Powoli otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek. 10:48.
Czy on poszedł do szkoły? Pomyślałam i wstałam z łóżka. Weszłam do jego pokoju, ale go nie było. Usłyszałam włączony telewizor w salonie.
Zaraz mnie coś przy nim trafi... Westchnęłam zirytowana i zeszłam na dół do salonu. Stanęłam w drzwiach i popatrzyłam na niego ostro.-Alex, dlaczego nie jesteś w szkole? I dlaczego jesteś jeszcze w piżamie!?
Rozgniewałam się. Miał na sobie swoją piżamę w paski i rozczochrane włosy. Był wysoki jak na 14-latka i wyglądał na 16. Miał lekko opaloną cerę, ciemne włosy, głębokie, piwne oczy i był przeciętny. Ostatnio strasznie zaniedbywał szkołę i swoje obowiązki.
-Spokojnie, siostra. Źle się poczułem. - Wzruszył ramionami i przeszedł na następny kanał.
-Ale to nie oznacza, że możesz tak zaniedbywać obowiązki. Spójrz tylko! Dwie puste puszki coli i puste pudełko po pizzy!? Błagam, Alex, przynajmniej po sobie posprzątaj!
-Okay, okay, nie wściekaj się tak. Wyluzuj. Posprzątam.
-Kiedy?
-Jak mi się zachce.
To mną wstrząsnęło. Chciałam mu wygarnąć ale zadzwonił telefon. Podeszłam do szafki i odebrałam telefon.
-Halo? Tutaj Ava.
Głos po drugiej stronie był ochrypły i zmęczony. Pokazywał, że będą kolejne kłopoty. Znałam się na kłopotach, byłam ekspertką. Wiedziałam, że coś się stanie. Nie wiedziałam jeszcze tylko co.
-Dzień dobry Pani Avo. Znaleźliśmy dla Pani pracę. We Freddy Fazber's Pizza Place jako nocny stróż.
Przypomniałam sobie wszystko, co się stało w tym miejscu. To tam zaczęło się moje dzieciństwo, to tam spędzałam wolne chwile... to tam zaginęła Charlotte.
-Hej, Ava! Pospiesz się, zaraz się zacznie! - Zawołała moja przyjaciółka Charlotte.
-Już lecę!
Podbiegłam do niej i ruszyłyśmy do wielkiej sceny. Usiadłyśmy obok siebie przy stoliku naszych rodziców i czekałyśmy. Nagle kurtyna rozsunęła się i pokazała trzy wielkie, metalowe zwierzęta-ulubieńców dzieci. Zaczęły swoje show. Tańczyły, wykonywały sztywne ruchy i śpiewały, przynajmniej próbowały. Patrzyłam na to oczarowana, gdy zauważyłam jeszcze jedno. Był to wielki, żółty królik z oklapłym uchem. Stał za wszystkimi i patrzył jakby z wyczekiwaniem. Nagle podszedł na Charlotte i wymienił z nią kilka zdań, po czym Charlotte ruszyła za nim na zaplecze. Nie obchodziło mnie to wtedy, byłam zajęta występem.
Mijały sekundy, minuty, nawet godziny, a Charlotte nie wracała. Powiedziałam mamie, że Charlotte zniknęła ale ona tylko się zaśmiała i poklepałam mnie po głowie mówiąc:
-Kochanie, tata Charlotte jest właścicielem lokalu. Pewnie wziął ją na zaplecze, aby jej coś powiedzieć, a potem, gdy nie patrzyłaś, wrócili do domu.
Chciałam zaprotestować. Charlotte nigdy nie poszłaby do domu bez poinformowania mnie ale wtedy wszedł tata, wziął mnie na ręce i posadził sobie na barana. Ruszyliśmy całą trójką do samochodu, a ja zapomniałam o Charlotte. Wtedy śmiałam się jak na 8-latkę przystało.
Wróciłam do tu i teraz i odpowiedziałam mężczyźnie w telefonie.
-Dziękuję Panu, do widzenia.
Rozłączyłam się bez pytania o zbędne szczegóły. Weszłam do salonu i powiedziała Alex'owi, że jeżeli teraz tego nie postprząta ma zakaz na pizzę do końca tygodnia. Szybko wziął się za sprzątanie bałaganu, a ja poszłam się ubrać.
Freddy Fazber's Pizza Place, tak? Cóż, to może być ciekawe... Uśmiechnęłam się do siebie i ubrałam się.
Za dnia dorabiam w kawiarni, w nocy pracuję jako stróż. Co za przygoda życia. Zaśmiałam się i zeszłam na dół. Po drodze do kuchni zajrzałam do salonu, by sprawdzić czy się mnie posłuchał, w salonie było teraz czysto. Uśmiechnęłam się i poszłam zrobić sobie śniadanie i kawę. Zjadłam kanapkę i wzięłam swoją torebkę. Wychodząc z domu rzuciłam Alex'owi na pożegnanie:-Nie spal mi chaty! Trzymaj się, młody!
I wyszłam z domu. Poszłam do pracy. Weszłam do kawiarni i uśmiechnęłam się do przyjaciółki za ladą i poszłam się przebrać.
Dzień minął mi normalnie. Wróciłam do domu zmęczona ale wypiłam kawę na mieście.
-Hej młody! Wróciłam! - Weszłam do domu i zamknęłam drzwi. - Odpisz lekcję i idź spać.
Odłożyłam torbę na krzesło i poszłam do jego pokoju sprawdzić co robi. Znów grał więc tylko westchnęłam i poszłam do pokoju. Pracę w pizzerii miałam zacząć już dziś. Przebrałam się i sprawdziłam godzinę.
8:57... mam jeszcze czas. Zrobię sobie małą drzemkę przed pracą. Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Położyłam się na łóżku i ustawiłam sobie budzik na 11:05. Zasnęłam momentalnie i zaczęłam śnić...-Ava! Ava! Chodź! Szybciej! - Zawołał dziecięcy głos.
Odwróciłam się na pięcie. Byłam teraz w pizzerii Freddy'ego. Nie byłam małym szkrabem, byłam dorosłą kobietą. Byłam sobą. Rozpoznałam ten głos...
Charlotte... Zaczęłam jej szukać wzrokiem.-Ava! Chodź!
-Idę! Czekaj na mnie! Gdzie jesteś!?
Krzyknęłam z niepokojem. Zaczęłam krążyć po pizzerii szukając jej. W końcu weszłam na zaplecze i zobaczyłam czarną, wysoką postać. Postać była łysa i miała jakby białe łzy na policzkach. Miała na sobie wielki uśmiech i białe krążki wokół nóg i rąk. Jej policzki były czerwone, wyglądało to jak maska.
Zaśmiała się nieprzyjemnie i zaczęła lecieć w moją stronę, a wokół niej animatroniki.
Rzuciłam się do ucieczki, gdy postać cały czas mówiła:
-Ava, Ava, nie bój się. To ja, Charlotte... nie uciekaj, chcę cię ochronić
Biegłam ile sił w nogach. Tak bardzo się bałam. Nagle na coś wpadłam. Może raczej na kogoś. Był to ten sam, żółty królik sprzed kilku lat. Ten, z którym po raz ostatni widziałam Charlotte. Jego uśmiech był wielki i arogancki. Upadłam na ziemie, a on pochylił się nade mną. Naglę postać, która mnie goniła stanęła przede mną z groźnym wyrazem twarzy patrząc na królika. Byłam zdezorientowana całą sytuacją i po prostu leżałam na podłodze. Animatroniki podeszły i stanęły między mną, a królikiem razem z postacią. Brakowało mi słów aby opisać, jak się czułam ale wiedziałam, nawet nie wiem skąd, że te stwory się o mnie troszczą. Cofnęłam się powoli o krok do tyłu i wstałam z podłogi patrząc na sytuację. Wtedy zauważyłam, że królik trzymał coś w ręce. To coś było metalowe i gładkie. Postać nie bała się tego, przynajmniej tego nie pokazywała. Żółty królik wyglądał na zdeterminowanego i rzucił tym czymś w moją stronę.
-Nie! - Krzyknęła postać głosem małej, zrospaczonej dziewczynki...
Obudziłam się zlana potem. Spojrzałam na telefon. Właśnie obudził mnie mój własny budzik. Westchnęłam i wygramoliłam się z łóżka. Przebrałam się i ruszyłam do pizzerii. Już wtedy wiedziałam, że będą tam kłopoty...