Dzień zaczął się poranną rutyną, którą uwielbiała Catherine; owocowy jogurt pełen witamin na dzień dobry, przygotowanie się do treningu, przed którym obowiązkowe zajęcia jogi na pobliskiej siłowni, którą lubiła za swoją wielkość. Siłownia była przeogromna, trzypoziomowa, dodatkowo posiadająca kilka sali do indywidualnych zajęć. Zasiewały spokój i koncentrację w jej mózgu, tak bardzo przydatne na resztę dnia. Po zajęciach pożywne śniadanie, oczywiście wraz z przyjaciółką Polly, która może i nie gra z nią w zespole, ale jest wielką fanką dziewczyn, a że studiuje dziennie, a jej rodzice są bardzo bogaci - nie pracuje. Co jej odpowiada. Catherine nigdy tego nie rozumiała, jak można nie pracować na własne utrzymanie w takim wieku? Ale nie oceniała, bardzo lubiła przyjaciółkę za jej światły umysł i elokwencję.
- Jak mija ci poranek, moja ulubiona zawodniczko? – zagadnęła Polly, siadając naprzeciw przyjaciółki, zarzucając blond loki na plecy. Uśmiechnęła się do niej serdecznie i podsunęła wcześniej przyniesioną kawę.
- Jak zawsze, czyli bardzo dobrze – uśmiechnęła się do niej w odpowiedzi i upiła łyk świeżej kawy.
- O której trening? – Polly zerknęła na zegarek, umieszczony na nadgarstku.
- O dziesiątej.
- No to nie mamy za wiele czasu – odpowiedziała z przejęciem. – Musimy jeszcze odebrać twój strój z pralni przed treningiem. Rozgrzewka, mam nadzieję, już jakaś zrobiona.
- Tak, Polly, byłam na jodze. Jak co rano – zaśmiała się Catherine, wbijając w kumpelę przenikliwe spojrzenie. – Może jak stanę się sławna zostaniesz moim agentem? Kimś, kto będzie ogarniał wszystkie takie pierdoły? – spytała, machając niedbale ręką. Blondynka zamrugała, zdecydowanie przejęta pytaniem piłkarki.
- Z ogromną przyjemnością! – zawołała radośnie.
- Hola, Polly, zwolnij – przyjaciółka pohamowała ją gestem dłoni. – Na to jeszcze potrzeba mnóstwa czasu – oznajmiła ze spokojem w momencie, w którym kelner przyniósł im śniadanie. Polly wbiła w nią karcące spojrzenie.
- O czym ty mówisz? Twoja drużyna jest na drugim poziomie ligowym! Grasz w piłkę lepiej, niż nie jeden facet.
- Może i tak, ale wiesz jak wszyscy patrzą na kobiety w tym sporcie – mruknęła Cathy, spuszczając wzrok na swoją jajecznicę. Blondynka odnalazła nad stołem dłoń przyjaciółki i ścisnęła ją porozumiewawczo, uśmiechając się pocieszająco.
- Wszystko idzie do przodu, kobiety zdobywają świat. Jak tak dalej pójdzie to dostaniecie się do NWSL, może zdobędziecie World Cup kobiet?
- Nie zapędzaj się, dziewczyno – zaśmiała się Catherine, przerywając jej. To wszystko co powiedziała Polly było ogromnym marzeniem brunetki. Bo jaka kobieta grająca w piłkę nie marzyła, by znaleźć się w profesjonalnej lidze piłki nożnej? No, może nie każda. Ale Catherine marzyła. Dla siebie i dla brata. Spełnić ich wspólne marzenie.
- Halo, ziemia do Catherine – Polly pstryknęła parę razy przed jej oczami, sprowadzając rozmarzoną dziewczynę na ziemię.
- Jestem, słucham – mruknęła, bez ładu i składu, na co blondynka uśmiechnęła się przebiegle.
- Mi mówisz, że mam się nie zapędzać a sama o niczym innym nie myślisz – stwierdziła, trafiając w samo sedno. Zadowolona, odsunęła na bok opadającą grzywkę i spojrzała na przyjaciółkę z góry. Ta musiała przyznać jej rację, wzruszyła z rezygnacją ramionami.
- Dobra, niech ci będzie. Ale to nie jest czas na marzenia, muszę się skupić na tym, co jest tu i teraz.
- Bardzo dobrze – Polly nachyliła się do przodu i wskazała talerz. – Więc jedz śniadanie i śmigamy do pralni.~*~
Trening skończył się późnym popołudniem. Dziewczyny siedziały w kółku na boisku i wymieniały spostrzeżenia lub błędy, które zauważyły u siebie wzajemnie. Trener, Stefan Wilner, uczestniczył w rozmowach, tłumaczył dziewczynom co robiły źle, jak mogły to naprawić. Odwoływał się do przykładów, podczas gdy dziewczyny z uwagą go słuchały.
