Wpatrywałem się w Celinę, która stała po drugiej stronie pomieszczenia, czekając aż skończę przyniesiony mi posiłek. Uśmiechnąłem się do niej z pełnymi ustami, ale szybko się poprawiłem.
Wytarłem usta serwetką i kulturalnie odłożyłem talerz, po który kobieta natychmiast podeszła.
— Hej, Celino? - zagadnąłem ją, kiedy stała pochylona nade mną, zbierając naczynia.
— Słucham, Wasza Wysokość?
— Tak sobie pomyślałem - zacząłem, zakręcając palcem na stole - że mógłbym zrobić ucztę dla całej służby, taką zapoznawczą. Co o tym sądzisz?
Kobieta spojrzała na mnie i niepewnie założyła pasmo siwiejących włosów za ucho, zastanawiając się, co mi odpowiedzieć. Jęknąłem w duchu, czyli to chyba nie był zbyt dobry pomysł.
— Cóż... Zapytam reszty, co sądzą o tym pomyśle, ale co tylko zechcesz Wasza Wysokość - odparła, wahając się i zaczęła wycofywać się z pomieszczenia z naczyniami.
— O nie, nie - zaprzeczyłem szybko, wymachując rękoma - jeśli tylko wy chcecie. W przeciwnym wypadku, nie ma o czym mówić.
Wyszedłem za Celiną, która szybko zbiegła do kuchni piętro niżej i zauważyłem przechadzającego się korytarzem z komnaty do komnaty lokaja, Aleksandra.
— Hej, Aleksander! - szczerze ucieszyłem się na jego widok. Mężczyzna skrzywił się w coś na kształt uśmiechu i niespodziewanie odwrócił się na pięcie, by wejść w głąb korytarza, z którego właśnie wrócił.
Podbiegłem do niego i objąłem go ramieniem, idąc krok w krok z nim.
Opowiedziałem mu pokrótce o moim pomyśle z kolacją, a on lekko się odsunął i spojrzał na mnie rzeczowo.— Myślę, że... Że... - odchrząknął i poprawił lekko kołnierzyk koszuli. — Cóż, to uroczy pomysł, Wasza Książęca Mość.
Skrzywiłem się lekko z przekąsem, niezbyt mnie to przekonało. Dlaczego nikt nie chciał zjeść ze mną posiłku i spędzić miło czasu? Nie rozumiałem tego kompletnie, aż zobaczyłem, że na piętro wszedł Cyprian, z którym zdążyłem się już trochę zakolegować.
Zawołałem go gestem i mężczyzna przyszedł, patrząc lekko zdziwiony na równie co on zdezorientowanego Aleksandra, który wyraźnie chciał uciec.
— Cyprianie, co sądzisz o kolacji dla każdego ze służby tego pałacu, dziś wieczorem? - przybrałem poważny ton i uniosłem lekko głowę, patrząc na przyjaciela z góry.
Cyprian wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Olkiem i byłem niemal pewny, że ledwo powstrzymał się od przejechania po twarzy dłonią z rezygnacją.
— Mości Książę - zaczął, odchylając się na piętach z założonymi do tyłu rękami - to cudowny, wręcz wspaniały pomysł, jednakże niestety nie możemy się zgodzić, gdyż to nie przystoi Księciu jadać ze służbą - zakończył najłagodniej jak potrafił, jednakże ja i tak się wkurzyłem.
Zmarszczyłem brwi i powróciłem do swojej komnaty, zamykając się w niej. Przysiadłem na parapecie i zły na moich przyjaciół, że mówią tak o sobie i nie chcą ze mną jeść, zacząłem obserwować dla ukojenia duszy ptaki unszące się ponad horyzont.
Miałem to szczęście, że w mojej sypialni na suficie była wielka szklana kopuła, z której za dnia, nawet w pochmurny dzień widoczne były doskonale ptaki i wszystko, co wisi na niebie, zaś w nocy doskonale nadawała się ona do nocnego obserwowania gwiazd, ich konstelacji i innych astrologicznych spraw, o których mam bardzo wąskie, niezbyt rozległe pojęcie.
Uśmiechnąłem się sam do swojego niewyraźnego odbicia w szybie, zza której podążałem wzrokiem za rudzikiem, który usadowił się ze swoim gniazdem na drzewie tuż przy moim oknie i nagle spuściłem wzrok na dół, jakby coś, siła zewnętrzna podpowiedziała mojej intuicji, by to zrobić.
CZYTASZ
Biorę Cię za rozwód - Słowackiewicz [MODERN AU]
Fanfiction[AU gdzie Juliusz i Zygmunt są członkami monarchii, historia inspirowana dziejami Księżnej Diany i księcia Karola] * Juliusz i Zygmunt są w separacji. Słowacki z tego powodu przeprowadza się do posiadłości na uboczu Warszawy, a tam poznaje kogoś, k...