𝙿𝚛𝚘𝚕𝚘𝚐

61 7 5
                                    

W martwej przestrzeni pokrytej bielą przebywał jej stwórca. Był on całkowicie pochłonięty rozmyślaniem o istocie swojej egzystencji. Nie był świadomy tego, w jak niewyobrażalnie potężną moc został uzbrojony przez siły wyższe. Ponad to, tak jak każda istota rozumna, był ciekawy otaczającego go świata i samego siebie. Już w zaledwie chwilę stworzył trawę lśniącą od bijącego światła pustki. Jej kolor był platynowy, dla jego oczu praktycznie niewidoczny. Gdy bezzastanowienia postanowił pogładzić jej długie spiczaste liście, ta w dotyku wydawała się być szorstka i dosyć twarda. Po raz pierwszy twórca zaznał niezadowolenia tak tajemniczego i głębokiego niczym Pacyfik. Chcąc ugasić to uczucie sprawił, aby z podłogi świata wyłoniły się kwiaty koloru szafranowego. Będąc kruchymi w swojej konstrukcji, rozpadały się od najmniejszego ich poruszenia. Odczucie doskwierające mu jedynie pogorszyło się. Wtedy zrozumiał, że potrzebuje inspiracji. Dwóch chłopców w wieku dziecięcym ukazało się tuż przed nim. Sądził, że stworzenia utworzone na jego podobieństwo dadzą mu inspirację. Pomylił się. Zamiast inspiracji doznał większej presji, ponieważ teraz był obarczony odpowiedzialnością za nich. Musiał stworzyć miejsce, gdzie mogliby się bezpiecznie wychować. Twórca za wszelką cenę chciał uczynić to miejsce lepszym. Natomiast dzieci nabywały stopniowo coraz to więcej umiejętności, lecz nie dorasały. Czas w tym miejscu nie funkcjonował, a przynajmniej nie tak samo jak w innych światach. Oznaczało to, że są one uwięzione ciałem i umysłem na etapie dziecka w wieku około ośmiu lat.
Stworzyciel czując się winnym, wyjął z siebie duszę, aby następnie ją zniszczyć. Razem z nim zniknęliby chłopcy oraz świat, który mimo rzeczy, które już zdążył stworzyć, nadal wydawał się dość pusty. Gdy mężczyzna powoli zaczynał odbierać sobie życie, ktoś poczuł jego cierpienie. Nieznajomy szybko zainterweniował, pojawił się i zaczął rozglądać za źródłem. Na swojej drodze napotkał dzieci wesoło biegające z zerwanymi wcześniej kwiatami. Zaczął się im bacznie przyglądać. Oni również go zauważyli i w strachu przed obcym, pobiegli do twórcy.
     - E-Ej! Gdzie idziecie?! Zaczekajcie! Muszę odnaleźć twórcę waszego świata!! - Wrzasnął nieznajomy biegnąc za nimi.
Zbliżając się, czuł, że tam właśnie znajduje się cel jego przybycia. Esencja duszy twórcy emitowała magię dobrze mu znaną, lecz nadal obcą dla rzeczywistości, w której się znajdują.
     - EJ TY! NIE NISZCZ... - Zauważając formę stwórcy, przerwał zdanie. - ...swoich kreacji?
Widok twórcy w tej postaci zadziwił go. Na początku spekulował, że dusza została odebrana prawdziwemu stwórcy, ale nie. Ta dusza faktycznie należała do osoby mieszkającej w utworzonym przez siebie świecie. Nigdy dotąd nie zdarzyło się coś podobnego.
     - Wow. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z czymś takim. - Ustał w milczeniu, aby po chwili dodać. - Możesz mówić mi Ink. Pomagam wartościowym osobom takim jak ty.
     - Domyślam się, że nie mam innego wyboru niż ci zaufać. Ja jestem... sobą, a to... to są moje dzieci. - Przedstawił się stwórca.
Na to Ink wybuchł śmiechem, czego starszy mężczyzna nie zrozumiał. Czy z jego ust padło coś zabawnego?
Artysta pomógł mu wymyśleć imiona. Również starał się przekazać jak najwięcej radości z umiejętności tworzenia i odkrywania wszystkich możliwości, które mogą wydarzyć się w jego świecie. Niestety to nie wystarczało. XGaster chciał znaleźć coś, co pozwoliłoby mu wykorzystać pełnie potencjału swojej duszy. Zaczął pogrążać się we frustracji, mierząc się z deficytem pomysłów. Ink pragnął mu pomóc z całych swoich sił... w końcu jest strażnikiem Multiwersum. Po namyśle doszedł do wniosku, że warto zaprezentować mu inne alternatywne rzeczywistości, co w rezultacie okazało się tak zwanym „strzałem w dziesiątkę‟.  Wtedy twórca zainspirowany postanowił zacząć na nowo tworzyć coś swojego. Swój upragniony idealny świat.

I could never hurt you. | CRINKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz