Rudy kociak właśnie bawił się kulką mchu, gdy podeszła do niego siostra z propozycją.
-Chcesz wyjść ze żłobka? W końcu już długo tu siedzimy, co nie?- miauknęła. Rzeczywiście kociaki już dawno mieli zwiedzić obóz po raz pierwszy. Bardzo ciekawiło dwójke co kryje się poza czterema ścianami żłobka.
-Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak!- zamruczał i zamerdał puchatym ogonkiem.
-To chodź zapytać się ze mną Wydrzego Pysku- powiedziała i pobiegła w stronę jej matki, a Lisek szybko ją dogonił.
-Możemy wyjść poza żłobek?- spytała Sosenka. Lisek patrzył na mame błagalnym wzrokiem.
-Możecie, ale zawołam Gałązkową Łapę, aby was oprowadziła. Od rana kręci się i nie wie co ze sobą zrobić- zachichotała młoda karmicielka. Wyszła po Gałązkową Łapę.
-Kto to Gałązkowa Łapa?- zapytał siostry.
-To uczennica Paprociowego Pazura. Radze ci czasem słuchać co mówi Wydrzy Pysk, a nie tylko dokuczać Wietrzykowi- fuknęła i przewróciła oczami. Odkąd Wietrzyk zaczepił Liska tamtego dnia, ten mu całe dnie dokuczał. Wkrótce Wietrzyk też zaczął prawdziwie wkurzać Liska, lecz ten nie dawał tego po sobie poznać.
-To powiedz swojemu koledze Wietrzykowi, żeby on też mnie zostawił- burknął. Weszła ruda, szylkretowa uczennica tym samym zakańczając rozmowe.
-Witaj Gałązkowa łapo!- przywitali się Sosenka i Lisek.
-Witajcie- miauknęła przyjaźnie.- Mam was oprowadzać, tak?- chciała upewnić się kotka. Przystępowała z łapy na łape jakby się na coś spieszyła. Choć poza oprowadzaniem kociąt nie miała nic do roboty
-Tak- odpowiedziało rodzeństwo z niemałym podekscytowaniem.
-To chodźcie!- miauknęła i wyszła ze żłobka. Kociaki oczywiście pomknęły za nią. Obóz był dość duży. Obecnie znajdowali się na zielonej polance, na której zazwyczaj wojownicy i uczniowie dzielili języki oraz wspólnie jedli. Teraz też dużo kotów rozmawiało w najlepsze. Rudy kocurek zauważył stos zwierzyny mieszczący się w pobliżu granicy obozu.
-Co to?- zapytał wskazując ogonkiem na stos.
-To stos zwierzyny- powiedziała uczennica.- Gdy wojownicy wrócą z patrolu łowieckiego odkładają tam to co udało im się złapać, a potem wszyscy biorą z niej po zdobycz i jedzą- wytłumaczyła.
-Tam jest legowisko przywódcy, wojowników, uczniów i starszyzny- mówiła pokazując kolejno legowiska. -Ano i jeszcze legowisko medyka, Trzcinowego Futra- dodała. Gdy przechodzili obok legowiska uczniów zaczepił ich brązowy kocur. Na oko Liska był w wieku Gałązkowej Łapy.-Od kiedy przyjaźnisz się z kociakami, Gałązkowa Łapo?- zadrwił wpatrując się w nią z poniżającym wyrazem pyska. Kotka jednak pozostała niewzruszona i zignorowała kocura. Zainponowała tym rudemu kocurkowi. Poszła dalej pewnym krokiem i tym razem zatrzymała się przy wielkiej skale.
-Tu przywódca wygłasza różne ważne sprawy. Takie jak ceremonie, a czasem nawet omawia jak ma się odbywać bitwa- opowiadała dalej.
-Kiedy już zostanę uczniem będę najlepszym uczniem jakiego widział ten klan!- obiecał Lisek. Jego siostra przyzwyczajona do wiecznych przechwałek brata nie zareagowała, ale Gałązkowa Łapa zaśmiała się cichutko.
-Zobaczymy. Wiem, że nie tylko ty tego pragniesz- powiedziała miejąc na myśli oczywiście nie kogo innego jak Wietrzyka. Mimo iż miał dopiero mało ponad księżyc to miał on duże ambicje.
-Niech tylko ten futrzak spróbuje- pomyślał lisek nie mając zamiaru dzielić się jego mianem.
