I

259 24 16
                                    

pov. oliwier

– Sto lat, sto lat! - donośny śpiew rozbrzmiał w moich uszach, chwilę po przekroczeniu progu domu. Zaskoczony stanąłem na środku pokoju i przeskanowałem twarz każdego z gości. Jedno było pewne – spodziewałem się znacznie mniejszej ilości osób. Był to dla mnie wyjątkowo wzruszający moment. Nigdy w życiu nie miałem okazji świętować moich urodzin w tak licznym gronie. Przede wszystkim nie dowierzałem, że oni wszyscy są tu dla mnie. Ci ludzie dosłownie poświęcili swój wolny czas, by celebrować kolejny rok mojej egzystencji. Słowa nie były w stanie opisać mojej wdzięczności.

Miałem raptem 19 lat, a zdążyłem osiągnąć już tak dużo. Praca u boku Friza, czy udział w najlepiej prosperującej grupie na YouTube. Wcześniej nigdy bym sobie nie przewidział takiej przyszłości. A najlepsze jest to, że to dopiero początek mojej kariery w Internecie. Otrzymałem ogromną szansę od losu i za żadne skarby nie chciałem tego zaprzepaścić. To dawało mi poczucie, że jestem wręcz skazany na sukces. Podobało mi się to podejście.

Akurat, gdy skończyłem snuć refleksje o samym sobie, moi towarzysze przestali śpiewać jakże niezręczną piosenkę. Chyba nieświadomie chwytałem się wszystkiego, by tylko nie poddać się speszeniu wynikającego z bycia w centrum uwagi. Autentycznie podczas tych kilkudziesięciu sekund fałszu przed oczami przemknęło mi całe moje dziewiętnastoletnie życie. Ostatni rok przed zmianą na 2 z przodu. Trzeba go dobrze wykorzystać. Nadszedł więc czas na rozpoczęcie nowego rozdziału. Zwieńczeniem tego były zdmuchnięte przeze mnie świeczki. Zrobiłem to szybko, na jednym wdechu. To cud, że w ogóle udało mi się je ugasić. Wkrótce rozległo się gorące bicie braw, jak i donośne przekrzykiwanie się. Rozejrzałem się jeszcze raz po pomieszczeniu, aż w końcu moje oczy zatrzymały się na Genziakach. Ci od razu mnie otoczyli, tworząc grupowy uścisk. Byłem już wystarczająco wzruszony, a bliskość przyjaciół doprowadziła mnie tylko do wezbrania się łez w moich oczach. Nigdy nie czułem się tak doceniony. Czym ja sobie zasłużyłem na tych ludzi?

– Kostuś, chcielibyśmy Ci życzyć wszystkiego najlepszego. Dobrze wiesz, że jesteś naszym młodszym bratem i takiego Cię właśnie uwielbiamy. Dzięki, że jesteś – powiedziała Hania w imieniu wszystkich.

– Jejku kochani, dziękuję wam bardzo – odsunęliśmy się od siebie, dzięki czemu mogłem dostrzec same szczere uśmiechy wymalowane na ich twarzach – naprawdę dziękuję – dopowiedziałem, przecierając oczy. W porę zareagowałem, zanim zdążyłaby mi polecieć łza.

– Nie płacz, co ty, myszka – Bartek ewidentnie wychwycił moje zeszklone oczy, po czym znów zamknął mnie w szczelnym uścisku. Po chwili dopytał – wszystko dobrze?

– Tak, tylko po prostu, uch, nie wiem, nigdy wcześniej nikt nic takiego dla mnie nie przygotował i... Ujęło mnie to strasznie. Jestem wam wdzięczny, aż nie wiem, co powiedzieć.

– Po prostu baw się dobrze – poklepał mnie po ramieniu.

– Wam również tego życzę.

Jeszcze chwilę podtrzymałem z nimi rozmowę, lecz nie na długo, gdyż reszta gości wzywała.

Byli tu wszyscy – ludzie z ekipy, influencerzy niepowiązani z naszym uniwersum, znajomi znajomych, czy nawet moi prywatni przyjaciele. Każdemu z nich z osobna dziękowałem za przybycie, najszczerzej, jak tylko potrafiłem.

Aż nadszedł ten wiekopomny moment – wręczanie prezentów. Mówiąc szczerze, sama ta impreza była wystarczająca. Obecność tych wszystkich ludzi była najcenniejszym prezentem. Na dobrą sprawę nie potrzebowałem żadnych materialnych rzeczy. Chociaż nie ma co ukrywać, był jeden wyjątek, a mianowicie Michał Kontrabas, mistrz wymyślania kreatywnych prezentów. Byłem ciekawy, co tym razem dla mnie przygotował.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

aloha | bartek kubicki x kostekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz