1

7 0 0
                                    


Pierwsze uderzenie pada na moje plecy. Drugie uderzenia pada na moje uda. Trzecie uderzenia pada znów na plecy. Czwarte na łydkę. A piąte uderza w kark. Szóste odcina mi dopływ tlenu. Siódme sprawia, że powoli odpływam. Ósme uczuję najmocniej; odcina mnie praktycznie od otoczenia- jednak wiem, że gdy się nie ocknę będzie jeszcze gorzej. Spokojnie przyjmuję następne 15 uderzeń drutem będąc zawieszona między snem a jawą.

-

 Budzik wydał pierwszy dźwięk równo o 4.20, a ja równe dziesięć minut i trzydzieści dwie sekundy później stałam gotowa do wyjścia przy drzwiach wejściowych- miałam równe dwadzieścia minut aby zrobić zakupy oraz przygotować dla niego śniadanie.

Zmęczona i obolała po poprzednim wieczorze powoli wsiadałam na miejsce pasażera podstawionego auta-tym razem oberwało mi się za ocenę C ze sprawdzianu. Byłam rozczarowaniem, byłam niegodna mego nazwiska.

Aaron posłał mi pokrzepiający uśmiech, ruszając spod rezydencji. Mijaliśmy puste ulice Detroit . W tle swą przygodę rozpoczęły pierwsze słowa Star Shopping- a ja po prostu marzyłam żeby być już w szkole i choć przez chwilę odetchnąć.

Podjeżdżając pod jedyny otwarty sklep wysiadam z czarnego rang rovera i kieruję się ku wejściu. Zgarniam wszystkie potrzebne produkty na śniadanie oraz wódkę dla niego, analizuję przez chwilę czy nie potrzebuję czegoś jeszcze a następnie biorę dwa opakowania tabletek przeciw bólowych i octenisept do odkażenia nowych ran. Przy kasie nikt nawet nie pyta mnie o dowód, kobieta wydaje się tak bardzo zmęczona, po prostu kasuje produkty i wydaje mi resztę.

Wracając do domu po prostu powoli odpływam jednak gdy za zegarku widzę, że do jego pobudki zostało mi 3 minuty dosłownie wybiegam z samochodu. W kuchni przygotowuję tosty oraz kawę a do kieliszka obok wlewam alkohol następnie czekam aż wejdzie do kuchni i pozwoli udać mi się do pokoju abym mogła uszykować się do szkoły. Równo o godzinie 4.50 Michael pojawia się w kuchni. Zasiada na swoim stałym miejscu a następnie zaczyna swój posiłek. Błagam niech pozwoli mi już iść.

Jednak czekam na znak abym mogła odejść. Niestety zamiast tego czuję odór wódki i ciągnięcie za dłoń.

-Skarbeńku mój chyba nie masz za złe tatusiowi wieczoru, miałem bardzo ciężki dzień a twoje zachowanie było niedopuszczalne. Dobrze wiesz, że musisz być najlepsza kochanie,Chyba nie chcesz skończyć jak twoja głupia matka co? Dobrze wiesz, że nasze nazwisko musi być idealne, a twoje wybryki czynią cię nie godną. Co się mówi gdy postępuje się źle cukiereczku?- Cholernie się bałam.

-Przepraszam. Bardzo przepraszam. Dziś w szkole ustale termin poprawy to się nie powtórzy.- zaczęłam spanikowana wiedząc co się zaraz wydarzy. To nie był pierwszy raz lecz każdy następny był jeszcze gorszy niż poprzedni.

- Skarbeczku musisz zrozumieć swoją winę i ponieść konsekwencje, wiesz o tym prawda?- kolejne pytanie zadał w momencie gdy za włosy pociągnął mnie na ziemię a następnie spoliczkował zmuszając mnie do odpowiedzi.- Radzę zacząć mi mówić jeśli nie chcesz dostać mocniej.- miałam nadzieję, że zadzwoni do niego telefon, jednak to się nie wydarzyło.

-Przepraszam, że jestem twoim rozczarowaniem, obiecuję, że się poprawię.- błagam boże jeśli istniejesz pomóż mi- Przepraszam obiecuję to ostatni raz kiedy tak postąpiłam.- staram się załagodzić sytuację ale to nic nie daje.

Ojciec za włosy ciągnie mnie w stronę kanapy, uderzenia są bolesne ale w miarę znośne. Nie prowokuję go bo wiem, że już nic go nie powstrzyma. Kolejny raz zostaje upokorzona, jestem niczym.

-Znowu mnie rozczarowałaś.- liczę że odejdzie-on jednak, kontynuuje.- jesteś niczym, zerem, radzę ci się dziś nie spóźnić jeśli nie chcesz powtórki...

-

Tego dnia szło mi fatalnie. Podczas Arabesque1przewróciłam się a chwile później podczasPas de chat2 źle wylądowałam co skutkowało naciągnięciem łydki. Nie potrafiłam się na niczym skupić, cały czas się myliłam a na dodatek Nauczycielka nie zgodziła się abym podeszła do poprawy. Każdego dnia nienawidziłam tego coraz bardziej. Vivien bo tak nazywała się nasza mentorka cały czas mierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. Naprawdę pragnęła uciec.

Uczęszczałam do klasy baletowej już kolejny rok - i każdy ukończyłam z wyróżnieniem jako ta najlepsza. Nigdy jednak nie występowałam w większych szkolnych produkcjach. Obawiałam się że pewnego razu ktoś zauważy moje blizny lub nowe- nie zagojone rany. Nie mogłam na to pozwolić.

Od najmłodszych lat byłam uczona, że nie mogę okazywać emocji. Jest to okaza słabości. Niedoskonałości. Niegodności. Czegoś na co nie mogłam sobie pozwolić- Lorelai Pimperly nigdy się nie myliła. Każdy najmniejszy skrawek mojego życia został zaplanowany. Posiadam grafik, który przedstawia co do minuty cały mój czas wolny po szkole. Zgodnie z nim nie mam czasu na głupoty. Muszę być zdyscyplinowana ale i rozważna. O każdej zmianie muszę poinformować - w zależności od kategori- wyznaczoną osobę. Nie ma czegoś takiego jak samowolka. Każdy mój wybryk wiąże się z konsekwencjami. Nienawidzę tego.

Najbardziej nienawidzę bezradności. Nie potrafię się postawić, powiedzieć nie. Nigdy nawet nie odważyłam się spróbować. Zawsze obiecywałam sobie, że następnym razem się uda. To

nigdy jednak nie nastąpiło a rany na moim ciele pogłębiały się coraz bardziej.

-Rori co z tobą? Mówię do ciebie od chwili a ty nie reagujesz. Jest piątek i pomyślałam, że wybierzesz się z nami na imprezę, będzie parę osób ze szkoły. Za dwa tygodnie kończysz osiemnastkę a nigdzie nie chcesz z nami iść, ciągle tylko nauka i nauka, wyluzuj troche dziewczyno bo wykorkujesz.

- Ana dobrze wiesz, że Michae.. znaczy tata się nie zgodzi. Ostatnio cudem zgodził się abym u ciebie spała a na dodatek nie udało mi się ubłagać Vic na poprawę. Naprawdę to zły pomysł, wczoraj też wspominał o jakiejś imprezie firmowej i nie chce mu się zarażać. Ale może za tydzień w piątek zaprosimy jeszcze Natali i Charlotte i ogarniemy nockę u mnie? Będziemy mieć pusty dom bo służba w weekendy nie pracuje a on wyjeżdża do leeds na jakieś konferencje czy coś w tym stylu?- w głębi duszy modlę się aby się zgodziła. Wiem, że na dzisiaj nic nie ugram bo mamy pojawić się na bankiecie w Chicago. -Wybacz zgadamy się jeszcze co i jak, napiszę później. KOCHAM CIĘ!- krzyknęłam zanim zdążyła się odezwać. Było już późno a na mnie przed wejściem czekał już Aaron. Zapowiada się uroczy wieczór.


___

Hejka, witam was w pierwszym rozdziale mojej debiutanckiej książki. Mam nadzieje, że wam się spodoba i zostaniecie tu dłużej! 

XOXO.

NO TIME TO DIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz