Chce by to sie skończyło
Albo by mnie w końcu pogrążyło
Moje idiotyczne słowa
Po których uśmiech cudownej osoby kona
Musiałem oczywiście znowu spierdolić
Przeciąć i tak cienką szczęścia nić
Podświadomie najwidoczniej się sabotuje
Kolejne żale i smutki sobie zgotowuje
Żałosny kurwa dureń
Nie wnoszący nic oprócz cierpień
Myślę i myślę
A dalej pustka w umyślę
Za dużo analizuje
A potem wszystko rujnuje
Miłości niegodny
Niech mnie kurwa dręczą koszary
Wole to niż marnowania emocji i czasu
Przez nadmiar w mojej glowie ambarasu
Ciągle te same błędy głupiec popełnia
Swoje własne czarne myśli spełnia
Jestem beznadziejny
Tak bardzo chwiejny
Przepraszam to za mało
Gdy krzywdą moje słowo się stało
Sam sobie musze pogratulować
Nikt lepiej nie potrafi mi życia rujnować
Za tępy jestem na to wszystko
Przysparzam zmartwień sto
Ech tak to skomentuje
Bo psychiczne i tak się biczuje