Równe trzy miesiące temu zmarła moja siostra. Popełniła samobójstwo w dzień swoich urodzin. Moja rodzina bardzo przeżyła stratę Lei. Ja do tej pory się nie pozbierałam. Nie wierzyłam ze mogła mi to zrobić po wszystkim co razem przeżyliśmy. Zostawiła mi list tylko mi. Do tej pory do niego nie zajrzałam.
Właśnie jechaliśmy na cmentarz. Tak bardzo nie chciałam tam jechać.- Kochanie już jesteśmy. - Usłyszałam głos mojej mamy po czym wyrwałam się z transu.
- Poczekam tu na was.
- Kochanie nie możesz cały czas się ukrywać. Musisz wrócić do normalnego życia. Skarbie nie kontaktowałaś się z nikim, odkąd twoja... - przerwała na chwile, ale po jakiś dwóch minutach znowu zaczęła - od trzech miesięcy.- doskonale wiedziałam, dlaczego.
- Mamo pogodziłam się z tym - Skłamałam nigdy się z tym nie pogodziłam moja siostra zmarła a ja nie miałam nikogo. Brunetka spojrzała na mnie. Nie wierzyła mi no, ale co mnie to dziwi kto normalny by mi uwierzył.
- Skarbie proszę zrób to dla... niej. - zmrużyłam oczy po czym wysiadałam z auta. Uśmiech mojej mamy się powiększył. - Dziękuje. - szepnęła do mojego ucha.
Przeszłam przez czarna bramę i moja uwagę przykuły malutkie groby najsmutniejsze było to ze nie było tam nawet jednej zniczy. Szlam za moją mamą zastanawiając się czy może się kiedyś ułoży, czy znajdę kogoś takiego jak moja siostra. Tego nikt nie wie. Może bóg jedynie wie, ale za kolegą nie przepadam. Brunetka zaczęła skręcać w jakąś alejkę. Poszłam za nią W końcu stanęła przed grobem Lei. Popatrzyłam na zdjęcie. Lea. Piękna blondynka o niebieskich oczach na zdjęciu było jednie widać ze miała czerwonego topa na ramiączkach. Uśmiech jej piękny uśmiech. Dołeczki. Czyjaś ręka na ramieniu. Moja ręka na jej ramieniu. Wycięli mnie ze zdjęcia. Zapomniałam już jej głosu. Stanęły mi łzy w oczach. tak jak zawsze, gdy tu byliśmy musiałam się kurwa rozpłakać.
Zobaczyłam jak moja mama zrobiła znak krzyża. Jak jesteś w niebie to dobrze. A jak w piekle to cię kiedyś jeszcze spotkam.***
Godzinę później wróciliśmy do domu. Weszłam do ciemnego pokoju na szarej ścianie jak zawsze wisiało nasze zdjęcie. Łzy mi napłynęły do oczu. Chwile później wzięłam jakąś losową rzecz z białej komody i rzuciłam nią w zdjęcie.
Kurwa to były słuchawki.
Zajebiście zniszczone zdjęcie, słuchawki i jebaną dziurę w ścianie. sekundę później usłyszałam, jak ktoś wchodzi po schodach.
- Kochanie co się stał... - zaczęła moja mama wchodząc do mojego pokoju. - Leila wiesz ze nic ci to nie da rozumiem ze cierpisz my też, ale rzucanie w jej zdjęcie ci nie pomoże.
- Mamo wyjdź proszę. - Powiedziałam zapłakanym głosem.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęłam wchodząc do pokoju mojej siostry. Zauważyłam ze jeszcze śpi. Cicho podeszłam do jej łóżka. - Wstawaj! - krzyknęłam do jej ucha. Po czym walnęłam ją w ramie.
Nadal się nie obudziła wiec przerzuciłam ją na bok. zauważyłam ze jest bardzo blada. Zamarłam.
-Nie nie nie! Lea proszę cię! - łzy zaczęły mi lecieć po policzkach.
- Dziewczyny co się... - zaczęła moja mama wchodząc do różowego pokoju. Szybko podeszła do Lei – Leila proszę wyjdź. - poprosiła mnie załamanym głosem.
Moja siostra właśnie umierała a ja nie mogłam nic zrobić. Moja mama właśnie dzwoniła prawdopodobnie po karetkę. Nie byłam głupia wiedziałam co się stało. Moja siostra, która zawsze wyglądała na taka szczęśliwą pełną życia dziewczynę się zabiła.
- Mamo no zrób coś! Lea błagam cię! - usłyszałam jak mój tata wchodzi, ale to zignorowałam. - Lea! Słyszysz! - poczułam jak mój tata nie wyprowadza – Zostaw mnie!
- Leila będzie dobrze obiecuje.
-Nie może być dobrze. - Jęknęłam zapłakana. - Nie bez niej.