drzwiami łazienki.

Postanowiłam posprzątać bałagan, jaki zrobiła mama, a następnie usiadłam na kanapie, okryłam się kocem i włączyłam telewizor. Sama nie wiem, kiedy, ale zasnęłam.

Obudziły mnie ostre wystrzały i kolorowe błyski za oknem. Podniosłam się szybko z miejsca i poleciałam do szyby, spoglądając na rozświetlone niebo. Nastał nowy rok, a ja w głębi serca bardzo się cieszyłam, że ten stary był już tylko przeszłością. I nagle coś mnie tknęło.

Mechanicznie odwróciłam się w stronę kanapy. Kiedy nie zobaczyłam nigdzie w pobliżu mamy, moje dłonie zaczęły drżeć. Oderwałam stopy od ziemi i pobiegłam w kierunku łazienki. Dopiero kiedy znalazłam się przy drzwiach, zobaczyłam, że cała podłoga w korytarzu pokryta jest wodą wypływającą ze szczeliny w drzwiach łazienki. Szarpnęłam pewnym ruchem za klamkę i wpadłam do środka. Moje ruchy były tak koślawe, że od razu upadłam na kolana.

Widok, jaki zastałam, zagościł w mojej pamięci już na zawsze. Ból, jaki czułam, rozerwał każdą cząstkę, z jakiej składa się moja dusza. Z poziomu podłogi widziałam jedynie zwisającą bezwładnie z wanny dłoń, po której spływała bez końca krew, a zaraz pod jej przykryciem, głębokie wzdłużne nacięcie. I nie byłam w stanie się poruszyć. Świat zwolnił, a ja jedynie śledziłam ruch spływających na ziemię kropli krwi. Słyszałam ich dźwięk. I niczego więcej wokół siebie.

Złapałam ją za rękę, brudząc się we krwi. Potrząsnęłam nią, ale wciąż się nie ruszała. Nie reagowała, więc zaczęłam na nią krzyczeć, ale to też nic nie dało. Wtedy poczułam okropny żal i złość, uczucie, którego nie da się określić jednoznacznie. Uderzyłam ją w twarz, a pod wpływem mojego ruchu, jej głowa opadła na drugi bok.

Zaraz ja też upadłam. I w tym dniu umarłam razem z nią.

Zanim Odejdę (Zostanie Wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz