Część 1.

14 0 0
                                    

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, czy możesz zakochać się w swoim szkolnym prześladowcy? Pewnie uznacie, że nie. Otóż jesteście w błędzie! Ja właśnie doświadczyłam, ale po kolei...

***

Jest drugi tydzień września, a dokładniej poniedziałek rano około godziny szóstej trzydzieści. W tym momencie zmierzam ulicą w stronę mojego nowego liceum, do którego mam aż czterdzieści pięć minut drogi piechotą, bo mieszkam na takim beznadziejnym osiedlu, gdzie autobus jeździ raz na godzinę.

Właśnie się przeprowadziłam do nowego miasta wraz z tatą, który jest bardzo zapracowanym człowiekiem. Nie mam mamy. To znaczy... Ja jej nie pamiętam, bo nigdy nie uczestniczyła w moim życiu. Jednak nie to jest istotne... A sam tata nie chce o niej wspominać, więc nie poruszam tego tematu.

Obecnie jest już tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego, ale niestety tata musiał ogarnąć sprawy związane z pracą dlatego też nie zaczęłam nauki z początkiem miesiąca jak moi nowi koledzy i koleżanki z klasy.

Jednak jako ta "nowa" postanowiłam pokazać się z jak najlepszej strony i nie spóźnić się pierwszego dnia, a tym bardziej że był to poniedziałek.

Na dworze było dosyć ciepło, więc postanowiłam założyć na siebie przylegającą jasnofioletową bluzeczkę z rękawami do łokci, do tego wybrałam czarną plisowaną spódniczkę do kolan, a na do tego białe skarpetki do kostek oraz buty typu wsuwki. Na jednym ramieniu wisiał mój czarny plecak z breloczkiem w kształcie słonecznika, który sama zrobiłam.
Oh, bo zapomniałabym! Mam szafirowe oczy, ciemnogranatowe włosy związane w koński ogon, na nosie parę piegów, a w dodatku mam zaledwie sto pięćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu i mam na imię YN.

Dosyć o mnie... Koniec końców w końcu dotarłam przed bramę mojego liceum i muszę przyznać był to ogromny budynek, w którym Z tyłu głowy miałam jednak pewne obawy, jak przebiegnie mój pierwszy dzień.

Wzięłam głęboki  oddech, przekroczyłam bramę, weszłam do środka budynku i... zamarłam. Zupełnie nie wiedziałam, gdzie mam się udać. Wszędzie było głośno i było bardzo dużo ludzi. Niespodziewanie poszedł do mnie chłopak, który od razu do mnie zagadał, a moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle.

- Cześć. Jakiś problem Laleczko? - zapytał.

Nieznajomy miał brązowe włosy związane w kucyk, a do tego niebieskie oczy i na oko miał może z sto osiemdziesiąt trzy centymetry wzrostu. Miał na sobie czarne spodnie typu bojówki, do tego czarna bluza, której lewy rękaw był szary, a na przodzie była czerwona gwiazda. Chłopak miał na nogach glany, a na plecach czarny plecak. Dopiero teraz dostrzegłam, że miał jakiś dwu- może trzydniowy zarost, ale towarzyszył mu pogodny uśmiech.

- Oh, cześć. Jestem tutaj nowa i to mój pierwszy dzień tutaj. Wydaje mi się, że się zgubiłam... - powiedziałam z trudem - Przy okazji nazywam się YN Llythdottir. - w momencie kiedy się przedstawiłam to wyciągnęłam przed siebie drobną rękę na powitanie.

Chłopak miał pewny siebie uścisk, ale mimo wszystko lekko ją ujął i delikatnie pocałował.

- Miło mi Cię poznać YN. Jestem James Barnes, ale każdy mówi tutaj mi Bucky. - mrugnął - Skoro jesteś tutaj nowa, to z przyjemnością pokażę Ci, gdzie jest gabinet Dyrektora. Tam na pewno dostaniesz od niego od razu swój kluczyk do szafki oraz plan lekcji, a potem jeśli tylko zechcesz oprowadzę Cię po szkole.

- Z chęcią... Um... Bucky. - rzekłam niepewnie.

Chłopak ofiarował mi swoje ramię, które przyjęłam. Czułam, że chyba go polubię. W końcu dotarliśmy pod właściwe drzwi.

- To tutaj. - wskazał na solidne dębowe drzwi, na których wisiała tabliczka, a na niej był napis Dyrektor S. Lee - po chwili chłopak spojrzał na mnie - Załatw spokojnie swoje sprawy, a ja tutaj zaczekam na Ciebie.

Pokiwałam potakująco głową, zapukałam do drzwi i weszłam do gabinetu Dyrektora, u którego byłam załatwić swój kluczyk do szafki (dostałam numer 963) oraz plan lekcji (z numerami sal, w których mam lekcje). Wyszłam z gabinetu, a Bucky zgodnie z obietnicą wciąż na na mnie czekał.

- Dziękuję, że zaczekałeś. To bardzo miłe z twojej strony.

Brązowowłosy uśmiechnął się lekko.

- To żaden problem dla takiej uroczej dziewczyny, jak ty. Założę się, że twój chłopak to prawdziwy szczęściarz.

- Oh, to raczej mało prawdopodobne, bo ja nie mam chłopaka. - mówiąc to założyłam odruchowo za ucho pukiel włosów, który mi się wysunął.

Chłopak spojrzał na mnie lekko zaskoczony jakby nie spodziewał się takiej odpowiedzi z mojej strony.

- Żartujesz sobie? Jesteś chodzącą pięknością! Za Tobą powinien stać sznur chłopców, którzy pragnęli być z Tobą!

- Nie mów tak. Zawstydzasz mnie...

- Kiedy mówię prawdę! - chłopak poprawił sobie kucyk i spojrzał na mnie - Wobec tego, jeśli nie masz chłopaka i nie widzę jakiejkolwiek konkurencji, to może dasz mi szansę, abym ja mógł zostać twoją połówką?

Zarumieniłam się po tym co powiedział Bucky.

- Nie pożałujesz decyzji Laleczko. - rzucił niespodziewanie - Obiecuję Ci, że będę najlepszym chłopakiem o jakim mogłaś tylko śnić!

"W sumie co mi szkodzi. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka, a cały ten Bucky jest nawet niczego sobie..." - pomyślałam.

Właśnie miałam odpowiedzieć chłopakowi co o tym myślę, kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje.

- Muszę już iść, ale zobaczymy się na następnej przerwie.

Bucky dał mi szybkiego buziaka w policzek, po czym pobiegł w przeciwnym kierunku, a na korytarzu który przed chwilą był pełen uczniów zaczął robić się coraz bardziej pusty, bo każdy z uczniów zaczął iść w stronę właściwej sali.

Właśnie w tej chwili spojrzałam na plan według, którego miałam mieć teraz lekcje geografii w sali... 24A.1. Spojrzałam ponownie na plan i zamrugałam z niedowierzaniem oczami. Czy ja o by na pewno dobrze widzę? Sala 24A.1?! Czy w ogóle taka istnieje? Nerwowo zaczęłam się rozglądać... Czułam się w tej chwili m, jak w labiryncie, bo nie miałam pojęcia gdzie iść, a jeszcze pomyślałam że wstyd się spóźnić na lekcje.

Nagle zauważyłam idącą korytarzem rudowłosą dziewczynę, więc postanowiłam ją zapytać o salę.

- Przepraszam Cię, czy powiesz mi proszę, gdzie znajdę salę 24A.1?

Dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie. Miała około 1,60 wzrostu, rude włosy sięgające jej do podbródka oraz niebieskie oczy. Ubrana była w czarne przylegające legginsy imitujące skórę oraz bluzkę w tym samym kolorze, a nogach miała czarne buty sportowe, a na ramieniu wisiała torba, czyli to był ten typ dziewczyny, co nie nosi plecaka.

- Pewnie, że wiem gdzie jest sala, bo właśnie do niej idę. Wobec tego chodź ze mną. Przy okazji mam na imię Natasha. - przedstawiła mi się i wyciągała swoją dłoń.

- Miło mi Cię poznać, a ja mam na imię YN. - ja również wyciągnęłam swoją, aby ją uścisnąć.

- Widziałam, ze udało Ci się już poznać Bucky'ego.

- Tak... - pokiwałam potakująco głową - W dodatku zgodził mi się potem pokazać szkołę. Przy okazji skąd się znacie?

- To miłe z jego strony. Co do twojego pytania to ja chodzę z nim na Rosyjski. - mówiąc to uniosła lekko kąciki ust.

Odwzajemniam uśmiech i zaczęłyśmy iść w stronę właściwej sali.

***

Mój pierwszy dzień w nowej szkole to minął mi bez żadnych problemów... Zyskałam nowego przyjaciela, który zaproponował mi, że zostanie moim chłopakiem, a jeśli chodzi o Natashę to myślę, że możemy się zaprzyjaźnić.

Mimo pozytywnego myślenia nie wiedziałam, że najgorsze w szkole jeszcze jest przede mną...

"Wybuchowa mieszanka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz