Zima. Grudzień rok 1993 dzień 24.
Miejsce wydarzeń — Rezydencja rodziny d'Astavilliers, komnata Philippa.
╔═════ ஓ๑♡๑ஓ ═════╗
Tego wieczoru za oknem padający śnieg kompletnie uniemożliwiał widoczność zza okna, jednak nikt nie miał zamiaru nawet do takowego podejść. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był ogień który oświetlał tylko i wyłącznie skrawek pokoju... A bardziej komnaty. W środku znajdowała się tylko jedna osoba, a był nią chłopak o dwóch różnych kolorach oczu. Siedział przy swoim biurku przy którym kończył pisać ostatni tego dnia list z zaproszeniem na przyjęcie z okazji jego własnych urodzin. Przyjęcie było planowane na sylwestra ponieważ wolał on tegoroczne święta bożego narodzenia spędzić ze swoją rodziną, przyjaciółmi oraz ukochanym który to dzisiaj miał do niego przyjechać. Niestety nie znał on konkretnej godziny w której ten miał się pojawić dlatego cały dzień czekał niecierpliwie, na jego przybycie nie mogąc skupić się na najmniejszych czynnościach. Aktualnie był on ubrany w zwykłą białą koszulę, czarne skarpety sięgające mu powyżej kolan, oraz które to były przypięte również czarnymi pasami znajdującymi się na jego udach, a dokładnie ich niższej połowie. No i chyba nie muszę wam mówić, że na pewno miał na sobie bieliznę bo to jest dość oczywista rzecz. Wracając. Szatyn schował list do koperty i odłożył go na mniejszą wieżę ułożoną z innych listów, których było dokładnie 295. Ich treść nie była jakoś zawiła ani długa, wszystko było krótko zwięźle i na temat jednak napisane w stylu urzędowym.
Francuz westchnął ciężko i odchylił się na krześle przymykając przy tym oczy. Kątem oka zerknął na drzwi wejściowe do swojej komnaty jakby właśnie w tym momencie miał ktoś wejść, jednak tak się nie stało. Jednak wpatrywał się w nie kolejne sekundy, które to potem zamieniły się w minuty, nikt nie wszedł, nikt nie zapukał. Kompletna cisza. Chłopak westchnął ponownie z powrotem zamykając oczy przy czym odchylił bardziej głowę do tyłu i teraz jego twarz była zwrócona na sufit. Ile jeszcze będzie musiał czekać? Która była w ogóle godzina? I kiedy tamten w ogóle miał zamiar przyjechać? Czuł jakby czekał już całe wieki za przybyciem swojego narzeczonego, którego dalej śladu nie było widać. Francuz specjalnie wstał wcześniej aby nie ominęło go przybycie ukochanego, jednak widocznie na próżno. Co jeśli ten wcale się nie zjawi, mimo że obiecał mu przyjechać właśnie w dzień jego urodzin. A może coś mu się stało i już nigdy go nie zobaczy? Jego myślenie przerwało nagłe pukanie. Szatyn szybko się wyprostował otwierając oczy i odwrócił swój wzrok w stronę drzwi, zza których to wyjrzała głowa młodo wyglądającej kobiety. Była to matka Francuza która uśmiechała się od ucha do ucha i bez słowa pokiwała do syna głową tak jakby odgadła o co właśnie miał ją zapytać. Po chwili kobieta zniknęła za zamkniętymi drzwiami, aby parę sekund później do pomieszczenia wszedł wyższy od Francuza Silas ubrany oczywiście najbardziej basic na świecie czyli w białą koszulę, czarne spodnie w kant, klasyczne derby z brązowej skóry, a przez ramię miał przewieszoną marynarkę kolorystycznie dopasowaną do spodni. W jednej z dłoni znajdował się bukiet krwiście czerwonych róż których było dokładnie 19. Od dwóch lat właśnie w takiej okazałości przyjeżdżał do niego Silas i za każdym razem przynosił mu bukiet z dokładnie taką samą liczbą róż do jego wieku. Szatyn od razu zerwał się z krzesełka o mało nie potykając się o swoje nogi, a drugi Francuz upuścił wszystko aby ten niższy mógł szczęśliwie wylądować w jego ramionach.
— Już myślałem że w ogóle nie przyjedziesz — Odezwał się wreszcie po dłuższej ciszy Philippe aby dalej kontynuować — Czemu tak długo kazałeś mi czekać najdroższy? Czyżbyś testował moją cierpliwość? — Zapytał jeszcze i uniósł swój wzrok na czerwonookiego Francuza.
CZYTASZ
ˏˋ°•*⁀➷ ℭ𝔥𝔠𝔢 𝔠𝔦𝔢 𝔭𝔬𝔠𝔷𝔲𝔠... |One-shot|
RomanceJest to one-shot z oc moją i mojego przyjaciela. Mam nadzieję że wam się spodoba :)) Akcja dzieję się w rezydencji rodziny jednego z głównych bohaterów - Philippe - w dzień jego urodzin 24 grudnia. Tego wieczoru Phil ma dla Silasa - swojego partner...