*~Hailie~*
Z braćmi mieszkam już 3 lata. Nie pytam o mamę bo jak próbowałam to zmieniali temat co było dość dziwne. 1 września. Super. S U P E R. Idziemy do tego pierdolca. Pomyślałam od razu jak wstałam. To będzie mój pierwszy dzień w szkole, jadę dam z chłopcami bo oni też mają szkołę. Chce do przedszkola! Nie chce do szkoły! Dostałam plecak i notes oraz telefon. Była 7 rano, zeszłam na dół na śniadanie. Byli prawie wszyscy, nie było Vincenta i Taty, no cóż. Życie.
-Znowu do tego gówna -powiedział Dylan, a ja się zaśmiałam.
-szkoła jest aż tak okropna? -spytałam. Byłam trochę przerażona.
-nie, nie jest ta..-Will nie dokończył.
-Jest tragicznie -przerwał Tony -To jest najgorsza rzecz na świecieee
-Najokropniejsza -dodał Shane.
-Naj naj naj straszniejsza i okropna -dodał Dylan.
Chyba nie musze mówić że jestem przerażona? Mega P R Z E R A Ż O N A.
-Musze tam iść? -spytałam
-Niestety tak -wykrzyczał Tony.
-My też nie chcemy -powiedział Shane
-Ale spokojnie siostrzyczko. Będziemy cię bronić. -Powiedział Dylan co mnie trochę uspokoiło.
-Palcem cię nikt nie dotknie! -krzyknęli bliźniacy
Uśmiechnęłam się pod nosem. Przed wyjściem jeszcze chyba ze 100 razy czesałam włosy i poprawiałam mundurek. Była około 8:20 kiedy przyjechał po nas tata. O 8:30 Siedziałam aucie z Bliźniakami i Willem bo Dylan coś zgubił i szukał tego z tatą.
-O której nas tata odbierze? -spytałam
-A to Vincent nas nie odbiera? -spytał Shane
-Nie wiem -Odpowiedziałam.
Will wzdychnął i się odezwał.
-Tata was odbiera -powiedział niechętnie.
Żadne z nas się nie odezwało do puki nie przyszedł tata z Dylanem. Była około 8:45. Wyjechaliśmy z piskiem opon w stronę szkoły. Jedyne co mnie uspokajało to to że bracia będą tam ze mną i nikt mnie nie będzie zaczepiał.
Gdy stanęliśmy pod szkołą bliźniacy z Dylanem wysiedli, ja się bałam wysiąść. Drzwi od mojej strony otworzyły się po chwili,
-Wychodzisz czy mamy cię zanieść? -prychną Dylan
-Ale ja się boje... -wyszeptałam i popatrzałam na Dylana ze łzami w oczach.
-Hailie nie płacz -powiedział Dylan i mnie przytulił. Naprawdę się bałam.
Wyszłam z auta, założyłam plecak i wraz z rodzeństwem weszłam do szkoły. Dylan poszedł pod swoją klasę, bliźniacy mieli blisko klasę mojej więc odprowadzili mnie pod klasę po czym poszli dalej. Pod salą było sporo uczniów, stanęłam pod ścianą czekając na panią żeby wejść do klasy.
-Cześć! -odezwał się jakiś chłopak, popatrzałam jego stronę. Miał brązowe loczki które wyglądały słodko z jego dołeczkami, ładne zielone oczy z nutką brązu, był ubrany w mundurek.
-cześć -powiedziałam nie pewnie bo byłam przestraszona.
-Jestem Noah Fisher! A ty? -powiedział uśmiechnięty.
-Hailie, Hailie Monet -odpowiedziałam grzecznie chłopcu.
-Co? Żartujesz? Z tych Monetów? -spytał z niedowierzaniem.
-Tak, coś w tym dziwnego? -spytałam lekko zdziwiona jego reakcją.
-No troszkę, mój kuzyn kiedyś oberwał od twojego brata -powiedział
-Ouu ja nie bije -zaśmialiśmy się.
