Katsuki w końcu postanawia ogłosić przyjaciołom jak i rodzinie swój skrywany w tajemnicy związek z przyjacielem z dzieciństwa. Po prawie roku ukrywania tego przed światem podczas zakończenia liceum oraz pożegnalnej imprezy oświadcza się swojemu ukoc...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Piękna sala, cudownie ubrani uczniowie, muzyka grająca gdzieś w oddali, śnieg delikatnie pruszący za oknem, przygaszone światła, idealna atmosfera.
Tak to odpowiednie miejsce oraz czas.
Już taka okazja się nie nadarzy.
Już nigdy nie będzie tak perfekcyjnie.
To jedyna szansa.
Blondyn poprawił nerwowo krawat i ostatni raz spojrzał w lustro mieszczące się w męskiej ubikacji. Wziął głęboki wdech po czym włożył dłoń do kieszeni eleganckich spodni, wyczuł palcami aksamitny materiał oraz mały kwadratowy kształt który znał już na pamięć. Wiele razy już ćwiczył swoje przemówienie i chociaż dokładnie wiedział co ma powiedzieć bał się, cholernie się obawiał, że coś spierdoli albo ktoś mu przeszkodzi albo co gorsze to miłość jego życia ucieknie lub go wyśmieje. Potrząsnął energicznie głową odganiając pesymistyczne myśli. Teraz już nie ma odwrotu, musi to zrobić, lepszej okazji już nie będzie.
Powtarzając sobie to w głowie jak mantrę wyszedł z pomieszczenia.
Wszedł na ogromną salę która była przyozdobiona w zimowych klimatach, płatki śniegu zrobione z papieru zwisały z sufitu tuż nad parkietem tworząc wspaniały efekt. Dary uczniów też dużo pomogły, Shoto wytworzył lodowe rzeźby które jakimś cudem nie topniały, ktoś inny sprawił iluzję prawdziwego śniegu delikatnie pruszącego jak ten za oknem. Klimat był po prostu magiczny i nieziemski.
Bakugou zaczął się nerwowo rozglądać po zebranych szukając tej jakże charakterystycznej zielonej czupryny obok której kochał się budzić oraz zasypiać podziwiając ją w najróżniejszych sytuacjach, kiedy jej właścicielowi nie chciało się nałożyć odżywki przez co każdy włos żył własnym życiem albo kiedy burza zielonych loków wtulała się w jego tors po ciężkim dniu pełnym egzaminów i wysiłku fizycznego. Nagle przypomniał sobie dzień w którym w końcu zebrał w sobie całą odwagę i wyznać swoje uczucia. Po ciężkim treningu kiedy męska szatnia zdążyła opustoszeć a jedynym któremu nie spieszyło się do wyjścia był Deku siedzący na ławce i wpatrujący się we własne ręce, coś w nim drgnęło. Tak jakby piegowaty wręcz na niego czekał ponieważ kiedy usłyszał odgłos podeszw obuwia uderzający o szare płytki podniósł głowę a jego wzrok był jakby nieobecny.
- Czemu tu jesteś deklu? Zajęcia się już skończyły.- warknął starając się brzmieć jak zawsze ale w środku bał się, cholernie się bał.
- O to samo mogę zapytać ciebie Kacchan.- młodszy podniósł się z ławki powoli zmniejszając dystans jaki ich dzielił. Z każdym rokiem serce blondyna uderzało jak szalone w jego piersi a oddech stawał się nierówny, dłonie ukryte w kieszeniach spodni drżały.
Z jednej strony chciał tego i to najbardziej na świecie ale z drugiej dosłownie zabrakło mu języka w gębie, stał tak wpatrując się w niższego od siebie nastolatka który już zdążył stanąć przed nim lekko zadzierając głowę do góry tak aby spojrzeć w jego oczy.