Po każdym zakończonym treningu urządzali sobie pogadankę, by na świeżo skupić się na popełnianych błędach lub niewyjaśnionych kwestiach. Stefan był bardzo zadowolony ze swojej drużyny. Zawsze uważał, że lepiej nie mógł trafić; nie było bardziej zgranej drużyny niż one. Potrafiły rozwiązać każdy problem, na boisku były jednością, kiwały przeciwników nie tylko fizycznie ale też taktycznie. To dawało im dużą przewagę.
- Dziewczyny, mam dla was jeszcze bardzo ważną informację – oznajmił trener, gdy dziewczyny zaczęły się zbierać. Równocześnie spojrzały na selekcjonera, który popatrzył na każdą z osobna, po czym uśmiechnął się. – Słyszałyście o tajemniczych rozgrywkach FIFY?
- Jasne – odezwała się Abby, bramkarka. – Wielkie przedsięwzięcie trzymane w tajemnicy, mające na celu zjednoczenie drużyn piłki nożnej i wprowadzenie jej na nowy level – wręcz wyrecytowała, co spowodowało, że pozostałe dziewczyny spojrzały na nią zdziwione. Abby uśmiechnęła się, wzruszając ramionami.
- Dokładnie. – Trener klasnął w dłonie z uśmiechem, na powrót przywołując zaintrygowane spojrzenia dziewcząt. – Wiem, nieoficjalnie, z pewnych źródeł, że w tym roku odbędą się igrzyska piłkarskie, dozwolone dosłownie dla każdego – oznajmił myśląc, że dziewczyny zrozumieją jego tok myślenia. One jednak obserwowały go bez słowa, próbując domyślić się o co chodziło selekcjonerowi.
- Dozwolone dla każdego? – Mruknęła zdziwiona Alice, która w drużynie pełniła rolę skrzydłowego. – Będziemy grać z laikami bez doświadczenia?
- Nie to miałem na myśli – pokręcił głową, wciąż się uśmiechając. – Konfederacja chce wspólnego zjednoczenia, zatarcia różnic, przyjemnej gry bez uprzedzeń.
- O rany – jęknęła Miley, boczny obrońca, ni to z zażenowaniem ni to z zaskoczeniem. – Będziemy grać z chłopakami? – Jej pytanie wywołało ciche pomruki niezadowolenia, nawet oburzenia. Jedynie Catherine w ciszy obserwowała trenera, próbując zrozumieć, po co federacja wymyśliła coś tak dziwnego?
- A co z rozgrywkami ligowymi? – spytała Cath, przekrzykując ciche rozmowy. Zainteresowane dziewczyny ściszyły głosy w momencie, gdy trener rozłożył ramiona. Ciężko było stwierdzić, czy z rezygnacją, czy może z przejęciem.
- Rozgrywek nie będzie – odpowiedział, co wywołało jeszcze większe poruszenie wśród dziewczyn. Zdecydowanie nie chciały się zgodził na takie coś. Selekcjoner próbował je uspokoić, ale nie potrafił wejść swoim zawodniczkom w zdanie. A raczej burzę słów.
- Nie zgadzam się, nie ma takiej opcji, żebyśmy grały z facetami – zaprotestowała głośno Alice a cała reszta z zaparciem jej przytaknęła, rozpoczynając kolejną falę niezadowolenia. Jedynie Catherine, stała cicho i w milczeniu analizowała to, co powiedział ich mentor, Stefan Wilner. Na zimno zastanowiła się nad jego słowami. Zawsze to robiła, starała się nie podejmować decyzji pod wpływem emocji. To bardzo przydawało się na boisku, w taktyce i w grze. Do tego stopnia Tornes posługiwała się tą umiejętnością, że w życiu też dawało to efekty.
Dlaczego federacja zdecydowała się na rezygnację z corocznych rozgrywek ligowych na poczet czegoś, co było, delikatnie mówiąc, dziwne? Bo niby jak dziewczyny mogły mierzyć się z chłopakami? Gdyby mogły, drużyny byłyby mieszane i nikt nie widziałby w tym problemu. A prawda jest taka, że mężczyźni, jak i większość świata, z przymrużeniem oka patrzą na kobiecą piłkę nożną. Catherine wiele razy usłyszała, że zajmuje się tym, czym nie powinna, że ten sport jest dla mężczyzn i że nie powinna mieszać się tam, gdzie jej nie chcą.
Przymknęła oczy i mimowolnie cofnęła się w czasie...
CZYTASZ
Poza boiskiem
Chick-LitCatherine jest odnoszącą sukcesy piłkarką. Talent odziedziczyła po bracie, który zginął w wypadku. Dziewczyna ciężko znosi stratę ale stara się trzymać i skupić na zbliżających się igrzyskach. Krótko przed zawodami poznaje kapitana jednej z najlepsz...