Dzisiaj nadszedł dzień, w którym wszyscy dowiedzą się o naszym istnieniu.
Y: Tato, Mamo Kuran zabrał mi moją lalkę.
M: Yuji nie krzycz na brata, a ty Kuran oddaj siostrze lalkę.
K: Dobrze proszę oddaje ci ją.
Y: Jej, dziękuję mamo.
E: Widzę, że jesteście pełni energii lecz musicie zacząć zachowywać się jak na członków rodziny Królewskiej przystało.
Y,K: Dobrze, przepraszamy braciszku.
T: Eriku nie musisz być taki surowy w stosunku do rodzeństwa, przecież oni i tak nie wiedzą jeszcze co się dzieje mają zaledwie po sześć lat.
E: Cóż jakoś jak ja miałem sześć lat to nie byłeś w stosunku do mnie taki uległy.
M: Synku nie zrozum źle taty, po prostu jesteś przyszła głową rodziny Królewskiej i dlatego musisz zachowywać się odpowiednio, a twoje rodzeństwo nie nosi takiego ciężaru na barkach, dlatego nikt nie oczekuje od nich nienagannego zachowania.
E: Ah rozumiem rozumiem. Dobrze w takim razie kiedy idziemy bo muszę się do tego przygotować.
T: Za trzy godziny spotykamy się w salonie i jedziemy.
E: Dobrze to ja pójdę się ubrać. Do zobaczenia za trzy godziny.
Kiedy miałem położyć nogę na pierwszym stopniu poczułem jak ktoś mnie łapie za koszulkę. Odwróciłem się i zobaczyłem, że to była Yuji z Kura'nem.
E: Coś się stało.
Y: Zastanawiałam się czy nie pomógł byś mi i Kura'nowi się ubrać proszę.
Yuji zrobiła te swoje słodkie oczka i nie miałem innego wyjścia jak się zgodzić.
E: Dobrze, chodźcie nie mamy całego dnia.
Yuji podskoczyła asz z radości, a Kuran mnie przytulił i tak poszliśmy najpierw do pokoju Yuji.
E: Dobrze masz pomysł w co chciała byś się ubrać.
Y: Nie, a to musi być coś ładnego.
E: Tak, poczekaj zaraz coś znajdę.
Zacząłem przeglądać garderobę Yuji i w końcu znalazłem idealny strój pasujący na dzisiejszą uroczystość.
E: Masz założ ten strój.
Yuji wzięła odemnie sukienkę i poszła się przebrać, po kilku minutach wyszła wyglądała pięknie w:Później poszliśmy do pokoju Kuran'a, zrobiłem to samo i dałem mu garnitur do przymiarki po chwili wyszedł ubrany w:
Zostawiłem ich w pokoju i sam poszedłem się ubrać kiedy skończyłem wyglądałem tak:
Kiedy schodziliśmy po schodach zauważyłem tam mamę i tatę czekających na nas byli ubrani w:
M: Wyglądacie przepięknie widzę, że masz gust Eriku. Ciekaw po kim to masz.
T: Na pewno po tobie kochanie, wyglądasz w tej sukience olśniewająco
M: A dziękuję.
E: Czy możemy już jechać bo zaraz się spoźnimy.
T: Masz rację więc chodźmy czas już na nas.
Jak wychodziliśmy z domu to zobaczyłem, że czeka na nas czarna limuzyna dla mnie to nie było nic nowego, ale dla mojego młodszego rodzeństwa już tak. Byli tak podekscytowani, że przez całą drogę rozmawiali i wygłupiali się. W końcu po jakiejś godzinie jazdy dojechaliśmy pod wielki szklany budynek. Było samo południe ludzie się zdziwią, ponieważ my wampiry nie umieramy od słońca, ani od czosnku, krzyża czy wody święconej. Jak tylko nasza limuzyna się zatrzymała tak od razu wysiedliśmy i ruszyliśmy do studia telewizyjnego. Weszliśmy do środka, potem udaliśmy się do windy nią ruszyliśmy na 50 piętro i tam weszliśmy do pierwszych drzwi po prawo. No to teraz wszystko się zacznie.
Pomyślałem sobie i od razu wszedłem za rodzicami do studia.
Redaktor: Witam państwa mam nadzieję, że chcą państwo powiedzieć nam coś ciekawego.
T: Ależ mamy coś bardzo ważnego do powiedzenia, mam nadzieję, że w końcu ludzie zrozumieją, że jednak istniejemy na prawdę.
R: Nie wiem o czym pan mówi co mamy niby zrozumieć.
T: Proszę zaczekać do naszego wywiadu, a się pan dowie co mam na myśli.
R: No dobrze. Więc tak wywiad zacznie się za jakieś 20 minut.
T: Dobrze to my poczekamy.
Po tych słowach tata odszedł od redaktora i powiedział abyśmy usiedli i zaczekali.
(20 minut później)
Witajcie dzisiaj w naszym studiu gościmy najbogatrzą rodzinę na całym świecie. Zapraszam do mnie.
Po tych słowach weszliśmy na scenę, nie powiem trochę się denerwowałem, ale ukrywałem to.
R: Dzisiaj rodzina Kaname chciała coś nam powiedzieć więc proszę mówić.
T: Witam wszystkich zebranych przyszedłem dzisiaj obalić pewien mit o wampirach. Według wszystkich wampiry nie istnieją, ale to jest nie prawda, a dowodem na to jest nasza rodzina.
R: Wspaniały żart panie Talon.
T: To nie był żart my na prawdę jesteśmy wampirami czystej krwi.
R: Skoro tak to proszę nam to jakoś udowodnić.
T: Dobrze, Eriku podejdź do mnie proszę.
Podeszłam do ojca nie wiedziałem o co mu chodzi, ale po chwili się przekonałem.
T: To jest mój najstarszy syn niektórzy z was znają go jako normalnego chłopca lecz on nie jest taki, czy mógł by pan dać mi na chwilę rękę.
R: Ależ oczywiście.
Tata wziął rękę redaktora i swoimi długimi paznokciami zrobił małą rankę z której zaczęła lecieć krew. Od razu poczułem jak moje oczy zmieniają kolor i z ust wychodzą mi kły.
T: Niech pan spojrzy na mojego syna i niech mi pan powie co widzi.
R: To niemożliwe jak to się stało, że ma inny kolor oczu i do tego zęby. To niemożliwe wampiry na prawdę istnieją.
Mężczyzna zaczął uciekać od taty. Nie wiedziałem, dlaczego się go boi, ale po chwili przypomniałem sobie o filmie, który kiedyś oglądałem był o wampiru, który atakował niewinnych ludzi i zabijał przez wyssanie z niego całej krwi.
T: Niech się pan nie boi. My wampiry nie mamy w zwyczaju zabijać ludzi, ani wysysać z nich krew do ostatniej kropli. Przyszliśmy dzisiaj aby świat dowiedział się o naszym istnieniu. Nie jesteśmy groźnie nastawieni do ludzi. Poza tym rozmawia pan z Królem Wampirów. Nie ma się co bać oświadczam, że żaden z wampirów nie zrobi krzywdy, a jeżeli postanowi złamać mój rozkaz to wtedy ja go ukażę. A teraz proszę o wybaczenie, ale muszę jeszcze załatwić kilka spraw.
Tata wstał i wyszedł my razem z nim. Od tego momentu wszyscy dowiedzieli i uświadomili sobie o naszym istnieniu.