"W końcu wakacje!" pomyślała Zuza wpuszczając do szkolnego korytarza duszne, letnie powietrze.
– Cały rok męczenia rodziców jednak się opłacił. – wymamrotała do siebie. Na jej trzynaste urodziny obiecali, że zapiszą ją na dwutygodniowy obóz konny. Pojedzie już na pierwszy turnus i nie omieszkała się pochwalić wszystkim koleżankom w klasie – w końcu to tylko dzień po zakończeniu roku szkolnego. To będą też jej pierwsze samodzielne wakacje, bo dotychczas jeździła z rodzicami – raz w góry, a raz nad morze. Zuza jednak zdecydowanie wolała góry, tak więc to one przeważyły szalę na korzyść tego konkretnego obozu. Nucąc pod nosem, dziewczyna ruszyła żwawym krokiem do domu.
Zuza zjadła odgrzany obiad i zabrała się za kompletowanie listy. Mama podsunęła jej spis potrzebnych ubrań i przedmiotów, żeby dziewczyna mogła już zacząć się pakować. Kiedy odhaczała kolejne pozycje na liście, wyobrażała sobie przygodę jak w jej ulubionym filmie "Wicher". Jednakże Zuzia nie uczyła się tak źle jak Mika, nie miała też długich, rudych włosów, była raczej jej przeciwieństwem – miała krótkie, ciemne loki, i była zdecydowanie bardziej pulchna. Ale to nie wyglądu Mice zazdrościła, tylko babki która posiadała własną stadninę. Babka Zuzy posiadała co najwyżej psa, ale niestety nie pozwalała jej na nim jeździć.
Serce Zuzi drżało z ekscytacji, kiedy kładła się spać. Zostało jeszcze tylko kilkanaście godzin do wyjazdu, a rano jeszcze musi sprawdzić czy wszystko ma. Tak długo przewracała się z boku na bok, aż usłyszała jak telewizor w sąsiednim pomieszczeniu został wyłączony, a całkowita cisza pozwoliła jej słyszeć wyścigi szaleńców po oddalonych ulicach miasta.
– Myślisz, że jej się to znudzi? – usłyszała kobiecy głos
– Na pewno. Miejmy nadzieję, że smród i brud stajni zniechęci ją do jazdy. Wróci do domu i zapomni, że kiedykolwiek chciała jeździć konno – odpowiedział jej mężczyzna. – W końcu, ty też miałaś kiedyś fazę na bycie śmierdzącą koniarą – dodał chichocząc.
– Tak, dobrze że mi przeszło – zaśmiała się kobieta i Zuza usłyszała kliknięcie włącznika światła. Rodzice wyszli z pokoju i poszli do sypialni. Po tym jak zamknęli drzwi nastała kompletna cisza. Teraz Zuza słyszała już tylko swoje myśli, bo nawet szaleńcy przestali się ścigać. "Oczywiście, że tacy nudziarze bez zainteresowań będą mieli problem". Samotna łza spłynęła po policzku łaskocząc ją w ucho "Jeszcze tego pożałujecie!" pomyślała i odpłynęła knując niecny plan przeciwko rodzicom.
Już od samego rana Zuza postanowiła nie odzywać się do rodziców. W ciszy zjadła śniadanie, od czasu do czasu potakując, lub kręcąc głową kiedy ją o coś pytali. Umyła zęby i poszła do swojego pokoju, gdzie z nudów zaczęła układać książki w kolejności alfabetycznej, następnie karteczki według kolorów tęczy, a na koniec ułożyła poduszki na łóżku od największej do najmniejszej. I wszystko to, zrobiła w pół godziny, chociaż przez większość czasu zastanawiała się, czy układać książki na podstawie tytułów, czy raczej autorów. A jeśli autorów, to według nazwisk, czy imion? W końcu jednak rzeczy do organizacji się skończyły i dziewczyna usiadła ciężko na łóżku. "Co teraz mam robić?" zastanawiała się. Gra na laptopie odpadała, bo ten stary gruchot często wyłączał się z przegrzania. Choć wiele razy prosiła o pomoc i przypominała o nim, to słyszała od rodziców tylko "kupimy ci nowy" i jej problem był spychany na dalszy plan.
Zuza otworzyła najniższą szufladę i wyjęła z niej starożytną planszówkę – miała ją od kiedy pamięta, ale rzadko pojawiały się okazję by w nią zagrać. "Co prawda miałam się nie odzywać, ale wyjeżdżam na dwa tygodnie, może w końcu ich przekonam?" pomyślała. Wzięła duże pudełko i przeniosła je na stół do salonu, gdzie siedzieli jej rodzice. Zasłoniła im telewizor i spojrzała na nich wymownie.
– Może chociaż teraz ze mną zagracie? Strasznie się nudzę.
Rodzice tylko spojrzeli po sobie
– Może innym razem – odpowiedziała mama i przełączyła się na jakiś film przyrodniczy. – Idź sobie pograj na laptopie, nie będziesz miała do niego dostępu przez najbliższe dwa tygodnie.
– Ale... – Zuzi nawet nie udało się dokończyć zdania, gdy wciął się jej tata
– Bez żadnego "ale", poszukaj sobie jakiegoś zajęcia w pokoju, poczytaj książkę, albo pograj na laptopie. I tak już nie zdążymy zagrać.
Te słowa tak rozsierdziły Zuzę, że nie była już w stanie dłużej w sobie tego trzymać i zaczęła krzyczeć na swoich rodziców.
– No tak! Jak zwykle! Nie ma żadnej różnicy czy tu jestem, czy mnie nie ma, wy i tak nigdy mnie nie widzicie! Ja chodzę na paluszkach, robię wszystko jak chcecie, a wy dalej traktujecie mnie jak powietrze! I wy niby jesteście moimi rodzicami?! Dopóki jestem grzeczna i mam dobre oceny, to wy macie mnie kompletnie w dupie! Dziękuję za taką rodzinę! – wrzasnęła i strąciła pudełko, a cała jego zawartość rozsypała się po podłodze. Dziewczyna trzasnęła drzwiami tak, że aż szyby zadrżały w mieszkaniu. Rzuciła się na łóżko i zaczęła zanosić się płaczem.
– Nie chcą na mnie patrzeć, nie chcą mnie słuchać! Jaki sens ma mieszkanie z nimi, wolę być u babci – krzyczała w poduszkę mocząc ją łzami. Spędziła w łóżku całe przedpołudnie i leżała tam aż do czasu wyjazdu bijąc się z myślami. "Nie chcę z nimi rozmawiać, nie będę na nich patrzeć. Nie mogę się już doczekać wyjazdu, bo nie będę już musiała z nimi przebywać".
Kiedy nadeszła godzina wyjazdu, matka Zuzi zapukała w drzwi, a gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi po prostu je otworzyła.
– Zbieraj się, musimy wyjeżdżać – rzuciła i wyszła nie zamykając za sobą.
Zuza niechętnie zwlokła się z łóżka i ruszyła do łazienki – oczy miała tak zapuchnięte od płaczu, że ledwo widziała. Powłócząc nogami podeszła do zlewu i ochlapała twarz wodą. Nawet nie próbowała wycierać mokrej podłogi, w tym momencie było jej bardzo wszystko jedno, co na to powie jej matka. Nic nie mówiąc, dziewczyna wzięła walizkę i przeprowadziła ją pod drzwi. Mieszkali co prawda na pierwszym piętrze, ale to ojciec będzie najpewniej znosił za nią walizkę – Zuza ledwie była w stanie ją podnieść. Dziewczyna wzięła tylko telefon, ubrała buty i zbiegła po schodach na zewnątrz. Usiadła na pobliskiej ławce i wzięła głęboki wdech – powietrze było gorące i ciężkie, miało zapach deszczu, a w oddali widać było ciemne chmury. "Zanosi się na burzę" pomyślała Zuzia i oparła się zamykając oczy. Zamek samochodu kliknął – to oznaczało, że rodzice zaraz wyjdą z klatki. Dziewczyna wsiadła do samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Kątem oka widziała jak rodzice idą w kierunku samochodu.
Droga upływała w całkowitej ciszy, a Zuzia z nudów obserwowała wyścig kropli na szybie. Kiedy dojechali na miejsce, deszcz już nie padał, ale w powietrzu wciąż unosił się bardzo przyjemny zapach mokrej ziemi. Zuza wzięła walizkę i machnęła tylko ręką, kiedy rodzice chcieli ją przytulić na pożegnanie. Nie widziała już sensu w takich czułościach. Skonsternowani rodzice spojrzeli po sobie.
– Nie zamierzasz się pożegnać? – Zapytała matka.
– Cześć! – Zawołała Zuzia odchodząc. Ojciec wzruszył ramionami i otworzył drzwi samochodu.
– Baw się dobrze! – Zawołał zatrzaskując za sobą drzwi.
– Cześć... – Powiedziała matka na odchodne i również wsiadła do samochodu.
Kilka metrów za bramą na Zuzię czekała już jej nowa wychowawczyni.
– Chodź, pokażę ci gdzie będziesz miała pokój – powiedziała odwracając się plecami do dziewczyny i ruszyła w kierunku ośrodka.
Generalnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Właściwie mogę tylko stwierdzić, że powinnać pisać dalej. Bo gdy się rozpiszesz, styl zyska na lekkości. Sama też stosuję taką metodę ( z wyjątkiem jednej miniaturki), że staram się pozwolić tekstom trochę odleżeć, zanim je opublikuję.
wtedy widać lepiej własne, nie tyle błędy, co raczej nie najładniej brzmiące stwierdzenia.

CZYTASZ
Heart Horse (tytuł roboczy)
Teen FictionHistoria młodej adeptki jeździectwa, która dopiero zaczęła swoją przygodę z końmi. W końcu spełnia swoje największe marzenie, ale po drodze napotyka wielu złych ludzi, którzy próbują pokrzyżować jej plany! (opis roboczy) Moi drodzy, wszystko jest tu...