Czułam, że te wakacje będą inne, wyjątkowe.
Patrząc na spokojne morze i powoli zachodzące słońce, rosła we mnie nieopisana radość. Od jutra miały się zacząć moje zmiany w budce z lodami i goframi. Wiem, to dziwne, ale nie mogłam się doczekać tego. Uwielbiałam tu pracować. Codzienne zachody, wieczorna muzyka i ciepły wiatr. To była moja definicja szczęścia.
Z letargu wyrwały mnie czyjeś krzyki. Spojrzałam w bok i zobaczyłam kilku ratowników wodnych grających w siatkówkę plażową. Wpatrywałam się w nich dłuższą chwilę, dopóki jeden z nich wyczuł mojego wzroku.
Wyglądał... jakby spędził całe życie w blasku słońca. Nie, on nie żył w czyimś blasku. On miał swój. Był piękny. Lordzie, ktoś musiał go wyrzeźbić. Niemożliwym było, żeby człowiek stworzył coś tak idealnego. Choć byliśmy zbyt daleko, żeby zajrzeć sobie w oczy, i tak wpatrywaliśmy się w siebie. Było w tym coś... wyjątkowego.
Gdy tylko zorientowałam się, co robię, szybko odwróciłam wzrok, ale i tak było już za późno. Usłyszałam ich śmiechy, a na moich policzkach powstały rumieńce. Wiedziałam, że to czas na szybką ucieczkę. Wstałam, otrzepując się z piachu i szybkim krokiem udałam się do wyjścia z plaży. Musiałam przejść przez całe miasteczko, żeby dostać się do domu dla pracowników. Nie przeszkadzało mi to, lubiłam spacery.
Choć był dopiero początek wakacji, miasto tętniło życiem. Gdzie się tylko odwróciłam, wszędzie były głośne imprezy lub stragany z pamiątkami. Przy ostatnim stała jakaś zakochana para. Nie mogłam od nich oderwać wzroku. Było coś pięknego w sposobie, jaki mężczyzna patrzył na kobietę, która w tym czasie przymierzała naszyjnik z muszelkami. Poczułam ukłucie zazdrości, też chciałam przeżyć taką miłość. Kto wie, może mi też kiedyś będzie dane być w takim momencie życia.
Ruszyłam dalej drogą pełną turystów. Chciałam jak najszybciej dostać się do domu dla pracowników, a raczej małej willi. W tamtym sezonie, jak mówił mój szef, mieliśmy rekordowy utarg i pozwolił sobie na kupno takiego budynku. Cieszyłam się, że nie musimy już spać z sąsiadami obok. Dzieliliśmy mieszkania z osobami z innych firm, przez co zawsze były głośne awantury do rana.
Nie mogłam się doczekać ponownego spotkania z dziewczynami. Widziałyśmy się tylko w wakacje, bo każda z nas była porozrzucana w innych miastach. Na myśl o spędzeniu ponad dwóch miesięcy z nimi, szeroki uśmiech samoistnie formował mi się na twarzy. Już czułam te imprezy do świtu, nocne jazdy samochodem z głośną muzyką i godzinne plotkowanie. Uwielbiałam to.
Na końcu uliczki zauważyłam kilka znanych mi już samochodów i miałam pewność, że dziewczyny już tutaj są. Niemal biegiem udałam się w stronę bramy, a następnie do pokoju. Dzieliłam swój z Natalie i Scarlett. To już nasza mała tradycja, odkąd dwa lata wcześniej przyjechałam pierwszy raz tutaj pracować. Dziewczyny mają dłuższy staż ode mnie, ale okazałam się na tyle dobrym pracownikiem i każda z nas jest odpowiedzialna za bary oraz budkę.
Będąc już przy drzwiach, usłyszałam głośne śmiechy. Nie tracąc ani chwili, otworzyłam je i ujrzałam jeszcze dwie inne dziewczyny. Laura i Sarah siedziały na moim łóżku, a gdy tylko mnie zobaczyły, obie zapiszczały ze szczęścia i rzuciły mi się w ramiona. Czekałam dziesięć miesięcy, żeby znów poczuć ich uściski. Tak bardzo mi tego brakowało. Od razu odpowiedziałam im tym samym i stałyśmy tak dłuższą chwilę.
- Tak się cieszę, że już tu jesteśmy! - krzyknęła Sarah, a całą naszą piątką jej odpowiedziałyśmy tym samym.
- Natalie, ale się stęskniłam! - również krzyknęłam na całe gardło, gdy blondynka wyszła z łazienki.
Podbiegła do mnie, i czując jej perfumy znów byłam w domu. Ze wszystkich ramion, jej brakowało mi najbardziej. Chyba czuła to samo, bo jej przytulas niemal łamał mi żebra. Nie chciałam jej wypuszczać, mogłabym tak stać cały sezon. Jednak po chwili dołączyła do nas Scarlett i po tym przywitaniu wszystkie siadłyśmy na łóżka.
- Dziewczyny, jak dobrze was widzieć.. - powiedziała wzruszona Natalie, a wszystkie zgodnie jej przytaknełyśmy.
I od tamtego momentu, aż do później nocy opowiadałyśmy co się u nas działo w czasie rozłąki, plotkowałyśmy i śmiałyśmy się do łez. Właśnie to uwielbiałam w pracy sezonowej. Mogłyśmy nie widzieć się prawie cały rok, ale po pięciu minutach zapominałyśmy o tym czasie. Nie było między nami niezręczności czy dystansu, bo każda z nas była jak siostra.
Po jakimś czasie do naszego pokoju weszło kilka znajomych z poprzednich sezonów, i jedna nowa, Nella. Wydawała się być w porządku, od razu złapałyśmy dobry kontakt.
Zdecydowanie kochałam to miejsce z całego serca.
CZYTASZ
What the waves brought
Teen Fictionkolejny sezon pracy w Myrtle Beach miał być taki jak poprzednie, ale fale przyniosły coś całkowicie innego. Sophie Mavegood niespodziewanie spotyka w barze Fezco Wooda i historia zaczyna pisać swój scenariusz.