Rozdział 2

23 2 2
                                    

Mercy

Obróciłam się na brzuch aby wygodniej czytać lekturę. Przekartkowałam książkę patrząc ile zostało mi do końca rozdziału. Westchnęłam gdy zobaczyłam ilość stron. Zrezygnowana odrzuciłam powieść na bok, bo nagle odechciało mi się ją czytać. Sięgnęłam po kubek herbaty z stolika i upiłam łyk. Gdy usłyszałam głośne skrzypnięcie drzwi i dwie pary kroków zbliżających się do mnie, obróciłam się z powrotem na plecy witając kuzynów lekkim uśmieszkiem. Anthony i Theodor stanęli obok siebie i również się lekko uśmiechnęli, lecz ich uśmiechy błysnęły mi niebezpieczeństwem.

— Ubierz coś ładnego, wychodzimy. — oznajmił Tony przeczesując ręką swoje brązowe loczki. Jego brat bliźniak za to otworzył moją szafę, w której nie było wiele ubrań. Westchnęłam męczeńsko przecierając dłońmi twarz.

— Mi też miło was widzieć, chłopcy. — sarknęłam. — Nadszedł dzień kiedy sprzedacie mnie do burdelu? — uśmiechnęłam się szerzej i wstałam podchodząc do Tonego. — Wara od mojej szafy. — burknęłam.

— Kuzynka nie w humorze. — powiedzieli jednocześnie na co przewróciłam oczami i sama zajęłam się przeglądaniem szafy. — Coś się stało? — spytał Theo. Zerknęłam na nich kątem oka i wyjmując niebieską sukienkę z bufkami powiedziałam :

— Wszystko w jak najlepszym porządku. Chce się przebrać, więc wyjdźcie.

Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zmrużyli w tym samym czasie oczy. Przysięgam, wyglądało to przerażająco z mojej perspektywy.

— Nie wyjdziemy, aż nie powiesz nam co się stało.

Westchnęłam jak na męczennicę przystało. Bo nią byłam.

— Z waszego punktu widzenia to będzie błahe i pomyślicie, że dramatyzuje. — zaczęłam niechętnie.

— Mów. — odparli w tym samym czasie.

— Przed wczoraj jak wracałam z miasta zaczepił mnie chłopak. Chciał mnie podwieźć bo widział, że mam dwie reklamówki zakupów. — przełknęłam ślinę czując na sobie uważny wzrok kuzynów. — Odmówiłam jego propozycji, a ten nalegał. Koniec końców i tak wróciłam sama, przypływ odwagi pozwolił mi zagrać śliną i mu coś tam odpyskowałam, a ten mi wyskoczył z tekstem, że mam z nim nie zadzierać bo tym bardziej będę miała z nim do czynienia. — Czułam się jakbym skarżyła się rodzicom. A to byli tylko moi kuzyni. Czekałam aż parskną śmiechem i mnie wyśmieją, bo jak powiedziałam wszystkie swoje myśli na głos, zabrzmiało to żałośnie. Potwornie żałośnie.

— Ma szczęście, że wtedy nas przy tobie nie było, bo byśmy mu skopali dupe. — podniósł wysoko brwi Theo i założył ręcę na klatkę piersiową.

— Co za popieprzony typ, że chciał cię wciągnąć do samochodu. — mruknął obrzydzony Anthony. — Coraz bardziej nienawidze mężczyzn na tym świecie. — westchnął spoglądając w górę. 

— Jesteś nim. — odparł jego brat, Anthony przeniósł na niego swoje śmiercionośne spojrzenie i walnął go w tył głowy.

— Nie jestem taki popierzony. Nigdy bym nie zaciągnął kobiety do samochodu bez jej zgody. Niczego bym nie zrobił bez jej zgody! — podniosł głos.

— No już się tak nie unoś, królewno. — mruknął Theo przewracając oczami.

— Ty serio jesteś dzieckiem listonosza. — pokręcił zrezygnowany głową Anthony. Podniosłam brwi widząc i słysząc ich potyczkę słowną, parsknęłam śmiechem gdy obaj wyglądali jak dwa naburmuszone kurczaki. Szkoda że nie miałam przy sobie aparatu, byłaby ładna pamiątka.

(Nie)Szczęśliwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz