Słysząc wesołe śpiewy dookoła czuł, że traci cierpliwość. Radowanie się z powodu wygrania walki o partnera nie podobała mu się ani trochę. Był temu przeciwny, ale gdy tylko powiedział to swojemu ojcu dostał w twarz i reprymendę, że to tradycja od wieków i nie można z tego zrezygnować, bo jak to niby można zastąpić? Nie byli jedynymi stworzeniami, a jakoś trzeba było dbać o swoich. Mając dość wiwatów nad zmarłą syreną, która przegrała bój o wymarzonego partnera odpłynął niezauważony. Perłowo-różany ogon zniknął w ciemnościach głębin. Kierował się w znaną tylko jemu stronę, jednak zanim wypłynął poza teren swojego domu usłyszał wołanie.
- Braciszku... - cichutki głosik zatrzymał go mimowolnie, jednak wszędzie go rozpoznawał. - Dokąd płyniesz?
Zawrócił, by móc przytulić mocno swoją ukochana istotkę, jedyną w krainie, za którą oddałby życie.
- W swoje miejsce, Mirae.
- Mogę z tobą? Wiem, że jest już późno, ale nie chcę czekać do jutra.
- Nie perełko, ojciec zauważy. Jutro, tak jak obiecałem, popłyniemy.
- A weźmiesz mi jakieś muszelki?
- Musisz odpocząć, to będzie mecząca podróż.
Posmutniała, ale rozumiała, co miał na myśli. Wciąż miała słaby ogon i musiała polegać na swoim starszym rodzeństwie. Na swoim bracie.
- Uważaj na siebie Seonghwa. - obdarowała go najsłodszym uśmiechem w całym oceanie i wróciła do domu.
Dotarł to miejsca niedaleko brzegu, przy którym często znajdował obce mu rzeczy, czasem już mu znane. Znalazł parę muszel, które zgarnął ze sobą, by podarować Mirae. Mimo, że miał ich nie zbierać wiedział, że ucieszą małą. Zobaczył jakieś dwieście metrów dalej pomost. Bardzo długi, przy końcu którego znajdowało się mnóstwo skał. Podpływając bliżej pod taflą wody widział, że to miejsce nie jest odwiedzane przez absolutnie kogokolwiek w porze nocnej, więc było to idealne miejsce, by pokazać swojej małej siostrze. Na skale było mnóstwo małych muszel i małż z perłami. Znalazł niewielką wnękę i tam schował wszystkie zebrane skarby, by nie wzbudzać ciekawości w domu.
Nie chciał ściągać na siebie kłopotów. Był jedyną osobą, która otwarcie i ogólnie się sprzeciwiała zasadom, które panowały w okresie godowym. Będąc dorosłym osobnikiem miał obowiązek uczestniczyć w walkach godowych, jednak za każdym razem, kiedy sporządzano listę nowych partnerów ten nie zgłaszał się i jego ojciec pozwalał mu zwlekać tylko ze względu na to, że był jego skarbem. Można by rzec, że dosłownie. Jako jedyny męski osobnik w tym miejscu wyglądał bardziej na żeński odpowiednik jego gatunku. Na szczęście Seonghwy jego ojciec był wysoko postawioną osobą i nikt nie mógł mu się sprzeciwić w kwestii uszanowania decyzji syna. To niestety był jego ostatni upust. W następnych walkach godowych będzie musiał wziąć udział, a wciąż nie wiedział, którą stronę obierze. Od matki słyszał wielokrotnie, że powinien być traktowany jako strona bierna ze względu na swój wygląd i niepowtarzalność. Ojciec zaś nie tolerował odmienności w kwestii walk i obowiązków, jednak nie chciał popadać w nieporozumienie ze swoją wybranką życia, więc decyzja zostawała odsuwana z tygodnia na tydzień. Naprawdę nie wiedział jak to się zakończy i nie chciał o tym myśleć. Dopóki miał jeszcze wolną rękę do podejmowania decyzji chciał wykorzystywać je w pełni możliwości.
Wynurzył się z wody i podpłynął bliżej tamy. Łatwo było z niej zejść na wystające z wody kamienie, jedynie trzeba było uważać, by się nie poślizgnąć. Oparł się o niewielką skałę i wypatrywał świateł na brzegu. Był ciekaw co tam się znajduje. Wiedział doskonale, że czasy piratów już minęły i mimo tego przestrzegano przed niebezpieczeństwa i jak rabusie wszelkiej maści. Czasem obserwował ludzi na plaży i nie powiedziałby nigdy, że są wśród nich ci o nieczystym sercu.
CZYTASZ
Moon Waves
FanfictionSeonghwa ciekawy świata często wypływa ponad powierzchnię, co skutkuje ujawnieniem się pewnemu chłopakowi. Nie wie jeszcze, że to właśnie nieznajomy będzie mieć kontrolę nad jego życiem. #13 Mermaid