-To chyba byłoby na tyle- oświadczyła nakrapiana kotka.
-Nie możemy pozwiedzać jeszcze terytorium poza obozem?- błagał Lisek. Uczennica stanowczo pokręciła głową.
-Raczej nie Lisku. Jesteście jeszcze za mali na wychodzenie poza obóz- zauważyła.
-Myślę, że możecie poznać kilku wojowników lub uczniów tutaj w obozie- akurat po wypowiedzeniu tych słów wrócił poranny patrol składający się z Mamroczącej Sadzawki i Płomiennego Ogone z jego uczennicą, Wodną Łapą. Ta ostatnia przybiegła do Gałązkowej Łapy.-Witajcie- miauknęła przyjaźnie.- co robicie?- przygładziła krótkie futro na piersi szybkim liźnięciem.
-Oprowadzałam Liska i Sosenke po obozie- odpowiedziała szybko Gałązkowa łapa. Wtedy Lisek oddalił się od kotek i poszedł w przeciwnym od nich kierunku do swojego ojca.
-Jak jest poza obozem?- zapytał, a płomiennorudy kocur obrócił nagle łeb.
-Zależy, o którą część naszego terytorium pytasz. Jest część z jeziorem, lasem, a nawet wielką polaną. Chociaż niedaleko granicy są domy dwunożnych, którzy czasem wybierają się do lasu i zakłócają nasz spokój- mruknął.- Z resztą sam to wszystko zobaczysz, gdy zostaniesz uczniem, Lisku. Nie da się tego opisać w słowa- uśmiechnął się ciepło.
-Naprawdę to wszystko jest takie wielkie jak opowiadała Wydrzy Pysk?- dopytywał dalej ciekawski kociak.
-Zależy co dla ciebie jest wielkie, a co małe. Niektórzy uważają tak, a inni inaczej- powiedział. Lisek zauważył w tej chwili wychodzącego ze swojego legowiska białego kocura. Był on przywódcą Klanu Księżyca. To Śnieżna Gwiazda. Słyszał opowieść o bitwie z borsukiem, w której dużą role odbywał właśnie ten śnieżnobiały, majestatyczny kocur. Podobno borsuk był już przy obozie, gdy ten wskoczył na zwierze i zadrapał je po oczach. Umknęło w popłochu, a ten szczycił się dzięki temu wielkim szacunkiem tutejszych kotów. Lisek kochał tą opowieść i najchętniej słuchałby o niej całymi dniami.
-Wygląda na potężnego, co?- miauknął Płomienny Ogon widząc zainteresowanie kociaka.
-Bo taki jest, prawda?- miauknął młody.
-I to jak. Żaden kot mu nie dorówna- zaśmiał się. Podszedł do stosu i wyjął tłustego królika. Oddał niewielką część dla Liska, a sam zaczął się zajadać. Rudy kocurek szybko zjadł swoją porcje i pokłusował do Sosenki. Siedziała przy niewielkim pieńku. Lisek skoczył na nią w akcie zabawy i zwalił koteczke.
-Ugh! Co ty robisz Lisku?- fuknęła, a następnie skoczyła na brata. Poturlali się tak aż pod legowisko wojowników, gdzie natrafili na Paprociowego Pazura. Czarnego, zrzędliwego kocura.
-Co wy robicie? Nie powinniście być w żłobku?- mruknął oburzony kocur
-Jesteśmy już duzi- stwierdziło rodzeństwo.
-Nawet jeśli to wciąż jesteście kociakami, które nie powinny się tu plątać- warknął.- Ten klan schodzi na psy- mamrotał pod nosem. Posłał im gniewne spojrzenie i poszedł dalej. Zatrzymał się przy grupce wojowników, po czym zaczął coś mówić. Tak jak podejrzewał Lisek właśnie skarżył się na nich. Mało go to jednak obchodziło. Podniósł się z ziemi i z zadowoleniem ruszył swobodnym krokiem do żłobka.
CZYTASZ
𝕊𝕜𝕣𝕪𝕨𝕒𝕟𝕖 𝕌𝕔𝕫𝕦𝕔𝕚𝕒
FantasyDwoje kotów, które nawet nie przypuszczały, że między nimi coś zaiskrzy powoli zbliżają się do siebie. Nie podoba im się to co czują, ale nic nie mogą zrobić. Zatem ukrywają to. Próbują jakoś to zbyć, ale gdy przychodzi co do czego nie umieją myśle...