-Fajna jesteś! Chcesz poznać moich znajomych? -spytał
-Nie wiem... Nie polubią mnie -Odpowiedziałam z lekkim smutkiem.
-No coś ty! Ja cię lubię to inni też cię polubią! -Wykrzyczał z ekscytacją i złapał mnie za rękę, i zaciągną do grupki znajomych. 2 chłopaków i 1 dziewczyny. Rudowłosego chłopczyka o zielonych oczach i słodkich piegach, loczki nie samowicie pasujące i mundurek. Czarnowłosy chłopczyk z dołeczkami i niebieskich oczach i także mundurku. Blond włosa dziewczyna o piwnych oczach i błyszczykiem na ustach, i oczywiście mundurku, na włosach ma piękną opaskę pasującą do mundurka.
-Poznajcie Hailie Monet! -powiedział chłopczyk i puścił moją dłoń.
-Nathan Coleman -przedstawił się rudo włosy.
-Lily Brown -powiedziała blond włosa i przytuliła się do mnie, po chwili się ode mnie odsunęła i stanęła koło rudowłosego.
-Xavier Torres - ukłonił się przede mną a ja się zaśmiałam.
Po 2 godzinach skończył się apel i każdy wychodził ze szkoły by jechać do domu. Wyszłam ze szkoły z moimi nowo poznano znajomymi, zobaczyłam auto w którym siedzieli już Dylan z bliźniakami. Wpatrywali się we mnie i w moich znajomych, przytuliłam Lily i chłopców.
-Paa! Do jutra! -krzyknęłam do nich biegnąc do auta.
Weszłam do auta i położyłam plecak pod nogi, zamknęłam drzwi. Tata rozmawiał z kimś przez telefon, chłopcy patrzyli na mnie z dziwną miną.
-Kim oni są -spytał trochę zły Tony.
-To moi przyjaciele -odpowiedziałam i położyłam głowę na szybę.
-Nie zadawaj się z chłopakami -powiedział stanowczo Dylan.
Nie odezwałam się, po prostu go zignorowałam.
-Słyszysz?!! -wykrzyczał Dylan
-Miałam się nie zadawać z chłopakami -powiedziałam z cwanym uśmiechem i wzruszyłam ramionami.
chłopcy patrzyli na siebie nie wiedząc co powiedzieć, a ja czułam że wygrałam z nimi kłótnie. Gdy tata wszedł do auta od razu odjechaliśmy z piskiem opon. Już po 15 minutach byliśmy w domu. Weszłam, a raczej wbiegłam do domu. Ściągnęłam Buty i pobiegłam do mojego pokoju, położyłam plecak koło biurka i zeszłam na dół obejrzeć coś. Wow byłam na dole jako pierwsza, usiadłam na kanapie po czym wzięłam pilota i włączyłam Lego Ninjago. Nie wiem czemu chłopacy tego nie lubią, ale ja byłam pierwsza więc ja wybieram bajkę. Uwaga uwaga! Chłopacy biegną na dół!
-O nie nie dziewczynko -powiedział Dylan - wyłącz to gówno
-O nie nie nie chłopczyku -odpowiedziałam i ścisnęłam mocno pilota- jak ci coś nie pasuję to idź do pokoju - powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Nie pyskuj -Warknął a ja się wkurzyłam - jesteś tylko małą dziewczynką która nic nie wie o życiu! Na bajkach też. W sumie na czym ty się znasz? Na wyborze idealnych ubrań dla lalek -Krzyczał. Był tak okropny i to mnie wkurzyło, i nie wytrzymałam. Podeszłam do niego i z całej siły walnęłam go w twarz.
YOU ARE READING
Rodzina monet
Teen FictionHailie to 4 letnia dziewczynka. Żyje spokojnie z babcią i mamą. Mimo że Hailie ma 4 latka umie już 6 obcych języków, jest przeciążona obowiązkami. Pewnego dnia jej całe życie staje do góry nogami...