Część 2.

8 1 0
                                    

Czas mijał bardzo szybko, a ja bez problemu zaaklimatyzowałam się w nowym liceum. Również zgodziłam się na propozycję Bucky'ego, aby został moim chłopakiem co sprawiło, że chciało mi się chodzić do szkoły z przyjemnością.

***

Pewnego dnia między lekcjami stałam przy swojej szafce i byłam dosyć skupiona na tym, aby wyjąć właściwe książki, że nie usłyszałam kroków. Niespodziewanie kiedy się pochyliłam, aby schować do plecaka właściwy zeszyt ktoś z całej siły zatrzasnął moją szafkę położył na drzwiczkach swoją rękę. Podniosłam wzrok i dostrzegłam chłopaka, którego wcześniej nie widziałam. Miał na oko sto osiemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, do tego czarne włosy do ramion i przenikliwe szmaragdowe oczy oraz bezczelny uśmiech na twarzy. Chłopak był ubrany w czarne spodnie z dziurami, zieloną koszulkę z napisem "ROBIĘ CO CHCĘ!", na rękach były widoczne różne tatuaże, na nogach miał czarne glany i na ramieniu zwisał czarny plecak typu kostka, na którym były różne naszywkami z zespołami muzycznymi. W końcu czarnowłosy się odezwał.

- Ej, ty!

Nie zareagowałam w żaden sposób, bo byłam zdania, że  nie mówi tego do mnie. Grubo się pomyliłam...

- Mówię do Ciebie ofiaro! Wiem, że jesteś tutaj nowa, więc na dzień dobry wisisz mi dwadzieścia dolców!

Przełknęłam ślinę. Chłopak wyglądał na typowego chuligana, który najwyraźniej nie znosił żadnego słowa sprzeciwu.

- Jakie dwadzieścia dolarów? - zapytałam zaskoczona.

- Normalne dwadzieścia dolarów! - warknął na mnie - Każdy w tej budzie doskonale o tym wie, że ze mną się nie zadziera i mi się nie odmawia!
W tej chwili wyskakuj z kasy!

- Ale ja nie mam przy sobie tyle...

Uśmiechnął się podle odsłaniając swoje równe białe zęby. Rzucił swój plecak na podłogę i chwycił mój podnosząc go do góry.

- To się zaraz okaże...

- Co ty robisz?

Próbowałam podskoczyć, aby odebrać swoją własność, ale bezskutecznie. Chłopak był sporo wyższy.

- Oddaj mi w tej chwili mój plecak!

- Zamknij się wreszcie! Trajkoczesz jak katarynka!

Chłopak otworzył mój plecak.

- Co my tutaj mamy... - mruknął do siebie - To mi się nie przyda, ani to... To też nie... - niespodziewanie zaczął wyrzucać mi z plecaka wszystkie rzeczy aż do czasu... - A co to takiego?

W końcu znalazł portfel, który otworzył i zadowolony znalazł w nim... moje dwadzieścia dolarów przeznaczone na obiad szkolny.

- No, no... Ja to mam szczęście! - trzymał w dłoni banknot, który od razu schował do kieszeni spodni, rzucając portfelem i pochylił się do przodu - Od tej pory masz mi codziennie przynosić dwadzieścia dolarów, bo inaczej gorzko tego pożałujesz!

Chłopak rzucił moim pustym plecakiem na podłodze, po czym chwycił swój i odchodząc zaśmiał się z zaistniałej sytuacji. Westchnęłam ciężko i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nagle zauważyłam, że szedł Bucky i kucnął przy mnie.

- Co się stało, moja Laleczko? - zapytał zatroskany całując mnie w policzek.

- Jakiś czarnowłosy chłopak w zielonej podkoszulce wyglądający na chuligana zabrał mi moje dwadzieścia dolarów na obiad.

Barnes westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem po tym co usłyszał.

- Byłem pewien, że Ciebie chociaż oszczędzi.

"Wybuchowa mieszanka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz