Aurora
Obudziłam się z okropnie bolącą głową, i nie w swoim łózko. Nie pamiętałam co wydarzyło się wczoraj, moim ostatnim wspomnieniem było to, że Shane znalazł mnie zapłakaną w łazience u Gabriela... no tak teraz się wszystko układało. Próbowałam wstać ale kurewsko zakręciło mi się głowie, więc upadłam ponownie na miękki materac, byłam pewna, miałam jebanego kaca. Na stoliku obok mnie zauważyłam swój telefon, wzięłam go a moim oczom okazały się dwadzieścia nieodebranych połączeń od Gabriela i dwa razy więcej od Winter.
-Kurwa – przeklęłam pod nosem
Szybko wybrałam numer dziewczyny i po dwóch dłuższych sygnałach usłyszałam jej wściekły głos.
-AURORA, CZEMU NIE ODBIERAŁAŚ – krzyknęła do telefonu, a moje ucho zaczęło potężnie boleć
- Musiałam szybciej zerwać się z imprezy, bo.. - nie dokończyłam bo usłyszałam cichy szloch brunetki – Winter? Czemu płaczesz? - powiedziałam lekko ściszonym głosem.
Dziewczyna nie odzywała się parę chwil, aż pociągnęła nosem i odpowiedziała – martwiliśmy się o ciebie wraz Gabrielem, wiem co się stało kochanie, tak mi przykro – oznajmiła smutnym głosem, a samotna łza popłynęła po moim policzku. Nie chciałam by była smutna z mojego powodu, a przede wszystkim z tego co wydarzyło się w moim życiu. - Nie płacz proszę, spotkamy się wieczorem i wtedy wszystko ci opowiem okej? - zapytałam, a na odpowiedź brunetki nie czekałam dłużej niż parę sekund.
-dobrze, będę czekać, kocham cię – odpowiedziała, po czym zakończyła połączenie.
Postanowiłam ze poszukam czegoś do picia, wyszłam przez drzwi sypialni, a mym oczom ukazał się salon połączony z niewielką kuchnią, urządzony w dość nowoczesnym stylu. Podążyłam więc w stronę lodówki, a na drzwiczkach wisiała karteczka, zerwałam ja i przeczytałam
Pojechałem do pracy, zrób sobie śniadanie, i jakąś herbatę czy coś, możesz zostać tu ile chcesz. Wrócę wieczorem więc się nie martw.
Shane
Na blacie leżały karteczki samoprzylepne i długopis, bez zbędnego analizowania oderwałam jedną i napisałam:
Dziękuje za przenocowanie i za pomoc, jestem wdzięczna.
Aurora
Przylepiłam ją na lodówkę, równo pod karteczką chłopaka. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po kilku minutach pod sam dom chłopaka.
***
Zbierałam się do wyjścia by spotkać się z przyjaciółką, i wszystko jej wyjaśnić. Mój ochroniarz czekał już przy samochodzie gdy ja jeszcze dawałam ojcu pożegnalnego całusa w policzek, wybiegłam z domu i podeszłam do porsche, po czym Vincent otworzył mi drzwi a ja zasiadłam na miejscu pasażera. Droga minęła mi dość szybko, bo po kilkunastu minutach byłam już pod domem brunetki, leniwie się rozciągnęłam i bez pożegnania wysiadłam z auta. Szybkim krokiem dobiegłam wręcz pod drzwi wejściowe domu dziewczyny i zadzwoniłam dzwonkiem. Po kilku sekundach uśmiechnięta Winter pojawiła się w progu.
-Cześć słońce, wchodź, rodziców nie ma więc mamy całą chatę tylko dla siebie – oznajmiła z błyskiem w oku.
A ja już wtedy wiedziałam co się szykuje. Weszłam w głąb domu dziewczyny i zdjęłam kulturalnie buty po czym położyłam je na szafce obok reszty par, dziewczyna wyjęła kieliszki i nalała nam do samego końca czerwonego, półsłodkiego wina. Zabrałyśmy alkohol i weszłyśmy po schodach do pokoju dziewczyny, jej azyl, bo tak sama go nazywała, był dość dużym pomieszczeniem z granatowymi ścianami oraz białymi meblami, a w rogu pokoju stała klatka jej ukochanych świnek morskich, Autumn i Summer, które osobiście uwielbiałam. Usiadłyśmy na jej łóżku a ja westchnieniem głośno, nie wiedziałam tak naprawdę zacząć, bo przecież brunetka wiedziała już o zdradzie Noaha, zebrałam wszystko w kopę i rozpoczęłam swój dwudziesto minutowy monolog, Winter nie przerwała mi ani razu a jedyne co to kiwała głową na znak zrozumienia, starałam się wytłumaczyć jej wszystko, bez pominięcia żadnego szczegółu. Gdy skończyłam, brunetka uniosła głowę i popatrzyła na mnie ze smutkiem, a po chwili wtuliła się w moje rozgrzane ciało i trzymała je kilka minut, odwzajemniłam jej uścisk, uwielbiałam się przytulać, a szczególnie z nią bo w jej ramionach czułam się wyjątkowo bezpiecznie, a niestety kontakt fizyczny był dla mnie często trudny. Dziewczyna oderwała się ode mnie i powiedziała zmartwionym głosem.
