Normalna Siedemnastolatka

11 0 0
                                    

Książki. To był i nadal jest mój dom. Większość nastolatków jak i dorosłych znienawidzili czytanie poprzez lektury szkolne. Zawsze na apelach szkolnych pojawia się taka sama formułka. Dzieci, szkoła to wasz drugi dom do rozwijania pasji i miejsce, gdzie możecie czuć się w stu procentach sobą. I niestety są to same kłamstwa. Szkoła co najwyżej zabija pasje. A co do tego drugiego... to cóż można powiedzieć. Większość prób samobójczych dzieci wynika ze szkoły. Te dzieci, które się przed tym uchroniły posiadają mocną psychikę, słuchają muzyki lub czytają. I właśnie ja należałam do tego grona. Moją terapią był świat wykreowany przez autorki i muzyków. I to wcale nie tak że często mam ochotę rzucić książką o ścianę lub ukatrupić ich za zachowanie. To wcale nie tak. Jakiś czas temu usłyszałam też jedno takie świetne powiedzenie o muzyce. A brzmiało ono tak –, Gdy jesteś szczęśliwy słyszysz muzykę, gdy jesteś smutny rozumiesz słowa''. I to wszystko co chciałam przekazać. Podsumowując; nie patrz na wygląd tylko na to co robi i jak się zachowuje. Nie oceniaj książki po okładce, nawet jeśli ma piękną okładkę.

Wielkimi krokami zbliżała się matura. Ja byłam ty typem ucznia co miał dobre oceny i bez problemu przechodził do dalszej klasy a Bella... Tu można powiedzieć bardzo dużo rzeczy, ale nie to, że się uczy. Bella już nie raz zdawała do następnej klasy dzięki mnie. Na testach też to tak wyglądało. Ona udawała, że coś pisze a miał gotową pracę wykonaną przeze mnie. To nie tak że jej się nie chciało, ona nie miała do tego warunków. W sumie to tylko ja i moja mama (do czasu) wiedziałyśmy, dlaczego Bella przychodzi do nas do domu w środku nocy cała zapłakana i z czerwonymi rękami. Chciała to trzymać w tajemnicy, bo bała się reakcji innych ludzi. Nie raz wysłuchiwałam, że ona już nie ma siły do życia i że za jakie grzechy ta klątwa padła akurat na nią. W pewnym czasie przejawiała chęci samobójcze. Jak widać idealnie się zgrałyśmy. To wtedy odkryłyśmy twórczość Davida Kushnera. On większość (jak nie wszystkie) swoje piosenki kieruje do Boga. My nie byłyśmy wierzące, ale i tak nam to pomogło. Nigdy nie zapomnę tej piosenki, która dotąd nam się nie przesłuchała, a mowa tutaj o Daylight. I wiecie co? Teraz też chcę jej posłuchać więc zapraszam was do mojego świata pełnego muzyki, książek i teatru. Na moich słuchawkach wybrzmiewają pierwsze nuty i już wiem, że jestem w idealnym miejscu o idealnej porze.

Oh, I love it and I hate it at the same time.

You and I drink the poison from the same vine.

Oh, I love it and I hate it at the same time.

Hidin' all our sins from the daylight.

From the daylight, runnin' from the daylight.

From the daylight, runnin' from the daylight.

Oh, I love it and I hate it at the same time.

Nie wiem jakich słów mogę użyć by jak najbardziej opisać moją miłość do tej piosenki. Podobno kolor zielony uspokaja i wycisza człowieka. Więc to, dlatego tak wygląda okładka Daylight.

- Eri!!- krzyknął Archer. Mój nieszczęsny starszy brat. On był tak strasznie arogancki i chamski, że ledwo wytrzymywało się z nim w jednym pokoju. Ja za to byłam tylko arogancka i lekko chamska. Archer Rose to mój przyrodni, starszy brat, którego rodzice wzięli pod opiekę, gdy miał osiem lat. Ja miałam sześć. Nigdy się do siebie nie przyznawaliśmy więc wcześniej, dopóki nie przyszli do naszego domu moi i znajomi Archera.

- Już idę! Zaczekaj chwilę, tylko dokończę brwi! - miał mnie zawieść na tatuaż. Mój pierwszy tatuaż, który raczej będzie miał najważniejsze jak i najbardziej znaczący i najbliższy mojemu sercu. Miały to być skrzydła anioła i aureola*. Jak tylko myślę o jego znaczeniu to mam łzy w oczach.

- Rusz się! Nie będę czekał! Masz pięć minut!

- Już schodzę!

- Jakoś na schodach cię nie widzę!

- Nie drzyj się już. Jestem.

- No w końcu. Buty, czapka, buty i do auta, bo już jesteśmy spóźnieni. Nie pozwolę ci zniszczyć mojej reputacji wśród tatuatorów w tym mieście wiec ruchy!

- Jaka reputacje? Chodzi ci oto, że chodziłeś z większością tych lasek, później je zostawiałeś a one w ciąż się w tobie podkochują przez te loczki i dołeczki? - zaśmiałam się na samo wspomnienie jego czternastu nieudanych związków. Tak, czternastu.

- No śmiej się śmiej. Zobaczymy jakiego ty przyprowadzisz następnym raz...- nie skończył, bo przerwała mu moja matka. Moja, nie jego.

- Koniec tych przepychanek! Jeśli dobrze pamiętam to mieliście jechać na tatuaż? A! I dwadzieścia minut temu, Archerze mówiłeś, że już jesteście spóźnieni. Do samochodu marsz! - nie powiem, szybko zleciało te dwadzieścia minut.

Nie odezwaliśmy się już do siebie ani słowem podczas podróży i wkładania butów. Pierwsze słowa jednak padły z jego ust, a brzmiały one tak.

- Na pewno chcesz ten tatuaż Eri?- zapytał a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Lecz na myśl przychodziła ki jedna sensowna odpowiedź.

- Tak

Raczej będę tego żałować. Ale przynajmniej z przekazem!

First chapter [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz