Rozdział 1

0 0 0
                                    

Patrzyłam na budynek czując nie pokój.

Może jestem chora psychicznie albo coś lub ktoś chce nie zatrzymać? To pierwsze jest bardziej prawdopodobne... Pamietam jak jako dziecka marzyłam by wejść do tego miejsca i poczuć zapachy które tam są...fakt byłam dziwnym dzieckiem ale nie aż tak jak ten morderca po chuj on to robi? Niewiem ale chce się tego dowiedzieć i mam nadzieję że tak będzie.

Dobra wchodze...przecież nie może być aż tak źle...

Uchyliłam drzwi i usłyszałam skrzypienie, delikatnie przymknełam oczy by nikomu nie przeszkadzać w swojej pracy i nie zwracać na siebie uwagi, poszłam do głównej sali zapytać czy sprawdzali kamery lecz gdy spytałam każdy mówił że to sprawa policyjska a ja jak na ten czas nie jestem na tym miejscu

Jak to niby działa?

Wyszłam z budynku policyjskiego, gdy miałam już wsiadać do auta, poczułam na sobie dotyk, taki nie typowy, gdy się obróciłam nikogo nie było a jedynie mała grupka ludzi śmiejących się z innych na ulicy

Nie wytrzymam zaraz... Lepiej pójdę się przejść czy coś...

Miałam złe relacje z ludźmi więc ciężko mi było z kimś wyjść czy coś podobnego, nie chodziłam na imprezy bo nie miałam z kim a Vincent i Sam byli tacy inni ciekawi ale inni.

-jezus chyba pójdę spać czy coś bo ten dzień mnie wykańcza całkiem -zaśmiałam się pod nosem

Czasami się zastanawiam... Po chuj mi to... Mogłam wybrać... niewiem... Weterynarie...? Byłam dobra z potrzebnych przedmiotów więc nie rozumiem dlaczego akurat to... Już wiem, może dlatego że byłam pojebana? Możliwe.

-hej, coś się stało?

Brzmiał jak Vincent ale...tak jak by miał chrypke? Nieee napewno nie

-Vincent?

Nikogo nie było jedynie osoba omijająca mnie w czarnej bluzie.

Czy ja dostaje paranoji? Chyba

Chodziłam tak troche aż usłyszałam krzyk

Co to kurwa było?!

Pobiegłam sprawdzić co sie dzieje, zastałam leżącą Sam na ziemi, upadłam na kolana by się jej przyjrzeć, nie żyła to było pewne. Wezwałam policje a oni badali okolicę.

-Widziałaś kogoś w okololicy Eli? -spytał jeden z policjantów.

-Przepraszam ale niestety nie... Przybiegłam za późno -odpowiedziałam z łzami w oczach.

Gdy ja prawie zalewałam się łzami wspominając jej urodziny jak byliśmy dziećmi, oni rozmawiali o pobliskich kamerach, odeszłam od ciała i szłam prosto do auta poczułam ja sobie wzrok lecz nikogo w okolicy nie było, w głowie miałam jedno dlaczego ją musiał dopaść ten chłopak? Wsiadłam do auta a one zrobiło delikatne warknięcie.

Omijałam wiele miejsc szukając czegoś w telefonie a sama nie wiedziałam co to mogło być... By zapomnieć na razie o Sam wyłączyłam telefon odkładając go bo telefon kupiła mi ona na moje osiemnaste urodziny.

Pojechałam do jej domu by mieć pewność że chociaż jej zwierzę jest całe i było, był to kanarek.

Kto normalny chciał by zabić zwierze? No napewno nikt.

Usiadłam na jej kanapie z nadzieją że jednak wejdzie i powie że to wszystko to głupi żart, lecz tak nie było, widziałam jej ciało ja własnych oczach jak umierało a oczy były niczym jakieś lalki, wkońcu zasnełam na kanapie w własnym domu Sam

Cień/William Walker

-I czego beczysz kurwa, chuja kurwa możesz bo co ja powiem jak sam wracać będę w ciemny las zapierdalać się za bardzo nie odważe -krzyknął spoglądając w oczy ofiary.

Jak sie wam podobalo? (Mam nadzieje ze ktos to wgl przeczytal czy cos)❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 24 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

YOU KNOWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz