Rozdział 20 - Zmiany są cholernie trudne

168 21 1
                                    

Mason nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Miotał się między mieszkaniem, siłownią a boiskiem, na którym ćwiczyła jego była drużyna. W końcu wieczorem odnalazł mieszkanie przyjaciela. Chciał z kimś pogadać, zrzucić z barków ciężar i usłyszeć opierdol, który zapewniłby go w tym, że dobrze zrobił.
- Cześć brachu – Noe powitał go uśmiechem.
- Hej, mogę? – Mason skinął głową na wnętrze mieszkania. Robbinson przytaknął i wpuścił go do środka.
- Stało się coś? – spytał unosząc brew. Obserwował nerwowego kumpla, który krążył w kółko pod wielkim oknem w salonie.
- Zrobiłem coś strasznego – powiedział.
- Znowu? – Noe przewrócił oczami, wtedy przyjaciel spojrzał na niego. – Co konkretnie?
- Zbliżyłem się do Catherine.
- W sensie? – Noe otworzył szerzej oczy, obserwując jego spacer. – Spałeś z nią?
- Nie.
- Więc o co ci chodzi?
- Wczoraj trochę jej nawrzucałem – westchnął głośno i w końcu opadł na fotel. – A raczej na nią wyrzuciłem swoje pretensje. Powiedziałem jej, że jest za dobra i nie powinna mi wybaczać.
- Serio? – Noe znów uniósł brwi.
- W dużym skrócie. Nakrzyczałem i wyszedłem od niej. Wyrzuty sumienia wzięły górę, poszedłem się uchlać.
- Chyba żartujesz... - jęknął Noe, patrząc na niego z trwogą.
- To nie jest najgorsze – mruknął Mason, spuszczając głowę z rezygnacją. – Nawalony w trupa wróciłem do jej mieszkania, zacząłem przepraszać i obudziłem się u niej w sypialni. Nic z tego nie pamiętam, ona mi to wszystko powiedziała.
- No to faktycznie odpaliło się w tobie poczucie winy – skomentował zdumiony Noe.
- Ojciec zawiózł ją na rehabilitacje bo ja nie byłem w stanie. Jak wróciła chwilę rozmawialiśmy i od słowa do słowa... pocałowała mnie.
- Ona ciebie?! – wykrzyknął zdziwiony Robbinson. Mason uniósł na niego zrezygnowane spojrzenie i pokiwał głową.
- Przerwała, przeprosiła. Ale wtedy ja nie chciałem tego kończyć i... - urwał, gryząc mocno wnętrze policzka, jakby chcąc się ukarać.
- Ty ją pocałowałeś – dokończył za niego przyjaciel. Bennett rzucił mu pełne zażenowania spojrzenie. – W czym tkwi problem?
- W tym, że tak nie powinno być! – zawołał Mason.
- Bo?
- Bo ona zasługuje na kogoś, kto da jej wszystko, uchyli kawałek nieba, spełni każdą zachciankę. Kogoś, z kim będzie na maksa szczęśliwa. Potrzebuje kogoś, przy kim będzie spełniona. A nie kogoś, kto odebrał jej marzenia, dotychczasowe życie i plany na najbliższe lata.
- Nie biczujesz się za bardzo?
- Uważasz, że nie mam racji? – odpowiedział Mason pytaniem na pytanie. Robbinson chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym westchnął głośno.
- Masz rację – powiedział, potakując. Masona to nie ruszyło bo myślał dokładnie tak samo. Ten pocałunek był pomyłką. Dziwnym impulsem, który nagle się pojawił i nie miał prawa się powtórzyć. – Catherine jest fantastyczną kobietą i zasługuje na życie u boku kogoś bardziej ustawionego, niż stracony piłkarzyna – powiedział pół żartem pół serio. Bennett skrzywił się w uśmiechu, gromiąc go wzrokiem.
- Dziękuję, przyjacielu – bąknął, na co ten drugi wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie ma za co – odparł, zadowolony ze swojego przytyku. – Mimo twoich racji, które przed chwilą ci potwierdziłem, zdajesz sobie sprawę z tego, jak się zmieniłeś? – spytał. Nagłe pytanie sprawiło, że Mason popatrzył na niego zaskoczony.
- No i?
- To dobra zmiana. Może nie warto przekreślać tego, co się rodzi między wami?
- Nic się między nami nie rodzi – wysyczał Bennett. – Nie ma prawa.
- Nie ma prawa, nie ma prawa – przedrzeźnił go kumpel. – Miłość zwykle nie ma prawa a się dzieje.
- Jaka,  kurwa, miłość?! – wykrzyknął Mason, podrywając się do góry. Noe uśmiechnął się do niego chytrze.
- Dobra, może to zbyt duże słowo. Ale nie zaprzeczysz, że Cath ci się podoba – powiedział z pewnością. Przyjaciel chwilę zastanowił się nad jego słowami.
- Poznałem ją bliżej. Poznałem jej charakter, przyzwyczajenia, pasje, ją całą.
- Tak, tak. Od tego właśnie się zaczyna – pokiwał głową twierdząco. – Ale to nie zmienia faktu, że wpadła ci w oko.
- Jest bardzo ładna – mruknął wymijająco, nie chcąc prosto odpowiadać na zadane pytanie. Noe uśmiechnął się do niego znacząco.
- Do tego mądra, błyskotliwa, zabawna i dobroduszna – dodał aktualny kapitan drużyny. Mason uniósł brwi, patrząc na niego pytająco.
- Coś mi sugerujesz?
- Nie muszę – Noe wzruszył ramionami beztrosko. – Prędzej czy później sam do tego dojdziesz.

Poza boiskiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz