Meriem:
Gdy ponownie z uśmiechem przekroczyłam próg rezydencji. Przywitał mnie ciepły uśmiech pani Ulviye.
- Cieszę się, że jesteście ! Dziś dużo pracy mój młodszy syn wraca do domu.
Mówiła to z takim entuzjazmem, że aż mnie on się udzielił.
- Choć Omerku pójdziesz ze mną na podwórko a mama pójdzie pracować. Miłego pierwszego dnia kochana - uśmiechnęła się zabierając, ze sobą Omera - Tam jest kuchnia drzwi na wprost - wskazała na korytarz w lewo za schodami.
Oboje zniknęli za drzwiami tarasu idąc schodami w dół do ogrodu. Ja zaś ruszyłam do kuchni tam spotkałam jedna starszą panią i młodą dziewczynę. Starały się ładnie dekorować tależe z przekąskami.
- Dzień dobry - odezwałam się stojąc nadal w progu.
- Ooo już jesteś rozbieraj się wkładaj fartuch i choc nam pomożesz. Dziś dużo pracy ! - mówi z uśmiechem.
- Ja jestem Asli a to moja mama Aysel - odezwała się.
- Meryem.
Rozebrałam się i włożyłam fartuch który mi dały zaraz odnalazłam się i szybko skończyliśmy uroczysty obiad.
- Mamo pana Leventa jeszcze niema - odezwała się Asli.
- Mam nadzieję, że nic mu nie jest.
- Ajj mamo a ty od razu już o najgorszym.
Pokiwała na nią głową i wyszła z kuchni pani Aysel uśmiechnęła się do mnie.
- A my wyszykujemy stół choć dziecko nie stój tak.
Ruszyłam za nią zabierając sztućce s dłoń gdy i to skończyliśmy. Tego pana Leventa nadal nie było. Jego mama chodziła tam i zpowrotem cała a nerwach. Atmosfera w domu narastała aż słońcu rozniósł się dzwonek do drzwi. A wszyscy domownicy znaleźli się przy drzwiach. Gdy Asli otworzyła drzwi do domu z jedną torbą wszedł męrzczyzna. Od razu ze wszystkimi się witając jako pierwsza podbiegła szczęśliwa matka. Potem brat i jego żona spojrzał w naszą stronę kiwając głową i witając się ze służbą. Najdłużej jego wzrok spoczął na mnie.
- A ta pani to kto ? - zapytał patrząc na matkę.
- Nowa pomoc domowa.
- Acha.
Wszyscy ruszyli do salonu jednak w połowie drogi zza rogu wyskoczył mój syn. Wszyscy stanęli jak wryci tak jak by coś się miało zaraz wydarzyć. Podeszłam szybko do Omera zabierając go do kuchni. Żaden z nich nie odezwał się słowem. Tak jak by w tym domu nie mogło być dzieci? Ale dlaczego? Pan Levent spojrzał na matkę z gniewiem wiedziałam to dokładnie. Nie rozumiałam ich reakcji. Dziwne to było. Omer gdy tylko znaleźliśmy się w kuchni zapytał.
- Mamo co się stało? Dlaczego ten pan tak na mnie spojrzał? Nie lubi mnie ?
- Nie kochanie po prostu się zdziwił, że taki malec jak ty tutaj jest wiesz ?
- Dobrze mogę iść do niego ?
- Nie kochanie zostaniesz ze mną w kuchni dam ci coś do zjedzenia dobrze ?
- Dobrze.
Jak powiedziałam też tak zrobiłam naszykowałam na talerzyku kilka kanapek. I podałam mu je razem z herbatą zjadł wszystko to co mu dałam. I z uśmiechem zeskoczył z krzesła.
- Mogę iść na podwórko?
- Tak ale tutaj tak żebym cię widziała dobrze ?
- Dobrze, dziękuję - powiedział całując mnie w policzek.
Poszłam do mycia naczyń które przynosiły już Asli i Aysel z stołu.
Gdy już skończyłam zmywać a dziewczyny skończyły chować
wszystko to co zostało. Na chwilę usiadłyśmy przy stole. Ani jedna ani
druga nie odezwały się o zaistniałej sytuacji. Więc i ja też nie pytałam ale było to dość zastanawiające.