6

19 3 0
                                    

Meriem:

Gdy ponownie z uśmiechem przekroczyłam próg rezydencji. Przywitał mnie ciepły uśmiech pani Ulviye.

- Cieszę się, że jesteście ! Dziś dużo pracy mój młodszy syn wraca do domu.

Mówiła to z takim entuzjazmem, że aż mnie on się udzielił.

- Choć Omerku pójdziesz ze mną na podwórko a mama pójdzie pracować. Miłego pierwszego dnia kochana - uśmiechnęła się zabierając, ze sobą Omera - Tam jest kuchnia drzwi na wprost - wskazała na korytarz w lewo za schodami.

Oboje zniknęli za drzwiami tarasu idąc schodami w dół do ogrodu. Ja zaś ruszyłam do kuchni tam spotkałam jedna starszą panią i młodą dziewczynę. Starały się ładnie dekorować tależe z przekąskami.

- Dzień dobry - odezwałam się stojąc nadal w progu.

- Ooo już jesteś rozbieraj się wkładaj fartuch i choc nam pomożesz. Dziś dużo pracy ! - mówi z uśmiechem.

- Ja jestem Asli a to moja mama Aysel - odezwała się.

- Meryem.

Rozebrałam się i włożyłam fartuch który mi dały zaraz odnalazłam się i szybko skończyliśmy uroczysty obiad.

- Mamo pana Leventa jeszcze niema - odezwała się Asli.

- Mam nadzieję, że nic mu nie jest.

- Ajj mamo a ty od razu już o najgorszym.

Pokiwała na nią głową i wyszła z kuchni pani Aysel uśmiechnęła się do mnie.

- A my wyszykujemy stół choć dziecko nie stój tak.

Ruszyłam za nią zabierając sztućce s dłoń gdy i to skończyliśmy. Tego pana Leventa nadal nie było. Jego mama chodziła tam i zpowrotem cała a nerwach. Atmosfera w domu narastała aż słońcu rozniósł się dzwonek do drzwi. A wszyscy domownicy znaleźli się przy drzwiach. Gdy Asli otworzyła drzwi do domu z jedną torbą wszedł męrzczyzna. Od razu ze wszystkimi się witając jako pierwsza podbiegła szczęśliwa matka. Potem brat i jego żona spojrzał w naszą stronę kiwając głową i witając się ze służbą. Najdłużej jego wzrok spoczął na mnie.

- A ta pani to kto ? - zapytał patrząc na matkę.

- Nowa pomoc domowa.

- Acha.

Wszyscy ruszyli do salonu jednak w połowie drogi zza rogu wyskoczył mój syn. Wszyscy stanęli jak wryci tak jak by coś się miało zaraz wydarzyć. Podeszłam szybko do Omera zabierając go do kuchni. Żaden z nich nie odezwał się słowem. Tak jak by w tym domu nie mogło być dzieci? Ale dlaczego? Pan Levent spojrzał na matkę z gniewiem wiedziałam to dokładnie. Nie rozumiałam ich reakcji. Dziwne to było. Omer gdy tylko znaleźliśmy się w kuchni zapytał.

- Mamo co się stało? Dlaczego ten pan tak na mnie spojrzał? Nie lubi mnie ?

- Nie kochanie po prostu się zdziwił, że taki malec jak ty tutaj jest wiesz ?

- Dobrze mogę iść do niego ?

- Nie kochanie zostaniesz ze mną w kuchni dam ci coś do zjedzenia dobrze ?

- Dobrze.

Jak powiedziałam też tak zrobiłam naszykowałam na talerzyku kilka kanapek. I podałam mu je razem z herbatą zjadł wszystko to co mu dałam. I z uśmiechem zeskoczył z krzesła.

- Mogę iść na podwórko?

- Tak ale tutaj tak żebym cię widziała dobrze ?

- Dobrze, dziękuję - powiedział całując mnie w policzek.

Poszłam do mycia naczyń które przynosiły już Asli i Aysel z stołu.
Gdy już skończyłam zmywać a dziewczyny skończyły chować
wszystko to co zostało. Na chwilę usiadłyśmy przy stole. Ani jedna ani
druga nie odezwały się o zaistniałej sytuacji. Więc i ja też nie pytałam ale było to dość zastanawiające.


PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz