9.

61 23 7
                                    

Czy powinna go przeprosić? To pytanie narodziło się w środku bezsennej nocy. Długo po tym, jak mężczyzna wyszedł. I po tym, jak wysłał jej smsa z zapytaniem, jak się czuje. I po połączeniu, którego nie odebrała. Bo nie zamierzała z nim rozmawiać.

"Najchętniej już nigdy." - szeptał jej w głowie cichy głos. Ale wtedy odpowiadał drugi, równie natrętny - "Ariel się nie odczepi, dopóki mu nie powiesz". "Ale o czym?". "O wszystkim." "Nie powiem mu.... nie o wszystkim..." - próbował się bronić ten pierwszy. "Nie musisz. Ale dopóki się nie dowie, nie uwierzy, że pomiędzy wami wszystko skończone..."- dopowiadał drugi.

Dawno już nie miała takiej huśtawki myślowej. Przynajmniej od pięciu lat. Kiedy "ogarnęła się", wróciła na studia i poszukała pracy. I godziła jedno z drugim, starając się zapewnić sobie czas i wytyczając drogę na przyszłość. Bez niego.

Najpierw było trudno. Widziała go w każdej mijanej witrynie sklepowej czy restauracyjnej. W każdym wysokim, ciemnowłosym mężczyźnie, którego dostrzegała na ulicy. Ale nie zamierzała nadal uciekać. Piekło, które przeszła, pokazało jej, co może być najgorsze. Wszystko inne było łatwiejsze do zniesienia. Dlatego, choć bała się konfrontacji, liczyła się z tym, że Ariel ją znajdzie. Że przyjedzie do krakowskiego oddziału uczelni i zażąda jej powrotu.

Wtedy właśnie przywykła do tego drugiego głosu, który pełnił rolę avvocatus diavoli i który nie omieszkał zawsze dopowiedzieć, jakie jest zdanie Ariela.
Najpierw się denerwowała. Ale walcząc z nim ponosiła porażki, wiec ostatecznie przyjęła go bez sprzeciwu. Ariel tkwił w niej gdzieś głęboko i na zawsze. Była przekonana, że gdyby ktoś prześwietlił jej organizm, znalazłby go w jej krwiobiegu i z pewnością w szpiku kostnym.

"Ten głos", jak śpiewała kiedyś Maryla Rodowicz, na początku, zaraz po ucieczce, odzywał się w niej nieustannie. Ale z biegiem czasu cichł coraz bardziej, aż w końcu zamilkł. Do teraz.

- No i co mi jeszcze powiesz? - odezwała się półgłosem. - Nie mam żadnego interesu w tym, żeby cokolwiek uzgadniać z Arielem.

Nauczyła się, że mówienie na głos działa na nią uspokajająco i utwierdza w podjętych decyzjach.

"No to on ci nie da spokoju" - ciągnął głos.
- Niech spróbuje. - uśmiechnęła się. - Jestem silna. No, może akurat w pierwszym zetknięciu z nim nie wykazałam takiego hartu ducha, jak chciałabym... - pomyślała uczciwie:
- Ale zdarza się najlepszym. Raz już od niego odeszłam - przypomniała sobie. - Co prawda więcej w tym było strachu niż siły, ale wszystko jedno. Odeszłam. I nie wróciłam. A teraz jestem silniejsza, niż wtedy!

Pocieszała się tą myślą zarówno w nocy, gdy męczyły ją wspomnienia jak i rano, gdy zobaczyła go na szkolnym korytarzu. Widocznie czekał na nią. Włożyła dłonie do kieszeni marynarki i zacisnęła je w pięści. Ot, żeby dodać sobie siły do czekającej ją konfrontacji.

- Jak się czujesz? - obdarzył ją uważnym, troskliwym spojrzeniem.
- Dziękuję, dobrze. - odparła.
"Jest w mówieniu nie taka siła..." kołatało jej się w głowie.
Westchnęła i wpuściła go do środka. W gabinecie wskazała mu fotel przy stoliczku.
Nie traciła czasu na robienie kawy czy herbaty, podała mu butelkę wody. Sobie też.

- Ariel, dziękuję ci za dotychczasową pomoc. - zaczęła. - Myślę, że omówiłam z tobą wszystko, co chciałam.
- I wszystko, czego potrzebujesz? - zapytał łagodnie.
- Owszem. - kiwnęła głową. - Dziękuję. Jest dobrze.

- Na pewno? - podniósł się, jakby zamierzał do niej podejść.
Pokręciła głową i sama też wstała:
- Nie, Ariel. Żadnych rozmówek, przytulania, dociekania, propozycji opieki. Żadnego przychodzenia do mnie do domu, dzwonienia. Uznajmy, że się nie znamy. A przynajmniej nie aż tak.

Miłość po przejściach  / 18+ / zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz