Powracam

26 3 0
                                    


-Emily! -Krzyknęła moja matka.

-Co się stało? -zapytałam. 

    Szczerze, nie miałam ochoty jej słuchać.

-Dziś wieczorem, razem z ojcem wyjeżdżamy na 2 miesiące do pracy -Powiedziała mi to z lekkim smutkiem.

-O nie.. czemu tak długo..? -Odpowiedziałam, udawając smutek i rozpłacz.

     Kurwa, nigdy się tak nie cieszyłam, w końcu będę mogła pościgać się z znajomymi...chociaż i nie tylko to.

-Chcemy zarobić jak najwięcej na ten rok, skarbie. -Odpowiedziała na moje głupie pytanie.

      Spokojnie Emily, opanuj się. Nie wyrażaj szczęścia tylko sam smutek, przecież to proste dla ciebie.

-Och, rozumiem to mamo. Będę tęsknić.-Wyrzekłam, niby ze smutkiem.

     Wcale nie będę tęsknić, tylko się bawić.

-Ach! Już dziewiętnasta, musimy jechać na lotnisko z Markusem! -Krzyknęła głośniej, żeby tata usłyszał.

     Po tym zeszła szybko na dół, a ja wzięłam telefon i wybrałam numer do Alana.

       Jeden sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał.

-Halo? -Usłyszałam głos Alana.

-Hej, mój przyjacielu mam zajebistą wiadomość dla całego, naszego grona! -Powiedziałam podekscytowana.

-Jaką tym razem? -Zapytał.

-Moi rodzice zaraz wyjeżdżają na 2 miesiące do pracy, a przecież są wakacje! -Krzyknęłam do telefonu z szczęściem.

-Emily to świetnie i się na prawdę cieszę, ale jest duży problem... -Odpowiedział mi to jakby z smutkiem w głosie..?

-Co się stało? Mam nadzieję, że Ci fura nie nie roztrzaskała? -Oznajmiłam nie wiedząc o co chodzi.

-Jakby Ci to powiedzieć.. yy -Próbował coś mi powiedzieć, lecz słychać było, że trudno jest mu to oznajmić.

-No dawaj, przecież to chyba nic takiego co?- Powiedziałam nie pewna tego co mówię.

-Emy, na prawdę jest ciężki temat i nie wiem jak go przyjmiesz...- Próbował to oznajmić, ale z jakiegoś powodu nie mógł..

-Cholera, Alan mów mi to teraz! -Powiedziałam to z rozdrażnieniem.

-Dobra kurwa Vivienne nie żyje! -Wydarł się najpierw, a potem ze smutkiem kontynuował. -Została zamordowana wczoraj w nocy...

-Co.. ale.. Alan nie.. Dlaczego..? Dlaczego ktoś miałby ją zamordować..? -Szeptałam z łzami w oczach, byłam w szoku. Dlaczego ktoś miałby zabić nie winną Vivienne...?

      Przecież to nie możliwe.. ona by nie dała się zamordować! Nie na pewno nie... Nie wierzę w to!

-Emily na prawdę jest mi przykro, ale już nic nie zrobimy, a więc to ty musisz startować za nią w wyścigu. -Odezwał się lekko zmieszanym głosem.

     Nawet nie myśląc, wparowała do mnie żąda zemsty. Chciałam zabić, rozpierdolić te kurwę, która zamordowała Vivienne. Nie odezwałam się do Alana.

-Słuchaj Emy musisz to zrobić, będą tam Skylar, Isabella i oczywiście ja, Jack oraz Matt.

-Wiadomo kto zamordował Vivienne? -Zapytałam jak gdyby nigdy nic. Powiedziałam to z taką obojętnością jakby nic się nie stało.

-Emily, odpuść. Ona nie żyje i nie będzie. Policja cały czas próbuję znaleźć sprawcę -Rzucił te słowa w moją stronę twardym tonem głosu, tak jak zawsze na wyścigach.

-Mhm -Mruknęłam, a po tym się rozłączyłam.

-Nie będziesz mi mówił co mam robić. -Powiedziałam sama do siebie, wiedziąc, że muszę te kurwę, którą ją zabiła rozpierdolić.

     Zemsta jeszcze nigdy nie była tak smaczna...





                                                                         Dziękuję!

Rozdział ten jest krótki, więc przepraszam za to, ale mam nadzieję za dalsze rozdziały wam się spodobają!


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 27, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Moja nie kończąca się obsesjaWhere stories live. Discover now