#PółnocAF
Marcus był tak wściekły na pannę Woodland za to, że próbowała robić coś, co nie powinno w ogóle przyjść jej do głowy. Po tamtym ich nieszczęsnym tańcu usunął się w cień, pilnie strzegąc się przed chytrym wzrokiem dam. Zdawał sobie sprawę, że od kilku lat wzbudzał niemałą sensację i był obiektem pożądania wielu dam i ich córek, które desperacko szukały dobrze sytuowanego męża.
Na szczęście potrafił tak lawirować, że mało kiedy tańczył, a jeśli już, to tylko z kobietami, które ona sam wybrał. Z biegiem czasu niektóre widziały w nim jednak nadętego snoba i przestały kierować na niego swój wzrok. Co bardziej zdesperowane robiły, co mogły, żeby mu się przypodobać, ale żadna z nich nie zaimponowała mu na tyle, by w ogóle pomyślał o ożenku.
Natomiast panna Woodland, owszem, wbijała się w jego myśli, jednak na pewno nie była dobrą kandydatką na żonę. Nigdy nie chciałby kogoś, kto na siłę szuka sobie problemów, a to, co ostatnio wyprawiała...
Będzie musiał rozmówić się z jej szwagrem, a ten powinien naciskać Victorię, by lepiej pilnowała siostry. Przecież dziewczyna już prawdopodobnie napytała sobie biedy, dlatego będzie musiał ją jakoś przypilnować, bo jeszcze Briggs zechce spróbować się jej pozbyć. Może i głupio zrobiła, wplątując się w tę sprawę, ale też nie chciał, by stała jej się jakaś krzywda, więc kiedy wrócił do domu, zamiast się napić, o czym myślał przez znaczną część wieczoru, przebrał się w ciemny strój.
Miękkie, materiałowe spodnie lekko tylko przylegały mu do nóg, nie krępowały jego ruchów, podobnie jak koszula i skórzana kamizelka. Z podobnego materiału również wykonano karwasze, które założył na przedramiona. Ochraniacze miały wąskie szczeliny, w które powinien wmontować sztylety, ale nigdy tego nie robił, bowiem bardzo rzadko zakładał ten strój. Dziś czuł, że bardzo mu się przyda, bo będzie przecież węszył po ulicy zamieszkałej przez samych znacznych arystokratów, więc chciał się wtopić w ciemność. Nie zakładał z góry, że będzie walczył, ale też nie zamierzał aż tak ryzykować.
Po drodze zgarnął dwa długie sztylety i pistolet, tak na wszelki wypadek, gdyby któraś z jego broni zawiodła. Ubrał płaszcz i maskę, która osłaniała jego usta i nos i wyszedł w nadziei, że noc będzie bezproblemowa.
Miał ochotę się napić, ale obiecał sobie, że innym razem to nadrobi z nawiązką. Wyszedł więc w noc, nie niepokojąc swoich służących. Na wszelki wypadek zostawił notatkę Olsonowi, że wróci o świcie i żeby się nie niepokoił jego nieobecnością — zawsze tak robił, gdy musiał wyjść w nocy z domu.
Londyn wciąż rozbrzmiewał głosami, które niosły się pośród ciemności: stukot podkutych koni, skrzypienie powozów czy krzyki pijanych ludzi. Gdzieś szczekały psy, a nieopodal coś zagrzechotało. Dzięki czarnemu ubiorowi idealnie wtapiał się w otoczenie, dlatego szybko i bezgłośnie podszedł pod dom Cawdora. Cała posiadłość niknęła pod całunem mroku, lecz kiedy obszedł wokół cały mur, dostrzegł, że w oknie wychodzącym na ogród pali się światło. Pod tym kątem nie był pewny, czy to pokój Whitney Woodland, czy może apartamenty rodziców. Na wszelki wypadek wolał to sprawdzić.
Rozejrzał się wokół i podszedł do bramki z tyłu domu, jak zrobił to ostatnio, kiedy tu był. Na samo wspomnienie tego, co wtedy usłyszał, wciąż wrzała mu w żyłach krew. Potrząsnął głową, wyzywając się od głupców.
Wokół panowała upiorna wręcz cisza. Czuł, jak noc zaczyna gęstnieć i nad Londyn nadciągała mgła, która pewnie utrzyma się, aż do samego rana. Powietrze było zimne i wilgotne. Skupił się na otoczeniu i zaczął wsłuchiwać, czy przypadkiem ktoś nie kręci się w pobliżu. Whitney była łatwym celem, jeśli napastnik uzna, że to właśnie w jej sypialni pali się światło.
CZYTASZ
Znajdziesz mnie o północy✓ [Blizny#2]
Romance#Blizny2 Whitney Woodland za nic w świecie nie chciała wychodzić za mąż. Uważała się za kobietę zbyt ciekawską i żądną przygód, by dać się zamknąć w domu. Musiała jednak stworzyć pozory, ponieważ im bardziej zdesperowaną udawała, tym mniej kandydató...