03. wrong direction.

620 48 21
                                    

Nicola

Podrapałem się po policzku z nietęgą miną, czując na sobie nacisk spojrzenia Peach i Harolda, który od jakiegoś czasu był również moim ulubionym wujkiem i ponownie przeczytałem wiadomość wyświetloną na telefonie Luciani. Powiedzieć, że byłem skołowany, jak koń na światłach to jak nie powiedzieć nic. Chyba nigdy nie czułem takiej mieszanki uczuć, jaka towarzyszyła mi tej ciepłej, choć nieco ponurej środy, gdy postanowiłem odwiedzić kwiaciarnię z samego rana, bo wciąż pozostawałem zawieszony w klubie. Jednak nic nie mogło mnie przygotować na informację, jaka spadła na mnie tego dnia, niczym cholerna bomba.

— Ona tak na serio? — mruknąłem cicho, ponownie przesuwając oczami po dość krótkiej, ale treściwej wiadomości od Genevieve. — Prywatny koncert w Teatro dell'Opera? Przecież oni odmówili nawet Beyonce, jakim cudem zgodzili się na prywatny koncert Finley?

— A ty byś jej odmówił? — Harold parsknął śmiechem i dla zasady trzepnął mnie otwartą dłonią w tył głowy. — Że ja się nie urodziłem dwadzieścia lat później... — wymamrotał jeszcze przed powrotem na zaplecze.

Odprowadziłem go spojrzeniem, które następnie ulokowałem w oczach Peach, skubiącej palcami kawałek bułeczki cynamonowej. Wyglądała tak, jak zwykle, ale pionowa zmarszczka między jej ciemnymi brwiami zmusiła mnie do cichego westchnienia.

— No co tak patrzysz, jak szpak w pizdę? — ofuknęła mnie tylko i wyprostowała plecy. — Też jestem w cholernym szoku.

— Nie chodzi mi o to — posłałem jej wzrok pełen politowania. Dziewczyna zagryzła wnętrze policzka i odwróciła wzrok. — Peach, znamy się nie od dziś. Coś się stało między tobą i Paulo — powiedziałem miękkim tonem, bo Luciani była jedną z tych lasek, które wyglądają, jak pasterki, a siły mają, niczym tur. — Chcesz o tym pogadać? — trąciłem jej bok ramieniem.

Brunetka ułożyła usta w dzióbek, zastanawiając się nad moją propozycją, ale finalnie zaprzeczyła ruchem głowy i machnęła ręką, co dało mi znak, by nie namawiać jej do jakichkolwiek zwierzeń.

— Więc co powiesz na jakiś obiad? — uniosłem brwi, wychylając się na stołku tak, by dojrzeć grającego na telefonie Harry'ego. — Mam za dużo wolnego czasu i chciałbym go spędzić w miłym towarzystwie — dodałem, wymyślając w głowie tysiąc innych propozycji, by tylko uniknąć tematu Genevieve, która zapewne teraz siedziała na balkonie swojego mieszkania z papierosem między palcami i myślała nad wersem kolejnej piosenki.

— Możemy skoczyć na jakiegoś kebaba, a potem odstawisz mnie z powrotem — zgodziła się z nietęgą miną, by w następstwie zniknąć na zapleczu. — Ale nie licz na to, że będę ci się spowiadać z czegokolwiek. To twój kumpel jest idiotą, a nie ja.

Tego dnia wszystko zdawało się podążać swoim własnym tempem. Ja nie miałem humoru, Peach również, korki w centrum były przeraźliwe i prawdopodobnie zapowiadało się na cholerną burzę. Gdy pierwsze krople deszczu zderzyły się z szybą mojego samochodu, odetchnąłem nieco rozdrażniony, stukając palcami do rytmu piosenki Eda Sheerana, wydobywającej się z głośników.

— Wkurza mnie, kiedy nic nie mówisz — odezwała się brunetka, siedząca na miejscu pasażera. Bawiła się materiałem swojej sukienki w kwiaty i patrzyła na mnie podejrzliwie. — Tobie też coś leży na sercu, Nico — pospiesznie odwróciłem wzrok na jezdnię. Westchnęła rozbawiona. — Ale nie mogę zrozumieć co. Albo raczej kto — zaakcentowała, przez co byłem zmuszony znów na nią spojrzeć.

— Daj spokój, Peach — zacisnąłem dłoń na kierownicy. — Mam ostatnio naprawdę kiepski czas, nie chcę rozmawiać o moich sprawach sercowych. Mamy z Sabriną ciche dni i tyle — skwitowałem jedynie, zmieniając stację muzyczną. — Poza tym ja nie wypytuję Paulo o ciebie, ani ciebie o Paulo — wytknąłem jej jeszcze, zanim zdążyła otworzyć usta.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 05 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

unfinished business • nicola zalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz