CHAPTER 2

38 4 3
                                    

Po tym, jak przydzielono nam wszystkim pokoje. Miałem ochotę rozbiec się i uderzyć głową prosto w ścianę, abym chociaż na chwilę sobie poleżał i zapomniał że w ogóle Mikey i całe TOMAN, tutaj jest. Po minie Zacka, widziałem, iż on także nie jest zadowolony z faktu, że będzie dzielić pokój z tymi gośćmi. Jakby.....On z nami ma problem cokolwiek dzielić, a co dopiero z innymi.

— Poraz pierwszy mam ochotę rzucić to wszystko, i jak gdyby nigdy nic; wyjechać do Islandii.— zaczął gadać od rzeczy Mahara, nie oddalając się od nas na krok. Czasami rola tego "najstarszego", za bardzo wchodzi mu na psyche. Jeszcze dosyć, że nam tyłków nie podciera.
— Panie ojcze, proszę przestać gadać od rzeczy i skupić się na zadaniu.— Odpowiedziałem z drażniącym tonem głosu, ponieważ ja sam zaczynałem być poirytowanym. Gdybym mógł to ugryzłbym siebie samego w szczękę, bo tak mocno zaciskałem zęby. Na dodatek włosy wchodziły mi w oczy, nawet jeśli przez prawie cały rok tego nie robiły. Bo nagle TERAZ im się zachciało gilać moje oczodoły, niech się najlepiej wszyscy zlecą! Całe fatum poproszę na danie główne.

— A co ja jestem? Ksiądz?—
— No, w sumie trochę mi na pedofila wyglądasz....— skomentował Kuroo, co spowodowało momentalną ciszę na korytarzu. Cała nasza paczka zatrzymała się, aby spojrzeć na niego krytycznym oraz oceniającym wzrokiem. Po kilku minutach, Zack zaśmiał się, oczywiście, jego śmiech przypominał bardziej mały gejzer, który pod wpływem ciśnienia brzmi jakby miał za kilka sekund wybuchnąć.
— Z czego ty się śmiejesz? To nawet śmieszne nie jest.— zbluzgałem go od niechcenia, patrząc na niego z uniesioną brwią. Lecz, ten nadal miał ubaw z...a kto go tam wie!
— Nie o to chodzi! Poprostu....*śmiech*, poprostu jak on to powiedział, to gołąb nasrał mu na ramię, a nawet się nie skapnął.— powiedział z trudem Zack, który zaczynał pomału płakać ze śmiechu. Wskazując na ramię poszkodowanego Kuroo, chłopak faktycznie miał upaskudzony garnitur. Niektórzy z nas nawet ślinę nerwowo przełknęli, bo jeśli chodzi o garnitur lub okulary Kuroo, to dosyć delikatny temat. A dokładniej to prosta droga do erupcji wulkanu.

Wspomniany chłopak przestał momentalnie czyścić okulary, co nie za dobrze sygnalizowało to dla otoczenia. Brązowowłosy spojrzał się powolnym tempem, niczym robot, na swoje ramię. Gdzie zobaczył biały ślad, mieliśmy idealny widok na jego prawy profil twarzy, który pokazał nam na tacy że oko Kuroo dostało tiku nerwowego. Kolejny objaw wybuchu.

— .....Oby tego gołębia chuj strzelił. Życzę mu z całego serca aby myśliwy pomylił go z kaczką, albo niech go piorun jebnie na tyle, żeby zostały z niego pióra na poduszkę.— marudził agresywnie Kuroo, który zaczął nerwowo czyścić swoje okulary do końca. To był jeden z momentów, w których nasz ziomek nie jest taki spokojny jak zawsze. Szczerze, to ja tu nawet spokoju nie widzę, no....może odrobinka, ale to bardziej samokontrola.

— Kuroo, z gołębii nie robi się poduszek. Poza tym ogarnij dupę, zanim z ciebie zrobię kaczkę! — poprawił go Mahara, który uderzył go w tył głowy w ramach zbluzgania.
—Nieważne! Ta latająca świnia nasrała mi na garnitur, nie widzisz tutaj powodu do autodestrukcji?—
— Szkoda, że Ci na ryj nie nasrał. Wtedy może byś siedział przynajmniej cicho.— odpowiedział krótko i na temat jego starszy brat, potem złapał go za ucho i zaciągnął siłą w stronę gdzie jest nasz pokój. Oczywiście, nie do końca nasz.

Zack i ja popatrzyliśmy się na siebie, mieliśmy przez chwilę rozmowę telepatyczną, która polegała głównie na narzekaniu na swój los. Wysoki brunet obok mnie westchnął głęboko, a potem poszedł dalej zostawiając mnie samego. Stałem tam chwilę, rozmyślając nad planem jak przetrwać w tym obozie. Ale jedyne co mi się udało wymyśleć, to rozważanie ucieczki przez kanały. Których tu nie ma.

(Timeskip)

Nadeszła ta chwila, Mikey'a i moja paczka siedziała na podłodze w jednym pokoju. Wyglądało to tak, jakbyśmy omawiali pomiędzy swoimi sojusznikami, kiedy zaatakować. Chociaż w rzeczywistości dyskutowaliśmy o tym, jak drugiego wykopać za drzwi aby przejąć władze w pomieszczeniu. Nie wiem, czy to się czymś różni, raczej nie ale kogo to obchodzi? Ktoś mi da w łeb za moje myślib głowie? Nie. Równie dobrze mogę marzyć o zjaranych kapibarach z nożami, a i tak nikt się o tym nie dowie.

Delinquent who sees ghosts [Not Romance Book] [Tokyo Revengers X Male Oc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz