ANELISS
Dwudziestu czwarty października. Dzisiaj kończe osiemnaście lat.
Nie czuję tego. Kompletnie. Jedyne co mi przypomina o mówić urodzinach, to dzisiejszy bankiet, który odbyć ma się wieczorem, albo to, że na takowym bankiecie ponownie zobaczę Dorriana Russella.Chłopaka, który w tak krótki czasie, tak namieszał mi w głowie, tylko po to, aby znaleźć w niej przystań dla samego siebie.
Westchnełam, zakręcając ostatnie pasemko lokówką. Uwielbiałam loki, ale sama myśl o procesie ich robienia przyprawiała mnie o mdłości i brak jakiekolwiek chęci. Zdecydowanie nie należałam do osób znacząco obdarzonych cierpliwością i stoickim spokojem.
Oparłam się o oparcie fotela, przechylając głowę do tyłu i przymykając dziwnie ciężkie powieki.
13 grudnia, 2018 roku.
Nadeszła zima. Sroga zima. Cała przyroda wymarła, będąc zamarzniętą i zasypaną grubą warstwą śniegu.
Zgasiłam niedopałek w poppielniczce, wyrzucając go za okno, aby nie zostawić po sobie żadnego śladu, a samą popielniczki schowałam w szufladzie pod stertą innych badziewnych, niepotrzebnych mi od dawna rzeczy.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a tuż po chwili wychyliła się zza nich mój rodzicielka.
- Aneliss, ojciec powiedział, że masz przyjść się przywitać. - Głos mojej matki był łagodny, jednak znaczący.
- Z kim? Mamy gości? - Zapytałam, niechętnie wstając z łóżka.
- Tak. Nowy współpracownik. - Wyjaśniła.
Lekko stąpałam po wysokich schodach w dół, kierując się w stronę gabinetu ojca. Nim weszłam, stojąc przed drzwiami pozwoliła sobie zaczerpnąć głęboki oddech.
Złapałam za klamkę, delikatnie ją naciskając i wchodząc do środka. Od razu mogłam wyczuć napięcie, które unosiło się w powietrzu.
Nieznosiłam tego.
Mój wzrok wpierw wylądował na moim ojcu, siedzącym za biurkiem i patrzącym na mnie jak zawsze surowym wzrokiem, a potem skupiłam wzrok na nieznajomym mi mężczyźnie. Miał kruczoczarne włosy, niespotykanie oczy. Jedno bardzo jasne, a drugie bardzo ciemne, tak jakby specjalnie nosił soczewki, aby tak wyglądać.
Gdy wstał z fotela, mogłam zobaczyć, jaki był wysoki i rozbudowany. Podszedł do mnie wolnym, jednak przemyślanym krokiem, wystawiając w moją stronę dłoń.
- Dzień dobry. - Wydukałam.
- Dzień dobry. Cristian. Cristian Russell.
Teraźniejszość
Ocknełam się gwałtownie, rozszerzając w szoku powieki. Musiałam zasnąć.
- Która godzina... - Mruknęłam senna sama do siebie. Na zegarku wybiła niedawno godzia siedemnasta, a to oznaczało, że już za nie całe trzy godziny miał rozpoacząć się bankiet.
Poszłam do łazienki, przemywając twarz wodą, tak jakby miało to sprawić, że mój wszystkie myśli, których byłam pewna, iż teraz jest w nadmiarze, w mej głowie, miały odpłynąć w niepamięć.
CZYTASZ
Certainty Equivalent. #1 Excellence. CEQ. 18+ [Wstrzymane]
Romance„Kocham Cię nie tylko za to, jaka jesteś, ale za to, jaki jestem, kiedy jestem z tobą". - Roy Croft. © Olivia Cordelia, 2024 #1 Excellence