17. Prawdziwy świat

292 85 153
                                    


Mimo że wyruszyliśmy z samego rana, ulice stolicy już były zapełnione. Sallister był dużym miastem, dlatego mozolne przedzieranie się przez tłum zajęło nam większą część dnia. Za granicą ostatnich domostw pogoniliśmy konie do galopu. Wcale nie upłynęło wiele czasu, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Dolora zaproponowała nocleg na obrzeżach lasu, do którego mieliśmy wejść nazajutrz. Chętnie przystałam na jej propozycję. Chociaż jeździłam często, rzadko spędzałam w siodle tyle godzin i czułam już, że moje mięśnie zaczynają oponować przed dalszą drogą. Wstyd przyznać, ale Daniel musiał pomóc mi zejść z konia.

- Zajmę się zwierzętami - powiedziała Klara z uśmiechem. Była Medyczką, więc czuła naturalną więź ze światem przyrody. - Zaraz was wyczyszczę i nakarmię, dzielne rumaki - zaczęła szeptać czule, odprowadzając konie na bok.

- Jest sens rozbijać namioty? - zastanowił się Gerard, spoglądając w bezchmurne niebo. - Nie zanosi się na deszcz.

Daniel wzruszył ramionami.

- Mnie wystarczy derka i coś pod grzbiet.

Strażnicy i narzeczony spojrzeli na mnie.

- Chętnie spędzę noc pod gołym niebem - rzekłam szybko.

Nigdy wcześniej nie spałam poza pałacem. Spojrzałam w górę. Pierwsza noc powinna być magiczna: rozgwieżdżone niebo, wiatr na policzkach, trzask palącego się drewna... Właśnie wtedy poczułam na skórze chłodny powiew niosący ze sobą zapach zimy. Hm, może ta noc nie będzie aż tak przyjemna, jak w mojej wyobraźni. Mimo to uśmiechnęłam się hardo i spytałam:

- Do czego mogę się przydać?

Proszę, znajdźcie mi jakieś zajęcie... Nie chciałam wyjść na roszczeniową Księżniczkę wyręczającą się Strażnikami i Hallerem. Im szybciej przekonam się, jak wygląda życie na szlaku, tym lepiej. Przynajmniej tak mi się wydawało.

- Możemy iść po drewno - odparła Dolora i dodała, mrugając sugestywnie: - Kiedy konar zapłonie, życie staje się piękniejsze.

Roześmiała się głośno.

Wspominałam już o jej rubasznym poczuciu humoru? Nie wspomniałam chyba, że czasem umiała wprawić mnie w zakłopotanie. To był właśnie taki moment. Byłam młoda i byłam dziewicą, ale słyszałam dość, by wiedzieć, co Dolora miała na myśli, rzucając niewybrednym żartem. Bojąc się, że obleję się zaraz rumieńcem, nie patrząc na Gerarda i Daniela poszłam w najbliższe krzaki, by poszukać gałęzi na opał. Moja Strażniczka weszła między drzewa kilka metrów dalej. Szybko straciłyśmy się z oczu, ale przez jakiś czas słyszałam hałas, jaki celowo robiła, by łatwiej mi było ją namierzyć, gdyby była taka potrzeba.

- Jakbyś mnie potrzebowała, to krzyknij! - rzuciła jeszcze Dolora.

- Zapamiętam! - odparłam.

Ruch dobrze mi zrobił. Pozwolił rozgrzać i porozciągać zastane mięśnie. W krótkim czasie zebrałam całe naręcze cienkich i grubszych gałązek. Zobaczyłam też przewrócone drzewo, które przy odrobinie Mocy mogło szybko przeistoczyć się w doskonały materiał na ognisko. Mogłam tu wrócić z kimś do pomocy i po dwóch takich spacerach mielibyśmy opał na całą noc. Odłożyłam zebrane patyki i ruszyłam w stronę starego drzewa. Zebrałam magię, uformowałam ją i precyzyjnie nakierowałam na górną część suchego pnia.

Wypuściłam Moc i w tej samej chwili poczułam, jak ktoś za mną chwyta mnie w pasie i przyciąga mocno do siebie.

- No, no, kogo my tu mamy? Zagubiłaś się, panieneczko?

TOM I. Księżniczka Pierwszego Świata [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz