Rano obudził mnie okropny ból głowy. Chyba znowu za dużo wypiłam. Chciałam się przewrócić na drugi bok i pójść spać dalej, ale po chwili poczułam obrzydliwy odór. Spróbowałam otworzyć oczy, ale oślepiło mnie światło. Gdy ponownie spróbowałam obudzić się to pierwsze co zobaczyłam to leżącą Gohę we własnych rzygach. Kolejny normalny dzień na Urzędniczej 2 w Toruniu. Ale dzisiaj był wyjątkowy dzień, którego nie chciałam pozwolić mi zepsuć. To były moje urodziny. 30 Luty zawsze kojarzył mi się smutno, ale tamtego dnia postanowiłam, że to zmienię. Wstałam i poszłam do łazienki i umyłam twarz. Następnie poszłam się ubrać w mój najlepszy fit – czarny top i jasne jeansy. Pomalowałam się i zawiązałam włosy w niechlujnego koka. Przeszłam nad bezwładnym ciałem menelicy, która jeszcze smacznie spała i udałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kawę i zaczęłam myśleć jak umilić sobie urodziny. Nagle uświadomiłam, że nie widziałam nigdzie Daniela. Gdzie znowu poszedł ten obrzydliwy knur? - pomyślałam - może szykuje mi jakąś miłą niespodziankę? - pomyślałam patrząc przez okno
Po jakimś czasie zaczęłam słyszeć jakieś dziwne charczenie i stękanie z sypialni. To pewnie Margaret zmartwychwstała. Po kilku minutach usłyszałam jak moja przyszła teściowa wczołguje się do kuchni i warczy na mnie coś pod nosem
Ty, Glucie podejdź mi do sklepu po rzeczy z tej listy - powiedziała wyciągając rękę z jakimś zwiniętym papierem ujebanym w jej rzygach
A-Ale... - chciałam zaprotestować, ale menelica mi przerwała
Nie ma żadnego ale, mój dom moje zasady - powiedziała stanowczo i zaczęła mnie podgryzać w kostkę abym się pośpieszyła
Zrezygnowana złapałam za torebkę i pośpiesznie wyszłam ze swej rezydencji. Po oddaleniu się na bezpieczną odległość zwolniłam kroku idąc przed siebie przyglądając się ludziom na ulicy. W pewnym momencie jak doszłam do miejskiego parku usłyszałam, że w krzakach nieopodal ktoś się kampił. Wydalo mi się to dziwne więc postanowiłam to sprawdzić. Gdy chciałam odsunąć gałęzie ręką, poczułam, że złapała mnie jakaś obślizgła ręka i ułamek sekundy później siedziałam już w krzakach. Nie wiedziałam co się działo i bardzo się bałam. Z cienia wyłoniła się zakapturzona postać z wielkim bebechem. Miałam ochotę krzyczeć, ale w tej samym momencie on przemówił swoim wysokim i bardzo irytującym glosem.
WITAM WAS BARDZO SERDECZNIE, DZISIAJ W ODCINKU BĘDZIEMY ODCZYTYWAĆ PRZYSZŁOŚĆ TEJ SAMICY ZA POMOCĄ TABLICZKI OUIJA, PAMIĘTAJCIE O ZASUBSRYBOWANIU ORAZ ŁAPCE W GÓRE A TERAZ PRZECHODZIMY DO ODCINKA - zaczął majaczyć do swojego drona, którego wyciągnął spod szaty, w którą był odziany. - CZY JEST Z NAMI DUCH TOMEK I PRZYJACIELE???!!! - nagle nieznajomy zaczął telepać się jak jakiś popierdolony i po chwili znów przemówił - NIE POZWÓL STAREJ OGRZYCY WYPIĆ TEJ WÓDY, NIE DZISIAJ, NIE DZISIAJ NIE POZWALAJ JEJ AAAARGHHHHHHHUAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - krzyczał jak opętany - KASIAAAAAAAA KASIAAAAAA RATUUUUUUUUUUUJ - wzywał pomocy po czym nagle wstał i wybiegł z krzaków na czworaka. Byłam w totalnym szoku, po tym co moje oczy właśnie zobaczyły. Nie byłam na to gotowa
Muszę się napić - westchnęłam smutno i ruszyłam znów przed siebie.
Po 10 minutach w końcu zaszłam do mojego ulubionego sklepu osiedlowego - ''U Stasia'' pod którym jak zawsze leżały wstawione tanim piwskiem menele majaczące coś do siebie. Weszłam do sklepu i zakupiłam 2 zgrzewki piwa w żółtych puszkach i do tego 2 litry lubelskiej wiśniowej i paczka najtańszych szlugów. Zdecydowałam na chwilę usiąść pod sklepem i posłuchać trajkoczących meneli.
- Kurwa Stasiek idź mi po wino leśne - krzyknął jeden
- Skąd ja ci na to kasę wezmę stary łachudro??? - odkrzyknął po chwili pojawił się jeszcze trzeci i zaczęli odpierdalać jakieś dziwne wygibasy i tańce, więc szybko się wycofałam z linii frontu.
Wróciłam do domu i na wejściu spotkałam Daniela, który zaczął się pruć, że długo mnie nie było a musi odpalić live na tik toku. Goha od razu dobrała się do sześciopaku piwa i po 2 minutach wypiła połowę z nich a Daniel właśnie odpalał live i dziękował za pierwsze czapeczki. Złapałam za butlę wiśniówki i piłam szot za szotem. Po dwóch godzinach już nie ogarniałam co się działo, ale dalej chciałam pić i pić. Nagle zortientowałam się, że moja wódka gdzieś zniknęła. Zaczęłam nerwowo szukać swojej ambrozji z bardzo dziwnym przeczuciem. Pobiegłam do drugiego pokoju i znalazłam ogrzycę, która już zdążyła sama opróżnić ¾ butelki. Złapałam się za głowę i chciałam jej wyrwać alkohol, ale ta zaczęła na mnie warczeć i napierdalać po migowemu. Przestraszyłam się, ale nie chciałam dać za wygraną, więc rzuciłam się na teściową. Goha strasznie się wkurwiła i zaczęła pluć i skakać po ścianach jak małpa na drucie. Czekałam na dobry moment aby ją zaatakować. W pewnym momencie stanęła na ziemi i to był jej najwiekszy błąd. Z całej siły kopnęłam ją w piszczel, aż zawyła z bólu i wyjebała się na ten głupi ryj. Leżała bezbronna wydając demoniczne dzwięki, a ja zbliżałam się powoli w jej kierunku. Nie miała jak uciec. A przynajmniej tak myślałam. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że Gosia naładowała swojego Ulta. Ta pijana żulica chciała jebnąć bona, ale nie przewidziała, że jej starcze zwieracze tego nie wytrzymają i zesrała się na gładko w swoje różowe majtki z kokardką, które zajebała mi. W tym samym momencie co menelica wykonała zrzut ładunku, skoczyłam na nią i kopnęłam w brzuch. Margaret wypuściła pięknego pawia. Odór w pokoju był nie do zniesienia, myślałam że zemdleję. Z mieszanki rzygów i gówna zaczęły wyjawiać się kolorowe kulki światła, które powoli kształtował się w kształt kroków analnych. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, może to smród mi działał na zmysły? Nagle menelica odezwała się:
Lećcie moje dzieci!!!! Czyńcie dobro i przyjemność Polakom!!!!!!!! - wykrzyczała i zaczęła odpierdalać taniec godowy przy muzyce maju maj..... Chwilę później osunęłam się w ciemność......