- Aurora, nie chce cię martwić ale czy Noah wie że go przyłapałaś na zdradzie?
I wtedy uświadomiłam sobie pewną rzecz, mój były chłopak, w sumie jeszcze niedoszły były chłopak nie wiedział ze z nim zerwałam, bo zrobiłam to tylko w swojej własnej świadomości.
Niepokój we mnie narastał, zaczęłam się pocić a gula w moim gardle wyrosła, ale wiedziałam ze muszę stawić temu czołu, i muszę zakończyć nasz rozdział raz na zawsze.
- Jedziemy do Noaha, zbieraj się – powiedziałam przyjaciółce przy czym sama, zwinęłam torebkę z łóżka i swój szary sweter. Piętnaście minut później wychodziłyśmy już z domu, swojemu ochroniarzowi dałam znać że ma za mną nie jechać, bo to prywatne sprawy. Postanowiłyśmy że pojedziemy mercedesem brunetki, a nie autobusem tak jak planowałyśmy.
Winter wrzuciła gaz i ruszyłyśmy spod jej domu z piskiem opon, jadąc nie słyszałam nawet piosenki grającej w radiu, byłam trochę jak w amoku, nie wiedziałam co mnie czeka, nie wiedziałam jak chłopak zareaguje na zerwanie bo byłam świadoma ze ma problemy z agresja, i już nie raz mi to pokazywał. Nawet nie zarejestrowałam kiedy podjechałyśmy pod blok Noaha, jedynie lekkie szturchnięcie mnie przez brunetkę, obudziło mnie z letargu.
- Jesteśmy, iść z tobą? Wiem ze się boisz – powiedziała ze spokojnym tonem, chociaż wiedziałam ze ona tez się niepokoiła, tą całą sytuacja.
- Dam rade, to sprawa między mną a Noahem, a osoby trzecie mogą tylko zaszkodzić w tym przypadku. - odpowiedziałam, po czym wysiadłam z auta kierując się w stronę drzwi, prowadzących do bloku.
Wchodząc na klatkę, poczułam odór marihuany i alkoholu, bywałam już tu wiele razy ale stosunkowo dzisiaj ten zapach był wyraźniejszy. Szybko wbiegłam na 4 piętro na którym mieszkał chłopak, żałowałam tego niemiłosiernie bo moja astma dała o sobie znać w postaci zadyszki, więc szybkim ruchem wyjęłam z torebki inhalator i wzięłam dwa wdechy z lekiem. Zadzwoniłam do drzwi dzwonkiem i czekałam, po kilku minutach usłyszałam głos chłopaka.
Już idę – krzyknął. W moim gardle narosła jeszcze większa gula, której połkniecie to był nie lada wyczyn, z drzwi wyłonił się uśmiechnięty Noah, a na jego widok pierwszy raz nie poczułam motylków w brzuchu, tylko samo obrzydzenie do jego osoby.
- Aurora! Dobrze cię widzieć – oznajmił i przesunął się w głąb mieszkania bym mogła wejść.
- Musimy pogadać Noah, ja.. - przerwał mi – Może najpierw się czegoś napijemy? Albo może chcesz trochę zapalić? Wiesz, do wyboru do koloru. - powiedział uśmiechając się przy tym przebiegle. Oparłam się całym ciałem o ścianę i westchnęłam ciężko – Nie Noah, i proszę nie przerywaj mi. - oznajmiłam a chłopak wpatrywał się we mnie, ze skupionym spojrzeniem.
- Musimy zerwać. - powiedziałam na jednym wdechu wpatrując się w podłogę.
- Co? - Krzyknął tak głośno i przeraźliwie że aż sama podskoczyłam.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo chłopak podskoczył do mnie i już po chwili zablokował mi drogę ucieczki, opierając obiema rękami ścianę o którą się opierałam.
- Powtórz kurwo – powiedział tak przeraźliwym głosem ze ponownie podskoczyłam w miejscu.
- Zrywam z tobą Noah, zdradziłeś mnie i to ja powinnam nazywać ciebie kurwom, a nie ty mnie! - krzyknęłam a chłopak położył dłoń na mojej szyi, dusząc mnie.
Oddech.. Oddech.. złap oddech.
- Powtórz! - wrzasnął, ale ja słyszałam te słowa jak przez mgłę.
Nie mogłam oddychać, każde zaczerpnięcie powietrza to był wyczyn. Gdzieś w oddali usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki, ale ja już odpływałam, nie było mnie. Poczułam jak Noah poluźnia uścisk z mojej szyi a ja upadam na podłogę, ale nie czułam już ani bólu, ani swojego oddechu, nie czułam już niczego.