Kiedy leżysz na łóżku z słuchawkami w uszach słuchając muzyki i zastanawiasz się co zrobiłeś nie tak, co mogłaś zrobić lepiej. Chodź zawsze myślisz, że to ty zawiniłaś, ale czy to może być prawda? Oczywiście, że tak. To zawsze była twoja wina.
Nagle poczułam jak ktoś wyciągnął mi słuchawki z uszu. Zerknełam na bok i zobaczyłam mojego starszego brata.-Tak? - zapytałam go wstając z łóżka.
Jak zawsze zakręciło mi się w głowie, chodź nie dziwię się sobie po takich litrach łez kto by mógł się nie odwodnić? Musiałam na chwilę przymknąć powieki, a gdy już je otworzyłam zobaczyłam jak mój brat mi się przygląda.
- Nie wyglądasz za dobrze- skrzywił się- jesteś pewna, że chcesz tam już dzisiaj wrócić?
- Byłam nie do życia przez całe wakacje, ale już sobie poradziłam ze startą babci, więc nie musisz się martwić Luke- odpowiedziałam.
- No dobra, to wstawaj, ogarnij się i lecimy do szkoły- mruknął i wyszedł. Nawet nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć.
Podeszłam do szafy otwierając ją na oścież. Przydało by się zrobić tu porządek. Pomyślałam. Wybrałam jakieś zwykle ciemne jeansy i bluzę w kolorze czarnym. Rozczesałam włosy i pomalowałam usta i rzęsy. Włożyłam na nadgarstek gumkę do włosów i zeszłam z plecakiem na dół.
- Zjesz tosty?- spytał się mój brat gotowy do wyjścia. Jak zwykle wygląda świetnie. Blond włosy i brązowe oczy. Ciemne dresy i koszule do tego. Jak ja bym się tak ubrała wyglądała bym jakby mnie coś przejechało.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna. Kupię sobie coś w szkole.- mruknęłam w odpowiedzi opierając się o blat kuchenny.
- Dzwonili rodzice i pytali jak się trzymasz?- powiedział niepewnie.
Parsknełam gorzkim śmiechem.
- Serio?! Nie było ich na pogrzebie babci, bo wyjechali do Hiszpanii. Minęły 2 miesiące, a oni dzwonią jak tylko czegoś potrzebują. Przejdę się do szkoły- odpowiedziałam.
Wyszłam z domu po tym jak ubrałam buty i płaszcz nie zapominając o plecaku. Nie wierzę że mają czelność o to pytać. Nie mają prawa, bo gdy ich dzieci dusiły się łzami, chodź Luke udawał, że jest okej. Nie dawaliśmy rady, a oni bawili się w najlepsze przesyłając nam jakieś głupie filmy.
Moje rozmyślania zajęły mi tak długo, że znalazłam się pod szkołą. Założyłam kaptur. Nie chciałam tu być, ale wiedziałam, że jeśli nie przyjdę. Zainteresują się tym, a ja nie mam na to siły, żeby im opowiadać co się stało. Przemierzając szkolne korytarze zauważyłam, przy szkolnej szafce Lilę. Była ona dla mnie jedną z ważniejszych osób dla niej jeszcze tu byłam, bo nie mogłam nazwać tego życiem, ponieważ ja nie żyłam ja już egzystowałam. Podchodząc do niej zauważyłam ten duży, piekny promienny uśmiech na twarzy.
- O boże Aurroro, wkońcu jesteś. Myślałam, że zostawiałaś mnie na pożarcie tym ludziom.- zachichotała.
Ufałam jej tak bardzo. Była jedną z dwóch osób, które nazywałam swoimi bezpiecznymi osobami, więc dlaczego mi to zrobiłaś? Czy teraz tego żałujesz?- Już wróciłam, więc możesz mi powiedzieć co się działo przez całe wakacje -zaśmiałam się.
- Wsumie nic szczególnego- mruknąła- wrócił do miasta król nielegalnych wyścigów.
- Co? To w naszym mieście są jeszcze takie? - zadziwiłam się. Kiedyś byłam z Lukiem, gdy mieliśmy po trzynaście lat na takim wyścigu.
- Oczywiście, że są - oburzyła się dziewczyną.
- Dobra, a kiedy są kolejne wyścigi?- spytałam ciekawa.
- Prawdopodobnie odbędą się dziś wieczorem- odpowiedziała.
- Idziesz?- spytałam.
- Eee...nie. Wogóle mnie nie kręcą takie miejsca.- odpowiedziała- a ty?
- Ja? Jasne, że nie. Wiesz przecież że byłam kiedyś na wyścigu, ale nie było to przyjemne miejsce.
- Dobra, nieważne. Idziemy do klasy?- spytała.
- Jasne, chodźmy, bo zaraz się zaczyna lekcja.- powiedziałam zaczynając iść w stronę sali na drugim końcu korytarza. Dziewczyna zaraz dogoniła mnie i takie w ramię weszliśmy do klasy.
---
Wyszliśmy po ostatniej lekcji, a potem ze szkoły. Szłam z Lilą przez dziedzinie szkoły rozmawiając o jakiś głupotach, a raczej to ona mówiła, a ja próbowałam słuchać, ponieważ moje myśli dalej się kręciły wokół śmierci tak bliskiej mi osoby. Moja kochana babcia zmarła tak nagle. Podobno miała zawał. Zostawiła mi po sobie naszyjnik w kształcie dużego srebrnego serca i pamiętnik. Tego drugiego nie odważyłam się otworzyć, a co dopiero przeczytać. Upchnełam go na sam dół szafy.
- Aurora? Czy ty mnie słuchasz?- zapytała dziewczyna z lekkim zrezygnowaniem.
- Tak- odpowiedziałam chodź kompletnie nie wiem o czym do mnie mówiła.
- W takim razie co mówiłam? - zapytała, a ja nie odpowiedziałam- tak myślałam.
- Mówiłam o tym, żebyś czasem nie myślała o pójściu na wyścigi- powiedziała.
- Nawet o tym nie myślałam. - mruknęłam.
Zaczęliśmy iść w kierunku auta mojego brata. Stał ze swoim przyjacielem Alexem i palili papierosy.
- Cześć- mruknęłam do brata, a ten wziął mnie w objęcia.
- Wiesz, przecież że nie chciałam, żebyś się wkurzyła. Musimy trzymać się razem.- powiedział do mojego ucha.
- Wiem, wiem- mruknęłam.
- Część młoda- powiedział Alex biorąc mnie w objęcia.
Uwielbiam tego chłopaka. Był jak mój drugi bra. Myśle, że on nie miał rodzeństwa, dlatego był tak opiekuńczy wobec mnie. Lubię to, że tak bardzo się o mnie troszczył.
To ty mi pomogłeś kiedy wszyscy zwątpili, więc dlaczego nie mogłeś mi tak pomóc jak Alex?Gdy już przywitałam się już z chłopakiem. Moja przyjaciółka przywitała się z moim bratem, a później z jego przyjacielem. Zawsze po lekcjach wracała z nami tak samo jak Alex, ponieważ mieszkała ulicę dalej, a chłopak zawszę po lekcjach do nas przyjechał, bez sensu było by jechać osobno.
Wyciągnęłam rękę do Alexa, na co on popatrzył się na mnie zdziwiony, tak samo jak mój brat.
- Co? -spytał chłopak, do którego wyciągnęłam rękę.
- Dasz papierosa? Nie wzięłam swoich- mruknęłam.
- Ty palisz? - powiedzieli chłopacy w tym samym czasie.
- Tak- odpowiedziałam niewzruszona.
- Wiesz, że papierosy szkodzą- powiedział wkurzony Luke.
- Już nic mi się zaszkodzi. - powiedziałam uśmiechając się i wchodząc do samochodu, bo i tak by mi nie dali.
Po chwili weszli wszyscy do samochodu. Dziewczyna usiadła z tyłu ze mną, a chłopacy z przodu.
--------------------------------------------------------------
Koniec pierwszej części:)