3. Inne oblicze Westa.

7K 311 432
                                    

#givehimachancewatt 🦋🩵

‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖

Zaciskam gumkę przy wysokiej kitce, trzymając między wargami grzebień, którego przed sekundą użyłam. Wychylam się nieco, by dostrzec w pełni zegar powieszony w salonie. Piąta dwadzieścia jeden.

Nad całym New Hope zapanowała poranna mgła, przez którą próbuje się przebić pomarańczowe słońce. Przypadkowo staję na trawniku i moczę swojego trampka. Przeklinam pod nosem i biorę łyk wody. Ustawiam smartwatch, by następnie zacząć bieg. Jednak czyjeś powitanie wyrywa mnie z koncentracji.

Dokładniej mówiąc powitanie osoby, przez którą dzisiejszej nocy bliżej zapoznałam się z terminem bezsenności.

- Dzień dobry, Cornelio.

Wypycham polik językiem chcąc zdusić w sobie irytację.

- Serio, West? - fukam i staję do niego twarzą. A widok, którego się nie spodziewałam, delikatnie ugina mi kolana.

Hero ma na sobie koszulkę termiczną. Koszulkę, która opina każdy cal jego klatki piersiowej. W dodatku nie wysuszył włosów, więc naprawdę musiał się spieszyć.

- Zamierzam Ci dziś towarzyszyć.

Mrugam kilkakrotnie tym samym mając nadzieję, że zdołam wymazać go z miejsca, w którym stoi. Musi widzieć moją reakcję, bo jego wargi zaczyna zdobić cwaniacki uśmieszek.

- Ponieważ? - pytam, bawiąc się pudełkiem słuchawek bezprzewodowych.

- Ponieważ musimy pogadać. - Zasznurowuje wargi i chowa dłonie do kieszeni spodni dresowych.

- Musimy pogadać? - prycham. - Możesz do mnie mówić, ale nie gwarantuję, że będę Cię słuchać - marszczę brwi, mierząc go wzrokiem. Nie czekam na odpowiedź. Zamiast tego wkładam słuchawki do uszu i włączam piosenkę, do której tempa dostosuję swój bieg.

Jeśli pobiegnie za mną sprawię, że susza zawładnie nad jego gardłem, a wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa będzie dla niego tylko nierealnym marzeniem.

W momencie przerw od głośniej wyśpiewywanych przez Shawna Mendesa słów słyszę nawoływania swojego imienia oraz tupot ciężko stawianych kroków. Hero West naprawdę za mną biegnie. I robi to w pełni dobrowolnie, mimo mojej niechęci. Czego może ode mnie potrzebować? W pełnej zgodzie odrzuciliśmy propozycję pani dyrektor. Moje nadmierne myślenie nad stratą pracy w bibliotece nie sprawi, że zmienię zdanie.

Trasa, którą biegam od lat nie jest zbyt wymagająca. Liczy trzy kilometry w tą i z powrotem. Codziennie staję w pobliżu „drzewa myśli", skąd obserwuję pływające w stawie łabędzie czy kaczki. W tym miejscu pozwalam negatywnym refleksjom odpłynąć. Pozwalam sobie samej spojrzeć na świat z innej perspektywy. I choć tylko pogłębiam nadzieję na nierealne zmiany, lubię to. Lubię to, że tworzę własną wersję otaczających mnie ludzi. Lubię to, że wyobrażam sobie wersję siebie, która zdanie innych ma po dziurki w nosie. Lubię myśleć, że inni nie patrzą na mnie jako na gorszą, a równą sobie. Lubię tam być, bo wtedy nie musze mierzyć się z rzeczywistością. Przykrą i często niesprawiedliwą rzeczywistością.

Spoglądam za siebie na jednym z zakrętów, a kiedy dostrzegam nie poddającego się Hero - znacznie przyspieszam. W pewnym momencie wybiegam na ulicę, skupiona tylko na tym, by go zgubić. Na tym, by pożałował, że zdecydował za mną biec. Jednak smak zwycięstwa długo nie gości na moim języku. Przestaję słyszeć słowa kolejnej piosenki, a już w ogóle je rozumieć. Zamiast tego moje uszy słyszą pisk hamulców auta, a oczy zostają oślepione jaskrawymi światłami. Staję kompletnie niezdolna do dalszego biegu.

Give him a chance | YA, 16+ [W KSIĘGARNIACH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz