Logan

17 5 1
                                    

- Szlag! - Walę pięściami w ścianę po bokach lustra i wpatruję się w swoje odbicie. Na przeciwko siebie widzę młodego faceta, który jest zdecydowanie za bardzo zmęczony życiem. Na czole pulsuje mi żyłka, a to jest zdecydowanie oznaka zdenerwowania. Ale jak, kurwa, mam się nie denerwować, skoro moje życie idzie w zupełnie odwrotnym kierunku, niż sobie to zaplanowałem.
    Wracam do salonu, nalewam sobie podwójną porcję szkockiej i podchodzę do ogromnego na całą ścianę okna. Obserwuję zapadający nad Warszawą zmrok i zastanawiam się, co mam zrobić. Jestem w tak patowej sytuacji, że muszę wybierać. Albo ja, albo ona. Rzecz w tym, że oni nie wiedzą, kim ona dla mnie jest. Zresztą, nawet jakby wiedzieli, to wcale by to ich nie obeszło. To jebane gnidy, bez serca, bez krzty jakiegokolwiek współczucia. Nie żebym był lepszy, też mam swoje za uszami, ba, kilka osób trafiło przeze mnie do paki za niewinność, niektórym rozbiłem rodziny, a jeszcze innym uciąłem niektóre części ciała. Ale na litość boską, ja nigdy nikogo nie zabiłem! A teraz muszę to zrobić. I ze wszystkich osób na świecie ja muszę zabić właśnie tą konkretną.
- Kurwa! - Ciskam pustą szklanką o podłogę, a ta rozbija się z głośnym brzękiem. Chuj z tym, Eugenia jutro rano posprząta. I nie będzie zadawała zbędnych pytań. Miałem nosa, żeby na pomoc domową wybrać osobę głuchoniemą. Robi swoje, a ja nie muszę uważać na słowa i nie muszę wysłuchiwać jakichś histerycznych uwag, jak to zdarzało mi się z jej poprzedniczką.
    Podchodzę do baru i nalewam sobie kolejną porcję whisky. Nawet nie wiem ile tam jest. Setka, dwieście? Co to ma za znaczenie. Najchętniej upił bym się do nieprzytomności, ale nie mogę. Muszę mieć w miarę trzeźwy umysł na wypadek, gdyby chcieli mnie sprawdzić. To tak kurewsko niesprawiedliwe. Ojciec, gdy jeszcze żył, obiecywał mi złote góry. Mówił, że jestem ustawiony do końca życia, a cały kraj będzie trząsł portkami, gdy tylko usłyszy nasze nazwisko. Wszystko to okazało się gówno prawdą, a ja wjebałem się w interesy z jakimiś obłąkańcami.
- Logan Davis, Logan Davis... - rzucam słowa w eter, a te odbijają się echem po zbyt surowo wykończonym apartamencie.
- Kurwa, to nawet nie brzmi groźnie. - Wychylam jednym haustem zawartość szklanki i zaczynam się śmiać. Śmieję się tak głośno, że nawet nie słyszę wibracji mojego telefonu. Moją uwagę przykuwa dopiero rozświetlony ekran, co oznacza, że dostałem wiadomość.
"Masz 3 minuty, żeby oddzwonić. Całuję. Dave."
Pierdolony psychol. Ręce zaczynają mi się trząść, nie wiem czy to z nadmiaru wypitego alkoholu, czy ze stresu. Odruchowo zerkam na zegarek i robi mi się gorąco, minęło już sześć minut. Wciskam zieloną słuchawkę i włączam głośnik.
- Tęskniłem.
- Zamknij się Dave.
- Może trochę grzeczniej, co? Dzwonię zapytać, jak mają się nasze sprawy.

Nasze sprawy? Ten jebany psychopata chce moimi rękami pozbyć się tej kobiety, chociaż nawet nie wiem, co ona mu zrobiła. Nie wiem dlaczego nie zrobi tego sam? Przecież ma za sobą już pewnie z setkę odciętych głów. Nic z tego nie rozumiem.

- Logan Skarbie?

Nie dam wyprowadzić się z równowagi. Nie dam. Wiem, że on robi to celowo. Nienawidzę, jak się do mnie odzywa w ten sposób.

- Pracuję nad tym. Potrzebuję więcej czasu. Dużo więcej czasu.
- No to pracuj szybciej. Mniej picia, więcej roboty. Taka rada od dobrego przyjaciela.

Aż tak po mnie słychać? A może ma tu gdzieś podsłuch? Kamery? Nie, to niemożliwe. Musiałby się tu dostać, a bez odcisku mojego palca to nie jest możliwe. Patrzę odruchowo na prawą dłoń, wszystkie palce są na swoim miejscu. Chyba już naprawdę zaczynam świrować.

- To wszystko? - pytam obojętnym tonem. Nie dam się zastraszyć. Mimo, że nogi mam jak z waty, ton mojego głosu mi się podoba. Albo mi się tak wydaje. Nic już nie wiem, nie odróżniam rzeczywistości od własnych myśli.

- Wszystko Loganie. Dobrze ci radzę, weź się do roboty. Nie zostało wiele czasu. Pamiętaj. Dwoje z was żyć nie może, jedno odejść drugiemu pomoże. Wtedy dopiero wszyscy odetchniemy, jak dziwkę do piachu zakopiemy.
- Skąd ty bierzesz te tanie rymowanki?
- Wyszukuję w dziale wierszyków na święta, słodkich snów Logan.

Połączenie zostaje przerwane. Mam nadzieję, że w piekle jest osobne miejsce dla takich wykolejeńców. Ale jeśli jest miejsce dla takich jak on, to znaczy, że jest i dla takich jak ja. Jesteśmy siebie warci.

    Muszę z kimś porozmawiać, ktoś musi mi pomóc. Wykręcam numer do mojej prawej ręki, Arnolda. Jest druga w nocy, ale wiem, że odbierze. Musi i ma to zapisane w umowie.

Zabójca CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz