WIKTORIA
Odrabiam lekcje. Karmel leży obok mnie. Dzisiaj jakoś zaspokojenie jest. Matka nie wparowała do mojego pokoju wcześniej rano jak każdego weekendu. Zerkałam co chwilę na drzwi.
- Dziwne.- Westchnęłam.
Spojrzałam na zegarek. Była prawie dziewiąta. Zamknęłam zeszyt.
- Idziemy na spacer Karmel?
Spojrzał na mnie. Wstałam. Podeszłam do drzwi. Złapałam za klamkę. Wzięłam głęboki wdech. Zerkałam na psinkę. Wiedział, o co mi chodzi. Widziałam to w jego oczach. Wyszliśmy z mojego pokoju. Powoli szliśmy do wyjścia. Słyszałam grający telewizor. Zatrzymałam się przed salonem. Ojciec leżał na kanapie. Powoli stawiałam kroki, żeby nie słyszał. Karmel szedł obok mojej nogi najciszej, jak potrafił. On też się bał. Myślałam, że dzisiaj idzie do pracy, ale niestety myliłam się. Byliśmy prawie przy drzwiach, gdy usłyszałam melodię. Dzwonił jego telefon. Musieliśmy jak najszybciej wyjść. Karmel odwrócił pyszczek w stronę salonu. Dał mi sygnał, że się zbliża. Dobiegłam do drzwi. Wybiegliśmy szybko, zamykając drzwi.
- Udało się. - Westchnęłam z ulgą.- Dobra idziemy.
Chodzimy po osiedlu dłuższy czas. Nie chciałam jeszcze wracać do domu.
- Może pójdziemy do parku?
Spojrzałam na niego. On na pewno też nie chciał wracać. Skręciłam w uliczkę prowadzącą do parku. Szliśmy ścieżką przez las. Słyszałam już śmiech dzieci. Zbliżaliśmy się do placu zabaw. Usiadłam na ławce. Wskoczył obok mnie Karmel i się położył. Pogłaskałam go. Zamknęłam oczy na chwilę, wsłuchując się śpiew ptaków. Usłyszałam blisko siebie śmiech. Otworzyłam oczy a obok mnie przebiegła dziewczynka. Za nią idą rodzice, krzycząc, żeby zwolniła. Biegiem dziewczynka wpadła na pac zabaw. Odwróciła się do nich, krzycząc.
- Tato pobaw się ze mną!
Uśmiechnięty mężczyzna podbiegł do córki.
- Przepraszam czy bym mogła obok pani usiąść?
Odwróciłam się do niej, nie spodziewając się tego.
- Oczywiście. Karmel zejdź z...
Nie dokończyłam mówić, bo mi przerwała.
- Nie przeszkadzam mi on. - Uśmiechnięta powiedziała.
Usidła obok nas. Wróciłam wzrokiem do dziewczynki. Głośno się śmiała. Mężczyzna właśnie brał ją na ręce. Rozłożyła szeroko ręce, udając samolot. Nie schodził jej uśmiech z twarzy.
- Szybciej tatusiu!
Czułam się dziwnie. Coś w środku mnie ściskało.
- Wystarczy już kochanie.- Powiedział mężczyzna do córki.
Postawił ją na ziemi.
- Dobra! Chodźmy się po bujać na huśtawkach.
Złapała mężczyznę za dłoń ciągnąć go. Obserwowałam ich z utęsknieniem. Ja nigdy tak nie miałam.
- Czy bym mogła pogłaskać pieska?
Zapytała się mnie kobieta. Zerknęłam na nią.
- Tak.
Obserwowała dalej dziewczynkę w warkoczach. Mężczyzna bujał ją.
- Mocnej tato!
Odchyliła głowę do tyłu i zaczęła piszczeć z radości.
- Jak ma na imię piesek?
Usłyszałam glos kobiety.
- Karmel.
Nie zwracałam już uwagi na to, co mówiła kobieta. Wpatrywałam się szczęśliwą dziewczynkę jak w obrazek. Spojrzałam na pustą karuzelę. Widziałam tam siebie siedzącą samą. Zawsze byłam sama. Moi rodzice nie bawili się ze mną. Mieli mnie gdzieś. Gdy byłam mała, przychodziłam tu i siadałam na karuzeli. Obserwowała bawiące się dzieci z rodzicami. Za każdym razem marzyłam o takiej chwili, ale podświadomie wiedziałam, że nigdy tak się nie wydarzy. Poczułam spływającą łzę po policzku.
- Zbudujmy zamek!
Krzyczy dziewczynka.
- Mamo chodź do nas!
Kobieta wstała i dołączyła do nich uśmiechnięta. Pocałował córkę w policzek.
- Marzenie.- Wyszeptałam.
Spojrzałam na psinkę.
- Ale dzięki temu znalazłam cię Karmel.
Spojrzał na mnie szmaragdowymi oczami. Mój kochany piesek. Znalazłam go w moje ósme urodziny. Szłam z placu zabaw ścieżką przez las. Usłyszałam piszczenie w krzakach. Był w pudełku cały brudny i wychudzony. Bałam się, że go nie uratuje. Zabrałam go do domu i wykąpałam. Ukrywałam szczeniak przed rodzicami. Dzieliłam się z nim jedzeniem. Dzięki niemu poczułam się kochana. Kiedy przychodziłam na plac zabaw z nim, nie czułam się samotna. Razem bawiliśmy się. Wtedy pamiętam, że pierwszy raz czułam się szczęśliwa. Nie powstrzymywałam już łez. Czułam, że mam całe mokre policzki.
- Kocham cię mamusiu!
Dziewczynka z całe siły przytulała kobietę przede mną. Czułam ból w sercu. Łzy nie chciały mi przestać lecieć.
- Ciebie też kocham tatusiu!
Cała trójka przytulała się. Ja tylko patrzyłam zapłakana. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Scena przede mną kruszyła moje lodowate serce. Głos, który dawno się nie odzywał w mojej głowie, przypomniał się o sobie.
- Widzisz, to jest rodzina. Trzeba byś normalnym człowiekiem, a ty kim jesteś? Jesteś zerem. Chodzącą katastrofą. Niszczy wszystko i wszystkich wokół siebie. W ryj sobie ten obrazek w pamięci, bo nigdy tego nie doświadczysz. Pamiętaj o tym.
- Wiem o tym.- Powiedziałam pod nosem.
Wzięłam głęboki wdech. Wytarłam w rękaw oczy. Spojrzałam ostatni raz na śmiejącą się rodzinę. Wstałam.
- Chodź, musimy wracać.
Skoczył z ławki i dołączył do mnie. Poszliśmy na most. Obrałam się na barierce. Obserwowałam, pływając łabędzie. Czas mijał, a ja czułam się pusta. Ludzie wokół mnie omijali jakbym nie istniała. Może tak by było lepiej, jakbym umarła. Kiedyś to się stanie, ale na razie mam dla kogo żyć. Spojrzałam na niego.
- Jesteś dla mnie wszystkim. - Usiadł obok mnie i patrzył mi w oczy. - Nie umieraj zbyt wcześnie, bo zostanę sam, proszę.
Uklękłam obok niego i wzięłam go na ręce. Mocno go przytuliłam.
- Jest moim sensem życia. - Wszeptałam.
Polizał mnie po policzku, zlizując łzę. Postawiłam z powrotem Karmela na ziemię. Wstałam.
- Idziemy.
Szczeknął, machając ogonkiem. Uśmiecham się mimowolnie.
Ruszyliśmy przed siebie. Szłam drogą przez las, nucąc piosenkę pod nosem. Wyszliśmy z uliczki na moje osiedle. Zdziwiło mnie to, że przed moim domem stoją trzy czarne auta. Na pewno znowu koledzy ojca.
- Kurwa znowu.
Nie możemy normalnie wejść przez drzwi. Przeszłam na drugą stronę ulicy. Podeszłam do płota, wzięłam psa na ręce. Przesadziłam go. Podciągałam się i przeskoczyłam na podwórko. Rozejrzałam się czy nikogo nie ma. Poszliśmy pod okno. Dobrze, że nie zamknęłam okna. Karmela posadziłam na parapecie. Podciągałam się. Usiadłam na parapecie i zdjęłam buty. Zamknęłam okno. Spojrzałam na zegarek. Była prawie czternasta. Usidłam na materacu. Słychać było męskie głosy. Czułam się zmęczona. Położyłam się.
- Chodź do mnie.
Karmel przyszedł do mnie i się położył. Przytuliłam się do niego. Był taki ciepły.
- Dobranoc. - Wyszeptałam.
Robiło się coraz głośniej w domu, ale mnie to nie przeszkadzało. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Chciałam usnąć i zapomnieć o wszystkim, co mnie spotkało. Ala nawet koszmary nie dają mi spokoju. Usunęłam nieświadoma tego, co mnie czeka.

CZYTASZ
Niechciana
RomanceZAKOŃCZONE Historia o dziewczynie co straciła wszystko. Wiktoria była normalną dziewczyną, która miała wszystko, tak myśleli wszyscy, ale to nieprawda nie wiedzieli, co skrywa pod maską... Pojawił się w jej życiu nie wiadomo skąd. Nie wiedziała wt...